Berek Jawor (1902)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Berek Jawor |
Pochodzenie | Stare miasto Obrazki z niedawnych lat cykl Typy z zaułków |
Wydawca | Drukarnia Narodowa |
Data wyd. | 1902 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na commons |
Inne | zbiór zbiór |
Indeks stron |
I.
Na Zapiecku, gdzie od śpiewu gwarnie:
Z handlu ptactwem słynne są te strony!
W starym sklepie trzyma antykwarnię
Berek Jawor, mąż w Piśmie uczony!
Rebe Jawor, starzec siwogłowy,
Sztuka dumna, chuda a wysoka.
Nosi czarny żupan atłasowy
łokciową[1] brodę ma proroka.
Kiedy stanie w progu swojej budy,
Ogniem rannych natchniony pacierzy,
Ma powagę dawnych synów Judy:
Sług Jehowy: wieszczów i rycerzy!
A gdy Jawor wspomni niebo Wschodu,
Z ust mknie jękiem, w oczach łzą majaczy
Oplwanego tęsknota narodu,
Wiecznych rabów i wiecznych tułaczy!
II.
Berek Jawor w antykwarni staréj
Starożytnych zbiory ma rupieci:
Kurantowe stoją tam zegary,
Rdzawą klingą »augustówka« świeci.
In effigie u Jawora finał
Mają damy, piękne jak anieli,
Często gęsto cenny oryginał:
Pinxit Lampi, albo Bacciarelli.
Szczątki świata, co już śpi w mogile,
Rebe Jawor szanuje wysoko,
Jak gemurę lub chymesz zna style,
Styl renesans, empire i rokoko.
Nieraz prawnuk, gwoli swej kieszeni,
Kord pradziada sprzeda mu skrwawiony —
»Zły kto ojców spuścizny nie ceni!«
Mówi Jawor, mąż w Piśmie uczony!
III.
Gdy lśni zorza na niebieskiej strzesie,
Gdy swą siatkę zwiną mroki — tkacze,
Rebe Jawor w cyces i w tałesie
Nad syderem kiwa się i płacze.
Tchnie zgnilizna z ścian pokrytych brudem,
W małych szybkach odblask świtu płonie,
Rebe Jawor płacze nad swym ludem
I wyciąga do Jehowy dłonie.
Oto w mękach marły ojce nasze!
Oto kość ich wiatr po polach miota!
My gorzkości mieli pełną czaszę!
My gehennę przeszli za żywota!
Azaż puści na cierniowym szlaku,
Azaż lud swój poda krwawej doli,
Ten, co gadał z nim w ognistym szlaku
I z egipskiej wywiódł go niewoli?!
IV.
Sabbat. Leżąc w szafranie, jak w złocie,
Pachnie szczupak, (niech będzie na zdrowie!)
Reb ucztuje w odświętnej kapocie
I w sobolim kołpaku na głowie.
Rebe! sabbat! uroczystość taka!
Rebe! przecz ty ucztujesz samotny?
I reb Jawor odsuwa szczupaka
I przeszłości wzywa niepowrotnéj.
Ot, dziękczynne szepcą z nim pacierze
Stary Nuchim, Eli, brat Gedala,
Piękna Rachel narządza wieczerzę,
Pilna Sarah już światło zapala.
Biada! wszystkich! wszystkich pogrzebiono!
(O, Jehowa! tobie hołd trzykrotny!)
Szabasówki mdło w mnoruhu płoną,
Rebe Jawor ucztuje samotny!
V.
Ma reb w sercu ranę wiecznie świeżą:
Jego Eli śpi w dalekiej ziemi,
Tam gdzie kości katolickie leżą,
Razem z kośćmi leżą żydowskiemi.
»Zgasł mój Eli, jak świeca zdmuchnięta,
Taką ładną śmierć mu dał Jehowa...
Pan dobrodziej Majzelsa pamięta?
Pan dobrodziej nie widział Jastrowa?
Dobre czasy! wtedy żyd był bratem,
Całkiem łatwo pozna pan z cmentarza,
Coś się złego zrobiło ze światem,
Pan dobrodziej tego nie uważa?...«
I blask dziwny twarz wypiększa zmiętą
I z ócz żyda kapią łzy ogromne, —
»Oj, to święto było, wielkie święto!
Ja do grobu jego nie zapomnę!«
VI.
Zebrał Jawor żniwo cierpień sute,
Zdawna gorzkim karmi się on chlebem,
A któż po nim odprawi pokutę?
A któż kadysz odmówi po rebem?
Na sen wieczny córki nie utulą,
Syn nie skropi łez gorących rosą,
Obcy przyjdą z śmiertelną koszulą,
Na mogiłki obcy go poniosą!
A gdy Jawor duma tak w swej celi,
Łzy mu kapią, jak woda ze zdroja,
»Gdzie ty? woła — gdzie ty, o mój Eli?
Gdzie ty Rachel, piękna córo moja?«
W stare Miasto wpada zmrok tumanem,
Zdala farne rozbrzmiewają dzwony,
W brudnej izbie korzy się przed Panem
Rebe Jawor, mąż w Piśmie uczony!...