Rzetelnie znaczy krytycznie?

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Czechowska
Tytuł Rzetelnie znaczy krytycznie?
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rzetelnie znaczy krytycznie?

nr 6/2015


Zdarzyło mi się ostatnio otrzymać ocenę za pracę, jaką wykonywałam przez prawie cały ubiegły rok. Ocena co prawda nie była skierowana bezpośrednio do mnie, gdyż oceniany był projekt, nie zaś uczestniczące w nim osoby, niemniej za każdym przedsięwzięciem stoją przecież konkretni ludzie i nawet jeśli się ich wprost nie wymieni, to właśnie ich działania są oceniane. Dlaczego o tym piszę? Gdyż dawno już jedno pojedyncze zdanie tak mnie nie zdemotywowało.

Jak się zapewne domyślacie, nie było to zdanie: „Dobra robota!”. Nie było to także zdanie zawierające inwektywy. Był to profesjonalnie (konkretnie, informacyjnie) sformułowany komunikat, wskazujący jeden aspekt danej pracy, który można było nazwać niepowodzeniem (a ściślej mówiąc element, który jeszcze nie został zrealizowany). Cały rok pracy wielu osób został sprowadzony do jednego zdania o negatywnym wydźwięku. Opadłam z sił.

Czy oczekiwałam samych pozytywów? Nie, zawsze coś można zrobić lepiej, ale udało się nam w ramach tego długofalowego projektu w pocie czoła zrealizować lub zainaugurować kilka dużych przedsięwzięć, więc ta ocena mnie zaszokowała. Poczucie niesprawiedliwości było na tyle duże, że postanowiłam u źródła zapytać, dlaczego nasze działanie zostało w taki a nie inny sposób skomentowane. Było to dobre posunięcie. Poznałam motywy i metodologię oceniania i nie ma już we mnie żalu do zespołu oceniającego. Oni także, jak ja przez ten ubiegły rok, starali się wykonać swoje obowiązki jak najlepiej. Nie ma jednak we mnie zgody na taktykę, jaką obrali.

Powiedziano mi, parafrazując: „Chcieliśmy to zrobić rzetelnie, zerojedynkowo, bez rozmytych sądów opartych na czyimkolwiek widzimisię, przyjęliśmy konkretne kryteria i nie rozpisywaliśmy się” i dodano jeszcze „To nie tak, że nie widzimy na tym polu żadnych pozytywów”. Reasumując: projekt, w którym jeden punkt został oceniony negatywnie, uzyskał finalnie notę zero. I gdzie w tym jest rzetelność?!

Jednym z ważnych elementów mojej pracy zawodowej jest ocenianie. Wiem, że ciężko w tej materii o sprawiedliwość, bo czasem mam podświadomą ochotę podwyższyć wynik studentom, którzy zaskarbili sobie moją sympatię, innym razem wręcz odwrotnie. Dlatego wiem, że jakieś kryteria trzeba przyjąć i starać się ich nie naginać. W żaden sposób nie powinno to jednak redukować informacji zwrotnej. Zdecydowanie najłatwiej jest wypisać tylko błędy/porażki/niedociągnięcia, które zaważyły na naszej opinii. Choć to lepsze niż suchy stopień, nie jest to jeszcze rzetelne podejście do sprawy. Naprawdę czyste sumienie mam dopiero wtedy, kiedy powiem danej osobie zarówno o dobrych stronach jej pracy (nawet jeśli było ich niewiele), jak i skrupulatnie opiszę i uzasadnię negatywy.

Wymaga to nieraz sporego wysiłku i niemało czasu, jednak staram się w takich sytuacjach „nie oszczędzać papieru”. Czy po to, aby osoby ocenianej nie zdemotywować? To tylko jeden z plusów porządnej informacji zwrotnej. Najważniejszy polega na umożliwieniu uczenia się w działaniu, które ostatecznie przekłada się na efekty pracy. Wbrew ludowemu porzekadłu nie uczymy się tylko na błędach.

Ten, kto często przebywa w otoczeniu małych dzieci, wie, że zdecydowanie silniejszym bodźcem od „A nie mówiłam, że spadniesz?!” jest „Świetnie to zrobiłaś, brawo!”. Prawda ta sprawdza się także w przypadku dorosłych, więc „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.