Roch Denar, skrybent mieszczański (1902)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Roch Denar, skrybent mieszczański |
Pochodzenie | Stare miasto Obrazki z niedawnych lat cykl Typy z zaułków |
Wydawca | Drukarnia Narodowa |
Data wyd. | 1902 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
I.
Jak widmo ciche i senne,
Wśród miejskich zgiełków wrzawy,
Dziwaczna snuje się postać
W ulicach starej Warszawy.
Ta postać żółta i chuda,
Niby Piotrowin wskrzeszony,
Dziurawą nosi opończę
I ślepców daszek zielony.
Zaledwie szóstą nad ranem
Wydzwonią miejskie zegary,
Z psałterzem wielkim pod pachą
Piotrowin sunie do Fary.
Na płytach krzyżem rozłożon,
W świątyni modli się Pańskiéj —
To z mrących typów ostatni:
Roch Denar, sługa mieszczański.
II.
W sławetnym rodzie Szelągów
Roch życia spędził trzy ćwierci —
Był wiernym sługą i druhem
I wiernym będzie do śmierci,
Z ich domem zżył się, z ich sklepem
I sam już nie wie od kiedy —
Jan Kanty, kupiec nad kupce,
Seniorem rodu był wtedy.
Przemija wszystko na świecie,
Po jasnych płyną dni czarne —
Szelągów wielka fortuna,
Jak inne, poszła na marne.
Dziś senior z synem śpią w grobie,
Trumienne kryje ich wieko —
Maleńki Szeląg, wnuk Jana,
Pod Rocha został opieką...
III.
W domostwie brudnem i starem
Ubogie dwie są facyatki,
Tu w oknie czaszka lśni trupia,
Tam stoją pachnące kwiatki.
Pierwszą posiada młodzieniec,
Co Eskulapa jest sługą,
Roch Denar z Jankiem Szelągiem
Facyatkę zajmuje drugą.
Dziadzisko zna się na piśmie,
Nielada talent ma w łapie,
Miłosne listy gryzmoli
I z tego profit mu kapie.
Haruje Denar dla Janka,
Co jest i mądry i śliczny —
Za dziesięć złotych na miesiąc
Uczy go student medyczny...
IV.
Gdy już facyatkę swą przędzą
Szara godzina osnuła,
Gawędzi z młodym studentem
Roch Denar, stary gaduła.
Ubogi medyk z swym uczniem
Słuchają wielce ciekawi,
A dziad z tradycyi mieszczańskiej
Przeróżne dziwy im prawi.
Jaki to w rodach prastarych
Dostatek, splendor był pański,
Jakie to serca szlachetne
Gorzały w piersi mieszczańskiej!
Dziś są dziedzice ich fortun,
Lecz niema ducha dziedziców,
»A byli szewcy, mospanie,
Lepsi od pięciu szlachciców!...«
V.
Roch Denar z kunsztem niemałym
Rzemiosło wiedzie swe nowe,
Zna tajemnice kucharek
I młodszych[1] sprawy sercowe.
W niedzielę dziewcząt i chłopców
Do Rocha ciągnie procesya —
Na temat: kocham — nie kocham
Walna odbywa się sesya.
Z »dam« każda pragnie wyjść z stanu
Panieństwa albo wdowieństwa —
»Niech-no pan pisarz napomknie
Coś niby... wedle małżeństwa...«
Młodzieńcy czapki miętoszą,
Dziewice z wzruszenia bledną...
»Ko-cha-ny... Nie bój się panna!
Dalibóg, ja trafię w sedno...«
VI.
Jaś wyrósł, jakby na drożdżach,
Denar wyłysiał ze szczętem,
Uczeń studenta medyka
Jest sam medycznym studentem.
Dyploma zyska już wkrótce,
Już wkrótce będzie doktorem,
Z Rochem o świetnej przyszłości
Gawędzi nieraz wieczorem.
A wtedy w oczach Denara
Łez wielkich świecą brylanty:
»Jak-by to cieszył się, chłopcze,
Nieboszczyk dziad twój, Jan Kanty...«
Jaś duma, starzec w kąciku
Szlocha i nosem pociąga —
Gorąco kochał Roch Denar
Jana Kantego Szeląga...