[366]XLVIII.
Rak.
Ah, cóż to za dziwne zwierze
Ten rak — śmiéch mnie pusty bierze,
Patrząc jak on czasem chodzi!
Bo gdy naprzód nic nie szkodzi,
Ale powiedz Ojcze drogi,
Czyliż na to służą nogi,
By się cofać?” „Wszystko w świecie
Ma swój powód, drogie dziécię;
Ja nie winię wcale raka,
Gdy natura jego taka...
Więcéj powiem: często ludzie,
W gorączkowych snów ułudzie,
Rozmarzeni szałem młodym,
Spieszą tłumnie szybkim chodem,
A żaden z nich w swym zapale,
Nie pomyśli o tém wcale,
Co minęło. Lud się garnie
Do nowych idei gwarnie:
Naprzód! naprzód! krzyczą społem,
Przed postępem biją czołem,
Pragną czasu bieg wyprzedzić,
Wszystko umiéć, wszystko wiedziéć,
Nikt jednakże z mędrców świata,
Nie chce myśli w zbiegłe lata
Zwrócić, gdzie przeszłości ślady,
By z cnót przodków brać przykłady.
[367]
Ten rak swym dziwacznym chodem,
Postępowcom mówi młodym:
Idźcie naprzód szybkim krokiem,
Lecz sięgnijcie czasem wzrokiem
Po za siebie w stare dzieje,
Tam tyle wspomnień jaśnieje;
Bo w téj krótkiéj dni osnowie,
Co się życiem ludzkiém zowie,
Gdy siłę faktów obliczym,
Dziś bez wczoraj będzie niczém.”