<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Pieśń o stu koronach
Pochodzenie Słówka. Zbiór wierszy i piosenek
Wydawca Księgarnia Polska B. Połonieckiego
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

PIEŚŃ O STU KORONACH.



\relative c'' {\clef treble
\key g \major
\time 6/8
\autoBeamOff
\repeat volta 2 {
b8 b c d4. |
a8 b c b4. |
g8 a \stemUp b \stemNeutral a4 g8 |
fis4 e8 fis4 d8 |
b' b c d4. |
a8 b c b4 b8 |
a a a a4 d8 |
fis4 e8 d4 r8 |
}
b4 b8 b4 b8 |
c b c d4 r8 |
b b b b4 d8 |
a4 a8 a4 r8 |
b4 b8 b4 b8 |
c b c d4. |
b8 b b b4 a8 |
g4 r8 r4 r8 \bar "."
}
[1]




Któż za młodości płochych lat
Nie lubił grywać w bakarata?
Gdy ostatniego wezmą blata
Ponuro się przedstawia świat.
Właśnie pociągnąć passę masz,
A tu pytają: gdzie pieniądze?
Tak smutnie po ulicach błądzę,
Gdy wtem znajomą widzę twarz!
Przyjacielu, powiadam mu,
Potrzebuję gwałtem koron stu,
Jak tylko trochę odegram się,
Z wdzięcznością oddam je.

Cynicznie tylko rozśmiał się,
Popatrzył na mnie jak na bzika,
W bocznej ulicy szybko znika
I gdzież ja teraz pójdę, gdzie?

Za chwilę szabes, pierwszy zmrok,
Drobnych w kieszeni ani troszkę:
Mniejsza z tem, wołam na dorożkę
Na Kaźmierz każę pędzić w skok.
Panie Gajer, mówię bez tchu,
Potrzebuję gwałtem koron stu,
Jak tylko trochę odegram się
Z procentem oddam je.

Popatrzył na mnie bestya żyd:
Jakie sto? niechże pan ochłodnie;
Jak pan ma sprzedać stare spodnie,
Bierz pan trzy reńskie i sy git.
Przeklęte bydlę, jeszcze drwi!
Rozpaczą nawpół obłąkany
Pędzę do mojej ukochanej,
Z bijącem sercem wchodzę w drzwi:
Ukochana, przybiegłem tu,
Potrzebuję gwałtem koron stu,
Jak tylko trochę odegram się
Z wdzięcznością oddam je.

Najdroższy, w tobie szczęście me,
— Powiada słodka ta istota —
Chciałabym mieć kopalnię złota,
Każde życzenie spełnić twe,
Lecz koron sto... w tak krótki czas…
Próżno się biedna myśl wytęża...

Ach, wiem już, wiem, poproszę męża,
Właśnie pieniądze ma jak raz!
Drogi mężu, powiada mu,
Potrzebuję zaraz koron stu,
Przyszedł rachunek za suknie dwie
Więc coś à conto dać chcę.

Takie głosy słyszę przez drzwi,
Naraz zmięszany mąż wypada —
Obie ręce szeroko rozkłada
I na szyję rzuca się mi.
Powiada tak, ściskając mnie:
Przyjacielu, wiesz, jak cię lubię —
Zgrałem się wczoraj do nitki w klubie,
A żonie boję przyznać się;
Wybaw mnie z sytuacji tej
I koron sto pożyczyć chciej,
Jak tylko trochę odegram się,
Z wdzięcznością oddam je.

Patrzę na niego błędny wpół...
To jakiś istny dom waryatów?
I potykając się wśród gratów
Szybko po schodach zbiegam w dół.
Och, rozpacz mnie ogarnia już —
Noc już zapada, czas ucieka:
Niezapłacony fiakier czeka,
O szóstkę wypadł z pyskiem stroż!

Przyjacielu, powiadam mu,
Idę właśnie szukać koron stu,
Jak tylko znajdę pieniądze te
Dam ci szóstki aż dwie.

Fiakrowi robiąc pański gest
W krąg objechałem całe miasto;
Dawałem procent dwieście za sto,
Wszędzie mi mówią: zastaw jest?
Moi państwo, przyszedłem tu,
Potrzebuję na fiakra koron DWU,
Jak tylko trochę odegram się
Z wdzięcznością oddam je!







  1. Przypis własny Wikiźródeł W takcie 8. poprawiono pierwszą wartość na ćwierćnutę zamiast ćwierćnuty z kropką (dla zachowania metrum).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.