<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Bohdan Dziekoński
Tytuł Sędziwój
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1907
Druk Piotr Laskauer i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IX.
Przepowiednia.
„Com tylko mógł, czyniłem, aby ich odwrócić od tego zamiaru, nie chcieli mi wierzyć. Wtedy mimowolnie pokazywałem im drogę; lecz zaręczam ci, wszyscy upadli, żaden z nich się nie wrócił.
Jeżeli ci życie miłe, to wróć się.“
Tysiąc nocy i jedna.

Trzeci, naznaczony dzień zbliżał się już do końca, kiedy Sędziwój, oparty o mur, na przeciwnej stronie ulicy swojego mieszkania, zamyślony wpatrywał się w potworne kamienne ozdoby domu Tholdena; zaczynał dopiero rozumieć symboliczne ich znaczenie. Jakkolwiek stałe było jego postanowienie, wzdrygał się z trwogą, gdy spoglądał na wejście do tego domu otoczone splotami strasznego potworu; na wyraz okropny, szyderczy jego paszczy i na bolesne spojrzenie ofiar jego.
Kosmopolita trącił go po ramieniu.
— Zbadałem — rzekł Polak — całe swoje jestestwo i jedyna żądza moja jest żyć dla prawdy. Zrzekam się ziemi i wszystkich jej powabów.
— A więc niech się spełni twój los, jak przepisano. — W kościele Panny Maryi jest grób Tholdena, na jego piersiach znajdziesz kamień mędrców, obok pergamin, zawierający tajemnice przygotowania go. Rękopismu jednak nie zrozumiesz, dopóki stosownem życiem umysł twój nie przebędzie lat próby. Kamień mędrców, rozpuszczony, nadaje nieśmiertelność; kto jednak nie przygotuje ciała stosownem życiem, kto wroga rodu nie zwalczy, dla tego taki napój jest gwałtowną trucizną. A teraz żegnam cię; po spełnionych latach próby, zobaczymy się znowu.
Jeżeli w czasie przedsięwzięcia bojaźń ogarnie cię i zechcesz zaniechać zamiaru, tym oto płynem, potrzej sobie skronie, resztę wylej, a widma znikną; drugi raz nie będziesz mógł wstępować dziedzinę niewidzialnych.
Gdy wędrówkę rozpoczniesz, ja już będę daleko. A teraz, widzę oto nad Bazyleą unosi się anioł zniszczenia, krew i morowa zaraza! A ten wspaniały kościół, w którym ostatni grób poruszysz, ogień wybawi od zniewagi.
Mistrz oddalił się, a młodzieniec po chwili dumania, rozbił kryształową flaszeczkę o kamienne rzeźby domu. Ostatni sposób ratunku i cofnięcia się sam od siebie oddalał.
— Jeśli odwaga ma mnie opuścić — wyrzekł — to lepiej upaść, niż się wracać!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bohdan Dziekoński.