<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


POWIEŚĆ ARABSKA.

Człowiek jeden dobroczynny chcąc sługę swego uszczęśliwić, obdarzył go wolnością, dał mu okręt, a w nim towary, któremiby handel mógł prowadzić. Puścił się ów sługa na morze, i wkrótce taka powstała burza, iż zapędzony na skały okręt się rozbił. Utonęły towary, i ledwo się sam na ląd dostał. Opłakiwał swój stan nędzny, siedząc na brzegu, gdy zaś wszedł na wzgórek, postrzegł zdaleka miasto, i zaraz się tam udał. Jeszcze był pół drogi nie uszedł, gdy spotkał wielki tłum ludzi, którzy go z radośnemi okrzykami królem swoim głosząc, przybrali w kosztowne szaty, i z czcią wielką ku miastu wiedli. Tam wprowadzony do zamku, osadzony na tronie został, i zacząwszy od przedniejszych, wszyscy przysięgli mu na posłuszeństwo i wierność. Rozumiał zrazu, iż to sen : ale gdy po uroczystych obrządkach nastąpiła uczta, i za ustąpieniem innych, w pośrodku sług swoich i dworzan się obaczył, i potem na wspaniałem łożu odpoczął, postanowił o nic się nie badać i w cichości korzystać z szczęścia, którego nie pojmował. Co Poznał w dalszym czasie, iż wszystko było na jawie; niecierpliwością jednak, a bardziej roztropną uwagą wzruszony, gdy upatrzył w wezyrze swoim roztropność niepospolitą, ośmielił się go pytać, coby to znaczyło? co się z nim dzieje? skąd to przyszło? i jakie tego dalsze skutki być mogą? Wiedz o tem miłościwy panie, rzekł wezyr, iż tutejsi mieszkańcy są płodem geniuszów : innego więc przyrodzenia, niż ludzie; uprosili zaś sobie od władz niebieskich, iżby zawsze jeden z synów Adamowych niemi władał. Jakoż corok jeden z nich, tak jak ty teraz, zesłany bywa, przyjmują go za pana, tak jak ciebie przyjęli, a gdy rok się kończy, zrzucają go z tronu, odzierają z niego królewskie szaty, i z zelżywością zaprowadziwszy na brzeg morski, wrzucają na okręt, a ten go bez wsparcia i pożywienia na dziką wyspę przewozi, gdzie ogołocony ze wszystkiego, nędzne życie prowadzić musi. Przybywa natychmiast nowy rządca, i po wyszłym roku toż samo się z nim dzieje, co i z pierwszym.
A byli oni przestrzeżeni wprzód o tem, tak jak ja teraz? pytał król. Byli, mówił wezyr, ale każdy z nich zbyt ujęty słodyczą stanu swojego, nie dał sobie czasu zastanowić się nad tem, czego dalej doznać miał.
Wskroś te słowa przejęły króla, tak więc dalej do wezyra mówił. Otworzyłeś mi oczy powieścią twoją: proszę teraz daj mi radę co mam czynić, gdy ta kolej na mnie przyjdzie, abym jeźli odwrócić nie mogę, przynajmniej ulżył srogości przyszłego losu mego. Pamiętaj rzekł wezyr, jakeś tu wszedł, i wiedz, że tak wynijdziesz. Jeden ci tylko sposób do zapobieżenia złemu zostaje. Póki masz jeszcze sposobność, przesyłaj na tę dziką wyspę, gdzie cię zawiozą, żywności dostatkiem, i tyle, ile będziesz mógł dostać rzemieślników, i pomagaczów, ci tobie tymczasem i dóm zbudują, i żywność opatrzą i grunt uprawią, a naówczas gdy tam przyjdziesz, wszystko nie tylko co do potrzeby, ale do wygody i dostatku znajdziesz.
Stało się tak, a gdy wszystko w wyspie było na pogotowiu, ów król zamiast, iżby się końca panowania swego lękał, czekał niecierpliwie na ów czas, który go w dzierżeniu stałem przygotowanych dostatków umieści. Powieść takowem się obwieszczeniem kończy.
Dobroczyńcą, jest Bóg; sługą, człowiek; okręt, żywot macierzyński; rozbicie, urodzenie; wyspa, świat; przestrzegacz, rozum; rok panowania, życie; wyspa dzika, przyszłość wcześnie usposobiona; żywność i sługi, dobre uczynki.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.