[138]PRZY SMUTNEJ WIEŚCI.
Podajcie czarę! — Cóż to? wy myślicie,
Że się tak łatwo od trucizny kona?
O! kto z mogiły czerpnął krew i życie,
Do pogrzebnego kto nawyknął dzwona,
Kto ducha wprawił do ludzkiego jęku,
I oręż nagi lub piorun ma w ręku,
Nie kona!
Cóż? — a jeżeli ta pierś jako lutnia,
Gromową dłonią nieszczęścia dotknięta,
Jękiem słuchaczy swoich nie osmutnia,
Jeno wydaje głos, co targa pęta,
I tych, co marzą, — co śpią, ze snu budzi
I jeszcze kocha ludzi, jak nie ludzi.
Cóż? — a jeżeli ta pierś odtrącona
Od tej, co niebo tchnęła w nią oczyma,
I ten śmiertelny cios stale wytrzyma
I ni się skruszy, ni rozpłynie w jęku,
A miecz i piorun pozostaną w ręku...
Cóż? czy się łatwo od trucizny kona?
[139]
Marzyłem — cierpię — kocham — ach! szaleję —
Lecz myśli moje wiedzie szlak słoneczny —
Tam, gdzie harmonii duch przebywa wieczny
I przyszłe ludom tka z promieni dzieje!
Ja wiem, pod jakim ja zrodzony znakiem:
Duch mój nie kwiatem wonnym, ale — ptakiem!
Dwa są nieszczęścia: w jednem serce pęka;
Drugiem rażony duch na chwilę klęka,
Pochyla czoło i patrzy ponuro,
Że mu się słońce zasłoniło chmurą.
O! ale potem, choć w pół jeszcze marzy,
O swej anielskiej wspomni sobie straży,
Blask własny w serce przeleje rozdarte
I znów skrzydlaty powróci na wartę; —
Potem, jak piorun, ku niebu się rzuci,
Rozetnie chmurę w pół... i z słońcem wróci.
Podajcie czarę! — co tam w niej na spodzie,
Wie mój Stróż Anioł. Mnie łza śćmiła oko;
Czuję, że pierś mi krwawy cień przebodzie,...
Czuję, że w duszy ból utkwi głęboko...
Podajcie czarę... Pełna! jeśli zbladnę,
Ocućcie! — Gromem zbudźcie — gdy upadnę!
6 grudnia 1857.