Przed burzą (Tarnowski)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Przed burzą
Pochodzenie Krople czary. Część pierwsza
Wydawca Paweł Rhode
Data wyd. 1865
Druk A. Th. Engelhardt
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Przed burzą.

Héj! orlich skrzydeł matko naturo![1]
Héj! błyskawicznych nad światów światy!
Bo duch brzemienny gromową chmurą
Schnie, tęskny burzy — piorunowéj szaty:...
Matko słoneczna! o matko sieroty!
Z chmur twoich ssałem nektar życia złoty,
Szały me prządłem z twoich łón warkoczy
Miłość, z tęcz twoich piły moje oczy!...
I łzy tęsknoty — i iskry zapału
Tobie ja niósłem samotny na świecie,
Tyś szczątkiem jednym mego ideału
Co mi nie stanął w nicości szkielecie!
Kiedy tryskają łóny zórz i słońca,
Kiedy się grom twój rozgrzmiewa bez końca,
Wtedy ja orlę uderzam skrzydłami
Z wyciągniętemi w górę ramionami!..
Wtedy objąłem — i kocham miliony —
Jak zwiędłe liście widzę ludzkie trony,
Wtedy ja płaczę i głową szaloną
W twe czarne skały biję zrozpaczony,
A jednak szczęsny, z myślą uskrzydloną,
Szczęsny bez końca! rozkoszą szalony! —
Oh! gdzie te światy — kędy te krainy,
Jasne — niebieskie — gdzie dusza stęskniona
Wionie skrzydłami lekka — zanielona
A pieśń drgająca w górę — łzą dziewczyny
Opadnie cicha tęczującą wstęgą —
A w jednéj chwili gromową potęgą
Zdolna rozpalić, porwać — zgnieść uściskiem
Całe obszary światów! jednym błyskiem
Całe przestworza ciemności rozświecić,

I odsłonione jasną światu księgą
Rzucić przed oczy Dawida pociskiem!...
Ha! grom twój każdy witam tu jak brata,
Druchem z daleka — i z innego świata!
Każdy ryk burzy pieszczę w mojéj duszy
Nieśmiertelności śmiertelność nie zgłuszy!
Słuchaj mnie dzika matko! o rzewna naturo!
Nie od ciebie ta ciemność ponad czoła chmurą!
Wiesz jak świat ukochałem! wszystkich w akkord ludzi!..
Bóg to pojmie — on jeden — co tu miłość stworzył,
Jak duch braci miłował, przed niemi się korzył
Jak szalał swą miłością aż się świat rozbudzi!..
I cichy — rzewny, tęskny — jak grób zmilkłem głucho,
Ale co tu drga w łonie — co się w muzgu pali,
Co bucha na dnie duszy — choć powieka suchą,
To ludziom nie spowiadać........
.................
.................
Burzo kochanko moja! ty moja jedyna!
Tobie wierny zostanę — do dni wrących końca,
Póki ducha niezwolni twój piorun jak syna
I nie wyciągnę ramion! tam! do wszechsłońc słońca!
Tyś matką! co każdego mękę czuje syna —
Twe kwiaty lśnią już rosy drżącemi perłami,
Drzewa szepczą swój pacierz — schyla się ruina,
Jęk dzwonu leci w niebo — spotkan z rosy łzami!
W męki upadłbym szczęsny, padł w łono nicości,
Rzucę skrzydła — wyrzeknę się nieśmiertelności,
Ale niech wiem przynajmniéj — tém niech łzy osuszę,
Że podniósłem choć jedną — jedną Polski duszę!..
Że porwałem choć jedno śpiące w błocie serce,
I roznieciłem płomień, dławiony w iskierce,
O grajcie jeszcze gromy! tak mi dobrze zwani!
Pioruny bijcie jeszcze! rozgrzmiane o skały,
Wyście zaciętym ustom pociechy słowami
Z waszym rykiem cierpienia ducha wraz się zlały!
Ha! czuję w głębi jego potęgę miłości —
A wiecie wy co miłość? to Bóg! ona Bogiem!

Otwiera wzrok swój orli — i czyta w przyszłości!...
Ona odkupia zbrodnie królów i narodów
A czoło piorunowa pali jéj korona......
Ale nieraz głaz śmierci widzi śród ich godów —
O strasznie bolą ludu mego krwawe rany!
Rzucam się — miotam piersią matko! o twe skały,
Znów ciemno — znów twe wichry — w chmurce rozszalały
Biada temu — kto w czucia upadł świat wezbrany...
Ale tam... tam... o! czuję arfę tęskną, wdowią,
Tam zmartwychwstania znamię — to duch święty w bieli,
Idzie!.. ku ziemi — przed nim miłości anieli,
Ludy go konających skarg głosem pozdrowią!...
I padają przed blaskiem tłumy kusicieli —
On dotąd gołąb śnieżny — ha! na czoła ludy!
Spływa ku nam — on jasny — wielki — rąk tysiącem,
Tłumy szyderców padły przed męczeństwa cudy,
I rozgorzały piersi tchnień jego gorącem!...
O! duchu święty, przybądź jasny! wstań w tę ciszę
I ukołysz czego nikt nie ukołysze!
Ale przed trzecią dobą któréj dziś niegodni,
Niedaj nam usnąć podłym snem bezczucia zbrodni!..
W ciemnościach daj nam gromy zasług jasne, krwawe,
Niech w nas biją gdybyśmy w sen się kołysali —
Niech gwieżdżą na dzień przyszły oczy niewiast łzawe
A serca mężów w sobie niech zawrą to życie
Co błyska na bojowéj szczerbca, iskrą, stali,
W nich niech padnie jak ziarno przyszłe wieków dziecie
Byśmy w tobie — przez siebie samych zmartwychwstali!..








  1. Pierwsza część tych poezyi pisana (z małemi wyjątkami) w czasie wojny Krymskiéj i po zawarciu pokoju, — druga część w r. 1864.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.