Prawdziwe zdarzenie o wyrodnych pięciu synach którzy wzgardzili staruszkiem ojcem swoim

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Prawdziwe zdarzenie o wyrodnych pięciu synach którzy wzgardzili staruszkiem ojcem swoim
Pochodzenie Prawdziwa opowieść o synowej która zabiła starego ojca Jakóba
Wydawca S. Klepacki
Data wyd. 1930
Druk „Wiktoria” Białystok
Miejsce wyd. Białystok
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Prawdziwe zdarzenie o wyrodnych pięciu synach którzy wzgardzili staruszkiem ojcem swoim.

Posłuchajcie chrześcijanie, jakie smutne to czytanie co się dziś na świecie dzieje ogromna chytrość szaleje. Zazdrość, chytrość i nienawiść na całym świecie panuje siostra, siostry nienawidzi, brat brata, nie żałuje. Dzieci rodziców nie szanują, jeszcze się z nich naśmiewają, że starością przygnębione i słabością nawiedzone. Syn swego ojca się wstydzi patrzeć się na niego brzydzi, nie wpuści go na swe progi bo ojciec jego ubogi. Pewien ojciec nieszczęśliwy, miał pięciu synów rodzonych i na swoje stare lata, na żebractwo wypędzony. Majętność swą porozdawał dzieciom jak było potrzeba, a teraz na stare lata szukał żebranego chleba? Od wsi do wsi biedny chodził dokąd mu służyło zdrowie, ale jak upadł na siłach, wrócił się do synów swoich. Przyszedł do starszego syna i mówi z płaczem do niego, synu drogi patrz, jam chory ulituj się ojca swego. A syn ojcu odpowiada ojcze to jest trudna rada, bo mam za ciasne mieszkanie i w pomocy ci nie stanie. Ukrajał mu chleba kawałek i wziął staruszka za rękę wyprowadził za bramę, sam powrócił do mieszkania. Ojciec biedny zapłakany poszedł do syna drugiego zimny, chory głodny, z płaczem wyrzekł te słowa do niego: Synu drogi proszę ciebie, przyjm mnie do mieszkania swego, chory jestem niech w twym kącie będę do skonania mego. A syn mówi: Idź precz ojcze szukaj se miejsca innego ja nikogo nie przyjmuje nie chcę mieć w domu chorego. Idź sobie z mego mieszkania są jeszcze inni synowie nie chcą żywić darmo kogo i mieć włóczęgę na głowie.
I poszedł biedny staruszek jeszcze do syna trzeciego a syn gdy zobaczył ojca woła na parobka swego: Pospuszczaj psy z łańcuchów i wyszczuj tego łazęgę niech mi się tu nie znajduje żaden oberwus włóczęga. Staruszek upadł na ziemię zażarty psy go szarpały gdy pozostał na współ zemdlony wystarczony trząsł się cały. I szedł biedny staruszek jeszcze do syna czwartego chory prawie na wpół martwy wyrzekł już płaczem do niego. Synu drogi proszę ciebie choć ty zlituj się nademną, czy litości już nie macie że tak pogardzacie mną. Ten roześmiał się szyderczo mówi do ojca swojego żebyś był ciemny lub bez nogi to choć miałbym korzyść z tego. Bobyś żebrał pod kościołem, a ludzie by ci dawali i na siebie byś zarobił, bo ja cię nie będę żywił. I wziął staruszka za rękę prowadził go za wrota wtem Pan Bóg cud okazał, padła na syna ślepota. Nie zdążył wygnać za wrota staruszka ojca swojego momentalnie ociemniał doznał cudu Bożego. Wtem ukląkł na kolana daruj mi ojcze kochany nie wiedziałem co czyniłem błagał ojca ze łzami. Ojciec mu odpowiada mój synu trudna rada bo ten cud od Pana Boga to dla wszystkich przestroga. I poszedł biedny staruszek jeszcze do syna piątego i życie swoje zakończył przy zamkniętych drzwiach jego. Leży już w cichej mogile ten starzec co był wyśmiany synowie po śmierci jego kary Bożej doczekali. Jeden sparaliżowany, drugi wrzodami rażony, trzeci wraz z zabudowaniem od pioruna spalony. Czwarty ciemny i już świata Bożego widzieć nie może, a piąty życie tułacze w świecie spędza ubogie. A więc wierni chrześcijanie czwarte Boskie przykazanie z pewnością uszanujmy na gniew Boski nie zasługujmy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.