[34]IV. Potop.
Zasadza Akwilona do eolskiej góry
Z wiatrami, co skupione, rozpędzają chmury;
Zsyła Nota. Na mokrych skrzydłach Not się wznosi;
Groźną twarz jego gęsta mgła kroplami rosi,
Na czole mgły osiadły, deszczem cięży broda,
Z włosów siwych i skrzydeł zwolna ścieka woda.
On gdy silnem ramieniem chmury z sobą zetrze,
Grom pada i rzęsisty deszcz siecze powietrze.
Iryda w różnobarwne przybrana odzienie,
Zbiera wody, podaje chmurom pożywienie.
Ścielą się zboża, smutna nadzieja rolnika,
Długiego roku praca nadaremnie znika.
Ale na zemście niebios Jowisz nie przestaje;
[35]
Brat[1] jego w bystrych wodach posiłki mu daje.
Zwołał rzeki. Gdy weszły w dom: »Nie trzeba
Długich słów — rzecze — śpieszcie: taka wola nieba!
Wywrzyjcie wasze siły i domy otwórzcie,
Puście wodze strumieniom i tamy rozburzcie«!
Rozkazał; ci odeszli, zdroje rozwalniają
I w wyuzdanym biegu do morza wpadają.
On sam trącił trójzębem w ziemię przelęknioną:
Jęknęła i otwarła wód ukrytych łono.
Wzdęte ryczą po polach, a niszcząc zasiewy,
I ludzi porywają i stada i krzewy,
Chaty i poświęcone przybytki niebianom.
Choć gmach jaki dostoi wzburzonym bałwanom,
Przecież silniejsza wkrótce zakryje go fala,
Ponad wież szczyty nawet woda się przewala.
Już i ziemia i morze różnicy nie miało,
Wszystko jest morzem, morzu brzegów brakowało.
Jeden staje na górze, w czółno wsiada drugi
I tam wiosłem kieruje, gdzie prowadził pługi;
Ten po wierzchu wsi pływa i zasianej roli,
Inny postrzega rybę na szczycie topoli.
Ten na łąkach zielonych zapuszcza kotwicę,
Ów porze grzbietem nawy obfite winnice.
A gdzie wprzód lekkie kozy gryzły trawkę mąłą,
Tam byk morski pokłada swe olbrzymie ciało.
Widząc pod wodą miasta, gaje i świątynie,
Morskie na to zjawisko zdumiały boginie.
Delfiny, tłukąc dęby, igrały po lesie;
Płynie wilk pośród owiec; tu fala lwa niesie,
[36]
Ówdzie niesie tygrysa, ni odyńca siła
Ani lekkość nóg rączych jelenia zbawiła;
Długo próżno szukając spoczynku i ziemi,
Ptak błędny upadł w morze skrzydły zmęczonemi.
Wreszcie i góry pokrył Ocean wezbrany,
Pierwszy raz do ich szczytów dosięgły bałwany.
Dla ludzi fala grobem; ci, co pozostali,
W długich męczarniach głodu życia dokonali.