Przestroga (Krasiński, 1912)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Przestroga
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data powstania 1848
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZESTROGA.

Jak kawał lodu skrzepło serce moje,
W oczach mi wyschły dawnych płaczów zdroje,
Żadnych już ułud nie zapragniam nowych,
Spokój mój wielki, jak głazów grobowych.
Wszystko marnością — i tem słowem koję
Duszę, gdy jeszcze wpada w niepokoje.
Co miłość — nie wiem, z przyjaźni się śmieję,
Wiarem straciła, straciłam nadzieję,
I tak przed ludzi jak Boga obliczem
Nic mi jest wszystkiem — i wszystko mi niczem!
Choć ziemia jęknie, niebo się zachmurzy,
Choć świat się wzruszy, jak morze wśród burzy,
Wszystek rozpienion klęsk i wścieklizn zlewem,
A z góry przykryt czarnym, Bożym gniewem —
Zimną zostanę — ni będzie powodu,
Coby odmłodnił mą istotę z lodu;
Zimną zostanę, jak owi umarli,
Co z siebie całkiem człowieczeństwo zdarli,
I bez współczucia patrzą z wichrów gdzieści,
Z mgły, z za chmur, z czyśca, na ludzkie boleści,
Sami męczarnią bez życia tak zdjęci,
Że tylko życia ten brak im w pamięci!
Ja taka sama umarła, jak oni:
Nic już ziemskiego w mego serca toni,
I tak przed ludzi jak Boga obliczem
Nic mi jest wszystkiem — i wszystko mi niczem!
Choćby krzyknęła nagle w okół tłuszcza:
„Oto na chmurach sam Chrystus się spuszcza,
Oto już trąbią na sąd aniołowie!“ —

Duch mój i na to już nic nie odpowie.
W ciemnym pokoju moim pozostanę,
Ani wybiegnę na próg, spojrzeć w górę
W Niebo rozdarte, w zachwianą naturę,
I na dół — w tłumy strachem rozdeptane,
Choćbym i chciała ręce w modlitwiany
Krzyż jaki złożyć — zeschłe serca rany
Nie dadzą rękom. Chyba jak kolumna
Ścięta upadnę — i tak się potoczę
Bezuczuciowa, trupia, bezrozumna,
Bo duszy we mnie zagasło przeźrocze,
I tak przed ludzi jak Boga obliczem
Nic mi jest wszystkiem — i wszystko mi niczem!
Nic — nic — niestety! oto słowo moje!
Oto ma wiara, moja tajemnica;
Przez nią niczego w świecie się nie boję,
Przez nią mnie w świecie już nic nie zachwyca!
Ach! jakże dawniej lękać się umiałam,
Ach! jakież dawniej rwały mnie zachwyty:
Kochałam morze, ląd, gwiazdy, błękity,
Cała z strun drżących — a dziś z głazu całam!
Ach! bo jednego człowieka kochałam,
I świat mi wszystek wyglądał od niego
Rajem dóbr świętych — dziś pustynią złego,
Złego i nudy — ciemnością, milczeniem,
Wszechzmartwiałością, a nie wszechstworzeniem.
Trumna bezdenna mnie się wydrążyła
W tem sercu, kędy nie mieszka już siła
Dawnych przywiązań — i najgorzej rani
Mnie, że ran dawnych nie ma w tej otchłani!
Póki ból — póty duch się jeszcze pieści,
Lecz bezbolesność — to piekło boleści!
Ach! za łzę jedną, z tych oczu mych lejną,
Dziesięć lat życia! bo bez tej łzy jednej
Jam potępioną już i beznadziejną
Na wieki wieków — i chleb mój powszedny
Będzie: śmierć wieczna. O! ja biedna, biedna!

Boże mój, Boże! gdzie jest ta łza jedna,
Niech mi ją anioł jaki tam wyjedna,
By mi przed ludzi i Twojem obliczem
Wszystko nie było — tak jak jest — ach! niczem.
Jesień, 1848 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.