[302]ROZKOSZE TO MOJE.
Rozkosze to moje,
Te wierzby, te zdroje!
Wesoły, pijany wzrokiem,
Cóż bo ja nie śniłem!
To niby że bytem
Raz zdrojem, to znów obłokiem —
I zda się że lecę,
Że dzwonię, że świecę,
[303]
Że skrzydła gołębie mię niosą —
Żem cały westchnieniem;
Że żyję promieniem,
Wonnością poranną i rosą.
Żem cały w błękicie,
Że nie wiem co życie,
Wiem tylko żem boże pacholę;
Że Pan Bóg mi daje
Te łąki, te gaje,
I wody, i lasy, i pole.
I pokąd rozkoszy
Łza rzęsna nie spłoszy —
Pokąd się na dziecię nie zchmurzą,
Niebiescy dziedzicy
Niewielkiej różnicy,
A jeźli — to pewnie nie dużo.
To w piersiach kochanie
Ta radość, to łkanie,
To było jak gwiazda w błękicie:
Bezchmurne, bezgniewne,
Wesołe i rzewne,
Ot takie, jak Pan Bóg dał życie.
[304]
I chociam nie padał,
I chociam nie gadał
Zadane od matki pacierze;
To w Boga jasności,
To w Boga miłości
Tak wierzę, tak wierzę — tak wierzę!
Nie byłem ja psotny,
Odludek, samotny —
Pod ścianą chruścianą przysiędę;
Piosenki układam,
Nie wiedzieć co gadam,
Śni mi się i z głowy coś przędę.
Pamiętam dwa dźwięki
Mej pierwszej piosenki,
A nikt ich za nowe nie przyzna —
Jak ludzi tam dużo,
Wciąż wtórzą a wtórzą,
Te hymny: ojczyzna i blizna —
Ojczyzna — i w jęki,
I koniec piosenki,
I tylko łez rzewnych obfitość;
[305]
I z duszy się snowa
Wymowa bez słowa,
I w niebo spojrzenie o litość.
A niebo tak jasne,
A słońce tak krasne,
Taka tam spokojność na wieki —
Po smutku, po bólu,
Tak cicho na polu,
I takie śpiewanie od rzeki.
«Ojczyzna!» do koła
Bór woła, zdrój woła,
I modre odległych gór grzbiety;
A woła jak płaczem,
I nie wiem sam za czem;
Lecz dzisiaj to wiem już, niestety!
Tajemnie, jak z głębi,
Głos co mnie wskroś ziębi,
Kraj cały jak widzisz, to blizna!
Ta blizna jest żywa,
Krwią spływa, łzą spływa,
A zowie się blizna — ojczyzna.
Z tą myślą gdzie siędę,
Piosenkę wciąż przędę,
[306]
A po co? a na co? dla kogo?
Nic nie wiem, nie pytam?
Anielską nić chwytam,
I znowu mi ciężko, choć błogo — !
Zkądś słowa przychodzą,
Zkądś myśli się rodzą,
Wyraźnie ktoś mówi pod czołem:
Ze sobą nie sami,
Z uśmiechem i łzami,
Sierota się zmawia z aniołem.
O! wieku mój złoty,
O pieśni tęsknoty,
Ubogich w ojczyźnie dzieciątek!
Wciąż z waszej ja treści
Wysnuwam powieści —
Przez wieki starczycie na wątek.
Nie z książek to źródło
Swe wody wywiodło,
Nie z marzeń, jak prawi oszczerca;
Lecz z smutku i z bolu,
Co wieje po polu:
Z pod mogił, z pod krzyżów, z pod serca!
Teofil Lenartowicz.