[5]POWSTANIE KRAKOWA
Bór ciszą dzwoni, poplątał konary,
jakoweś milcząc sprawia uroczyska
ponad zwalonym świeżo dębem starym.
Między czubami obłok runem błyska,
promieniem leśne rozdwaja opary
i z drzew brodatych ssują się igliska.
Wnet szachownicą cień skrzydlaty, szary
jak rogi łosia mignie dziwożona
wlot do rusałki w nadwiślne szuwary.
Może Dziewanna, bogini strwożona
biegnie ze skargą, że z boru obrusa
cichej gontyny leśne zżęto grona.
Kozłowo-faunia przemknie postać kusa
zboczem Wawelskiem, gdzie zebrani kmiecie
w gontynie księcia witają Krakusa.
[6]
Pod świętą wiatą pochłonięci wiecem
nad nowym grodem radzą z Krakiem woje
w futrach bobrowych stanąwszy na mecie.
Każdy oszczepem dzierży bóstwo swoje
kleszczami dłoni, co dziryty łamie,
w ćwiekowym pasie jakby szedł na boje.
Kniaź burkę z łasic przerzucił przez ramię,
na orle czoło wcisnął kołpak rysi,
z rąk procy ptaki wypuścił jak kamień.
Potem wzrok siwy w błękitach zawiesił
z lotów sokolich odczytując wróżbę,
już płową głowę chyli ku przyciesi,
Gdzie druid Księciu stanąwszy za drużbę
do ofiarnego z nim przystąpił stołu,
woje wśród girland stanęli na przyźbie.
[7]
Liściem dębowym przystrojono wołu,
spod rąk kapłana trysła wstęga krwawa,
w której maczano dzirytu pospołu.
Jaka wyrocznia z gontyny Trygława?
(Krak pyta posłów, co przybyli z Rugji)
Grodowi Kraków wiekuista sława...
Światowid rzęsą płomienistej smugi
patrzy jak gaśnie kapłańska objata.
Znicz podsycają święte dziewy-sługi.
Wraz pogłos z echem po kniejach się bratał
i ciężką dychą sapały podsienia,
gdy gród się rodził w nadwiślańskich czatach.