Błądzę w rozpacznym kołowrocie, W zaparte topiąc wzrok wrzeciądze, Kędy się najgorętsze żądze
W zachodu roztapiają złocie
Jak liście w beznadziejnym locie Błądzę.
Kędy podążam? czem się rządzę?
To kąpię ducha w snów tęsknocie. To go w ulicznym tarzam błocie... Błądzę
I nic wiem nic i nic nie sądzę,
Tylko, te gdy go poddam w splocie
Wzgardzonych ramion — złud pieszczocie... Spopielę go i roznierządzę... Błądzę.
II.
Bądź moją kochanie! To o czem sny roją, Co ducha jest zbroją
I wieczne ma trwanie
Słów tworzy otchłanie: Bądź moją!
W marzeniach, co poją,
I w żądz huraganie
Aniele, szatanie — Bądź moją! Niech szczęścia ostoją
Twój uścisk się stanie...
W twych tęsknot rydwanie Niech sny się ukoją — Bądź moją!
Szarą godziną, myśli jak mrok szare, Wypełzną z mózgu... wstęgą zimną, siną. Serce wkrąg w uścisk wężowy owiną
I wszystkie rany w niem rozjątrzą stare,
Zwarzą nadzieję i zagłuszą wiarę Szarą godziną.
Jak nad pogodną zwieszone równiną
Chmury wkrąg błękit zasępią w chwil parę.
Tak one wnoszą we mnie jadu czarę. Szarą godziną.
Nad miarę-m kochał, — to jest moją winą
I cierpieć za to muszę dziś nad miarę,
Całą moc ducha złożyć na ofiarę I truć się codzień tą myślą jedyną, Szarą godziną.
Na mojej drodze pustka leży... Gdziebądź źrenicą puszczę wodze, Nigdzie niczego nie znachodzę.
I myśl za niczem w ślad nie bieży,
I w jutra brzaski duch nie wierzy, Na mojej drodze.
Ani radości ani trwodze
Nie palę ognia z mych wybrzeży
I śród nich stoję na rubieży — Na mojej drodze.
Jeśli się dotąd z życiem godzę.
To, że chce ujrzeć tryumf świeży
Losu, kiedy się ze mną zmierzy... I już dziś w krwi serdecznej brodzę — Na mojej drodze.