Powiastki cmentarne/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Powiastki cmentarne |
Pochodzenie | Pisma Bolesława Prusa. Tom XXII Nowele, opowiadania, fragmenty. Tom I |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1935 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom I |
Indeks stron |
OPOWIADANIE AUTORA.
Rzecz dzieje się pod werendą pewnej cukierni w ogrodzie...
...Wieczór letni, słońce idzie już spać i mówi dobranoc gwiazdom, które tu i owdzie wyglądają z przepaści błękitu, niby kąpiące się dziewice z gęstwin tataraku, gdzie zapędziły je zuchwałe spojrzenia nieskromnego lecz ognistego chłopca.
Balsamiczna woń ogrodu miesza się z dymem tytoniu, wyziewami kawy i herbaty i pyłem, wznieconym przez damskie suknie. Szmer liści przedwcześnie zgrzybiałych drzewek i kaskada słowiczego śpiewu walczą o lepsze z szelestem wykrochmalonych ogonów, brzękiem łyżeczek, basowemi głosami gości i dyszkantem krótko ostrzyżonych, lecz niedość krótko utrzymywanych chłopców.
Od kilku godzin, przed zmieniającemi się dość często szklankami ponczu, siedzą trzy indywidua z linji obrończej. Jedno z nich jest patronem, drugie adwokatem, a trzecie mecenasem.
Panowie ci o godzinie piątej mówili o tem, że dnie są gorące, o szóstej przeszli do reform sądowych, o siódmej do polityki, o ósmej do piękności natury, przyczem jednomyślnie zgodzili się, że widok księżyca w pełni pozostanie na zawsze pięknym.
Gdy słońce zaszło, na ulicach zapłonął gaz, a każdy z obecnych powitał szóstą zkolei szklankę ponczu, gdy w
dodatku księżyc ukazał się na firmamencie, wówczas lodowata skorupa wzajemnej nieufności poczęła topnieć. Trzej juryści dostrzegli, że w piersiach ich, obok kodeksu cywilnego i kryminalnego, istnieją jeszcze serca, poczęli rozmawiać o miłości i o dawno ubiegłych młodzieńczej swobody latach...
Potem nastało milczenie...
Potem niebo okryło się gwiazdami niby złotym makiem, a słowiki w różnych stronach ogrodu śpiewały tak, jak tylko zakochane słowiki śpiewać umieją...
Potem dusze prawników wypełniły się wspomnieniami, jakąś nieokreśloną melancholją, jakiemś uczuciem potrzeby wylania się...
Poczem wniesiono nowe szklanki ponczu i zaczęły się opowieści.