<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Przemiany
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Tytuł orygin. Metamorphoseon, Libri Quindecim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXII. Arachne.

Muz powieści z uwagą słucha Pallas chciwą
I śpiew wdzięczny i zemstę sławi sprawiedliwą.

Lecz myśli: »Nie dość chwalić, my chwałę zyskajmy
I gardzić bóstwem naszem bezkarnie nie dajmy«.
A myśli o Arachnie, co w tkackiem rzemiośle
Śmiała się z nią porównać, zuchwała, wyniośle.
Nie miejscem urodzenia ani przodków cnotą,
Swych tylko dzieł Arachne słynęła robotą.
Ojciec Idmon, zrodzony w kolofońskiej ziemi,
Cienką wełnę szkarłaty barwił focejskiemi.
Wziął żonę także z gminu; lecz praca wytrwała
Sławne w Meonach imię Arachnie zjednała.
Choć żyła w nędznej chatce i w ubogiej włości,
By widzieć jej kunszt, godzien pochwał i zazdrości,
Nimfy górne winnice opuszczały Tmolu,
Opuszczały boginki swe wody Paktolu.
Nie tylko nad jej pracą wszyscy się unoszą,
Lecz patrzeć na robiącą już było rozkoszą.
Czyli surową wełnę na kądziel nasadza,
Czy palcami pomyka i runa rozgładza,
Tak iż można z mgłą równać przędzę rozciągnioną,
Czy zręcznym palcem wartkie zakręca wrzeciono,
Czyli maluje igłą: widząc kunsztu ślady,
Rzekłbyś, że się od samej uczyła Pallady.
Przeczy temu i rzecze, wstydząc się, mistrzyni:
»Gdy mię zwalczy, niech ze mną, co chce sama, czyni«.
Pallas zmienia się w babę, włos siwy przybiera
I niby osłabiona, na kiju się wspiera
I tak mówi Arachnie: »Ma zaletę rzadką
I przykra starość, bo jest doświadczenia matką:
Nie gardź moją poradą, ciesz się, jak chcesz, chwałą,
Iż w przędzenia nauce jesteś doskonałą,

Ale ustąp bogini i proś jej, niech raczy
Przebaczyć ci zuchwalstwo, a pewnie przebaczy«.
Błysnęła gniewnem okiem Arachne rozjadła;
Ledwie rękę wstrzymuje, z której nić wypadła,
I tak w złości bez granic karci babę starą:
»Długich lat, a krótkiego rozumu poczwaro!
Jak widzę, żyłaś nadto. Dla jakiej sąsiady
Albo dla córki schowaj twe niewczesne rady.
Wiem ja dobrze, co czynię; czcze są słowa twoje,
Nic nie zyskasz: ja mocno przy swem zdaniu stoję.
Czemu sama nie przyszła, gdy chce walczyć ze mną?«
— »Przyszłam!« — rzecze bogini. Postać nieprzyjemną
Starej baby zrzuciwszy, staje jak Pallada;
Grono nimf i Mygdonek bóstwu pokłon składa.
Nie zlękła się Arachne; czerwoność niezwykła
Twarz jej wprawdzie skryła, ale zaraz znikła.
Tak zorza na powietrze żywy szkarłat sieje,
Lecz blednie, skoro tylko słońce zajaśnieje.
Dziewica trwa w uporze, oślepia ją pycha,
A na własną ją zgubę zuchwalstwo popycha.
Bogini do jej życzeń natychmiast się skłania,
Już jej nie zapomina, ni zwleka wyzwania.
Do krosien w różnej stronie każda z nich zasiada
I jak najcieńszą przędzę na ramę zakłada;
Brzeg kryje płótnem, postaw grzebieniem przeplata,
Wątek w ostrem czółenku samym środkiem lata.
Przez rozdzielone nici zręczna dłoń go ciska,
A karbowana płocha gęsto tkanie ściska.
Paskiem szaty ściągają, z kunsztem walczy praca,
Śpieszą się, a gorliwość robotę im skraca.
Tkają nici, tyryjskim napuszczone sokiem,

I nadają odcienia, nie dojrzane okiem.
Tak gdy o dżdżystą chmurę słońce się odbije
I niezmierzonym łukiem niebiosa pokryje,
W nim choć jaśnieją różnych kolorów tysiące,
Lecz przejście z jednych w drugie tak oko patrzące
Zwodzi, że się przy sobie jednakowe zdają,
A dopiero nadbrzeżne różnicę zdradzają.
Każda pomiędzy nici giętkie wkłada złoto
I wskrzesza dawne dzieje kunsztowną robotą.
Obok zamku Cekropsa pagórek Gradywa
I sławmy spór z Neptunem Minerwa wyszywa,
Gdy szło, kto miał nowemu nadać imię miastu.
Na tronie siedzi Jowisz wśród bogów dwunastu;
Każdy ma twarz właściwą: król bogów wspaniałą,
Bóg morza długi trójząb podnosi nad skałą.
Wyskakuje koń dzielny z opoki strzaskanej
I Neptun już się zdaje być pewnym wygranej.
Siebie wystawia Pallas z puklerzem i dzidą,
Czoło zdobi przyłbicą, a piersi Egidą;
Pociskiem ziemię trąca: po krótkiej przewłoce
Wyrasta krzak, oliwne dający owoce,
Bogom na podziw; w końcu Wiktoria kroczy.
By jednak dumnej dziewce pokazać na oczy,
Jak równą jej zuchwałość karali niebianie,
Dawszy tło różnofarbne na odmienne tkanie,
Na czterech rogach cztery wystawia przykłady:
W jednym rogu Rodope, w drugim Hemos blady,
Dziś zimne góry, dawniej mocarze zuchwali,
Co bogów cześć i bogów imię przywłaszczali.
Tu królowej Piędziaków smutny los wystawia:
W boju zmogła ją Juno, zmieniła w żórawia,

Co z Piędziakami walkę wiedzie nieskończoną.
I twą karę maluje, dumna Antygono,
Co z żoną władcy nieba śmiesz iść porównanie:
Lecz ci ojciec nie pomógł, ni twoi Trojanie:
Juno zmienia cię w ptaka i daje strój biały,
Dziś tyś bocian, sam sobie kłapiący pochwały.
W ostatnim rogu rozpacz Cynira wyraża
Na widok przemienionych cór w stopniu ołtarza.
W końcu godło pokoju, oliwę wesołą,
Kreśli i własnem drzewem wieńczy obraz wkoło.
Arachne siostry Kadma porwanie wyszywa:
Myślałbyś, że byk żywy, że woda prawdziwa.
Europa, ku niknącej obrócona ziemi,
Smutno z towarzyszkami zda się żegnać swemi,
A wokoło obrazu dała brzeżek wąski,
Na nim wyszyła kwiaty i bluszczu gałązki.
Pracy Arachny zganić nie mogłaby zawiść;
Jej doskonałość wzbudza w Minerwie nienawiść:
Boskie winy kreślące rozdziera obrazy
I cytorskiem[1] czółenkiem po kilkakroć razy
W samo czoło hańbiące zadaje jej plagi.
Znieść nie mogąc Arachne dumna tej zniewagi,
By się powiesić, pasek na szyję zakłada.
W nieszczęściu litość nad nią uczuła Pallada:
»Żyć będziesz — rzekła — ale i wisieć, zuchwała,
A, żebyś i w przyszłości nie była tak śmiała,
Taż kara na potomstwo spadnie mym wyrokiem«.

To rzekłszy, z ziół piekielnych wyciśniętym sokiem
Nieszczęśliwą Arachnę na odchodnem prószy:
Zaraz włosy spadają, niknie nos i uszy,
Głowa coraz się zmniejsza, przemienia kształt cały;
Zamiast rąk długie tylko nogi jej zostały,
Żołądek ma największy, nić snuje ż żołądka:
Nie jest to już Arachne, ale jeszcze prządka[2].





  1. »Cytorskiem« — bukszpanowem; góra Cytorus w Paflagonji słynęła z tego drzewa.
  2. T. j. pająk; po gr. »arachne« — pająk.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Bruno Kiciński.