Samuel Zborowski (Słowacki)/Akt III
AMFITRYTA
- W świecie duchów nie więcej dziś — nieszczęsna, ważę
- Jak martwe prawo... Duchy mają swoje twarze,
- Swoje serca... Ja jestem bez serca — bez lica,
- Bez miłości... Okropna żywotna martwica,
- Przed wiekami już w ręce Jehowy umarła.
- Bom chciała żyć i śmiercim się wielkiej wyparła,
- Przelękniona imieniem Jej... A ta różana
- Córka moja... to pierwsze dziecię — ta Heliana,
- Jeszcze dzieciątko w małej kołyseczce śpiące,
- W zwojach muszel... gdzie perły były jak miesiące
- W tęczach pooprawiane — sama się wydarła
- Blaskom... i oto pierwsza pod falą umarła...
- Z pereł pierwszych w najpierwsze przemieniona róże,
- Na pierwszym krzyżu — który w pierwszej był naturze
- Umarła...
NEREIDA
- O królowo... patrz, to światło krągłe!
HELIANA
- Jęczenia mię tu przeciągłe
- Pod wasze fale zwabiły.
NEREIDA
- Heliana, skąd ty?
HELIANA
- Z mogiły
- Podwodnej...
LUCYFER
- Ludzie ją popsuli.
NEREIDA
- Co? ona w chłopskiej chodziła koszuli.
LUCYFER
- Mieszkała w ciemnej chacie zadymionej...
- Innych korali prócz życzki czerwonej
- Nie znała... innych pereł prócz jemioły,
- A często, gdy ją parobek wesoły
- Wpół chwycił... kręcąc obertasa... to się
- Ta dusza... tutaj w aniołowym głosie
- Objawiająca... tam z chłopaka ręki
- Chciała na wolność — tfu! — przez jakie dźwięki,
- Aż wspomnieć mi strach.
NEREIDA
- Co?
LUCYFER
- Tak, Nereido...
- Ciało perłowe jej stało się kredą
- I wapnem... alma mater... matka ciała
- Diabelnie ją źle w ostatku ubrała
- I niski stopień... ciału naznaczyła.
- Patrz... ta złotawość cała... patrz, ta bryła
- Z ogni płonących... to gwiaździste ziarno
- Wyszło na świecie kłosem... chłopką czarną,
- Córką rybaka...
NEREIDA
- Co? jasna Heliana?
LUCYFER
- I byłaby tak dotychczas odziana,
- Gdyby nie jeden niechaj go pioruny! Wariat... co trącał w różne świata struny
- I natrafił w niej — tę, którą się zowie
- Reminiscencją...
NEREIDA
- Ach, patrz, ma na głowie
- Dwie złote gwiazdy...
LUCYFER
- Lecz trzeciej nie będzie,
- Chociaż przez róże przeszła i łabędzie
- I była jako ptak rajski na ziemi...
- Bo gdyby z trzema gwiazdami złotemi
- Przyszła... to wiesz ty... o to całe morze
- Przed jej obliczem pierzchłoby — a Boże
- Królestwo...
NEREIDA
- Co ty mówisz?...
LUCYFER
- Czas daleki...
- Jeszcze ty mażesz lać zielone rzeki
- Z alabastrowych dzbanków... albo blada
- Wieszać się mgłami — i prochem jak kaskada
- Około Jungfrau... i duch rzucać świeży,
- Podwiana wiatrem... na sennych pasterzy...
- Około których... trzody jak ze srebra
- Leżą... a w duchu twym tęcza i febra
- Może się jeszcze lać na biednych ludzi
- Przez dwa tysiące lat... aż się obudzi
- Ta, widzisz... z trzema gwiazdami na głowie.
- A jednak...
NEREIDA
- Cóż...
LUCYFER
- Gdy się w parowie
- Karpackim... zeszła z tamtym paliwodą,
- Musiałem kładką się sam stać i kłodą
- I żebra sobie samemu połamać...
- Bo nagle... duch w nich młody przestał kłamać
- I już... dochodził tajemnic żywota.
- Gdyby zaś doszedł... to ja, Iskariota,
- Mógłbym... lecz to być nie może w tym wieku.
- Lecz gdyby doszedł... to ja bym na ćwieku
- Drugi raz... albo gdzieś na starej gruszy
- Musiał się wyrzec... tej czerwonej duszy
- I kędzierzawych włosów... niezbyt czarnych.
NEREIDA
- I czegóż tu chcesz od elementarnych
- Pań... gwiaździc morza?...
LUCYFER
- Abyście tą złotą
- Zajęły... jaką podwodną robotą
- I nie puszczały na świat... — bo gotowa
- Uczuciem dostać ostatniego słowa
- I razem jako potężna i święta
- Zatracić nawet... nawet elementa
- I was...
NEREIDA
- Królowej to mów... oto wchodzi.
LUCYFER
- Błogosławiona, z której się narodzi
- (Dalibóg nie wiem kto?) Handel...
AMFITRYTA
- O szczenię!
- Jakie mi dziwne niesie pozdrowienie...
- Ach, to ten... patrzcie... go... słowami szczypie,
- A niegdyś w pierwszym czerwonym polipie
- Zgoniwszy brata na morskim błękicie,
- Jako krew na krwi... i sito na sicie,
- Błoto na błocie... warkocz na warkoczu,
- Położył na nim sto rąk, paszczęk, oczu,
- I tak pod spodem... gryźli się nędzarze...
- Aż moich białych nimf srebrzyste twarze
- I mój płynący wóz srebrnym delfinem
- Oblał się cały... jasnym karmazynem
- Krwi... co na piękne wód błękitnych łono
- Pierwszy raz twarzą ciemną i czerwoną
- Wyszła... On to jest... jeszcze dziś go widzę,
- Jako mózg pierwszy na nogi łodydze
- Nalany myśli czerwonych obłokiem,
- Bez serca jeszcze... a już z jednym okiem
- Poglądający na braci męczarnie,
- Jakby chciał pierwszą zapalić latarnię,
- Świecącą pierwszym... boleściom podziemnym.,
- A już w tym oku... a już w tym nikczemnym
- Pierwszym kawałku szkła, który wyciągał
- Z ręką... jak żebrak... — blask jakiś urągał
- Męczarniom braci — i przez krwawe światy
- Blask jakiś dziwny rzucał zezowaty,
- Niby pół wzgardy... niby pół litośny,
- Przelatujący jak piorun ukośny
- Albo nóż jaki krwawy rozbójnika,
- Który do wody chowa się i znika
- Razem z krwią, którą świeżo był oblany...
- On to... z pierwszymi... żywota szatany,
- W których już wzrok był — mózg i warkocz smoczy,
- Powydzierali sobie ze łba oczy,
- Mózgi potłukli na skałach... a sami
- Ssącymi w ziemię wrośli warkoczami,
- Sok cały... z ziemi... ciągnąc w zgniłe trzewa,
- Z pierwszych aniołów fali... pierwsze drzewa
- Na trzecim świecie...
LUCYFER
- Wszystko... Jasna Pani,
- Jest bardzo wierną historią otchłani,
- Iliadą płazów.
AMFITRYTA
- Cóż, kawałku drewna?
LUCYFER
- Jesteś jak morze rozhukane śpiewna,
- Lecz próżno twój głos fal tysiącem szczeka.
- Wiesz ty, że mówisz... już z duchem człowieka,
- Który nad tobą ma, o widmo stare,
- Stokrotną — z ciała swojego ofiarę,.
- Łamanie nieszczęść wściekłych akwilonów,
- Wieniec z tysiącznych dobrowolnych zgonów,
- Jaśniejszy dobrze od twego miesiąca,
- I ze zmartwychwstań ma wieniec tysiąca,
- I całe... z śmiercią pokonaną boje,
- Z krwi — o takie morze... jak to twoje,
- Może pokazać dzisiaj przed Jehową...
AMFITRYTA
- Ty płaz, co ziemię podłą ssałeś głową,
- Ty wrzos...
LUCYFER
- A pomnisz jaki?...
AMFITRYTA
- [...] piołunów.
LUCYFER
- Łżesz, mój najpierwszy strąk z hukiem piorunów
- Pękał... gdy czoło spod ziemi podniosłem,
- To tak... jak skała wystrzelona rosłem,
- Zaraz w niebiosach pokazując głową...
- Ja w drzewie siły moje piorunowe
- — Trzymałem jak Bóg... a kiedy, bywało,
- Podniosą korzeń przyduszony skałą
- I głaz odeprą, co mi członki ciśnie,
- To skała aż gdzieś pod gwiazdami błyśnie,
- Zaskrzy... się... skręci... jak iskra w niebiosach!
- I znowu spada... i znów mi na włosach
- Leży... a ja się pod górą nie zegnę.
- A pomnisz... jak ja, bywało, przybiegnę
- Cały w płomieniach... aż na twoje brzegi,
- A ty... na złotych muszlach — i szeregi
- Twoich Amfitryt... twoich Oceanid
- Znikają... Wtenczas ja zapalam granit,
- Piorunem kręcę się aż w morskiej czarze
- Jak słup dusz... który wstąpił na cmentarze
- I własnym kościom świeci. Bo na Ducha...
- W tym morzu wyschłym i polip ropucha,
- I płaz, co ze mnie miał warkocz szeroki,
- Grzyb mój serdeczny — i mózg jednooki,
- I wszelkie dawne — formy jak zjawiska
- Martwe do mego przybiegły ogniska
- Grzać się jak trupy...
AMFITRYTA
- Ha! Ojcze Heroda,
- A czy pamiętasz, jak ja — srebrna woda
- Wbiegłam na cmentarz ten?...
LUCYFER
- A czy pamiętasz,
- Jak się obudził pod falą ten cmentarz
- I żywot zaczął okropny na spodzie?
- Jak ja duch — w pierwszej obudzonej kłodzie,
- A już ostrożny... z wewnętrznej dorady
- Naprzód myśl z głową... posłałem na zwiady,
- Latarnie wielkie w łeb wprawiwszy sobie?
- A za tą... głową... i te gwiazdy obie
- Przeszły... gdzie ciało już drogę znalazło,
- Tam serce moje dopiero polazło
- T drogę własnym zmiatało ogonem.
- Bo ja sam pierwszym byłem Salomonem
- I pierwszą mądrą na tym świecie gliną,
- I pierwszą niegdyś najwyższą gadziną
- W czwartym żywocie.
AMFITRYTA
- Do mnie, Oceanki!
NEREIDA
- Królowa mdleje!
LUCYFER
- Stójcie... z tej poganki
- Ja, człowiek... muszą drwić myślą olbrzymią.
- Patrz na mnie... ja wąż... moje usta dymią,
- Wężowe oczy skrzą... kark się wyprężył,
- Jam wstał... i twoje otchłanie zwyciężył,
- I zostawiłem cię jak wieki starą,
- A sam... poszedłem do góry ofiarą
- W królestwo boże... a tyś tu została,
- Gdy ja sam, ciągły stwórca mego ciała,
- Tworzyłem siebie... kawał po kawale.
AMFITRYTA
- Precz stąd... Niechaj go pochłoną fale...
LUCYFER
- Cóż stąd... gdy w moim duchu leży na dnie
- Całe stworzenie...
NEREIDA
- Nie niszcz go... on bladnie...
- Zobaczył ducha... jasnego...
AMFITRYTA
- Dyjana...
DIANA
- W noc świętego Jana
- Przychodzą do was, matki,
- Po muszelki i kwiatki
- Dzieciątka Amfitryty,
- Które palą się blado...
- Anielskimi błękity...
- Szukajcie mego ciała pod zieloną kaskadą,
- W waszym królestwie leży...
AMFITRYTA
- Nie gardzisz nami...
DIANA
- Duch wasz błękitny i świeży.
- Dobrze mi tu...
AMFITRYTA
- Zapalcie jej, co w morzu świeci.
DIANA
- Z twoich ja jestem dzieci,
- Choć teraz bliższa Pana;
- Na śmierć ofiarowana
- W pierwszej złotej muszelce,
- Podobna zbawicielce
- Świata... Ukrzyżowanej...
AMFITRYTA
- A ten co?
DIANA
- Jeden z duchów obłąkanej
- I odwróconej od Boga natury...
AMFITRYTA
- Zniszcz go...
DIANA
- On cierpiał...
AMFITRYTA
- On zły.
DIANA
- Szedł do góry.
AMFITRIYTA
- Ale złe płodził...
DIANA
- Ale szedł z cierpieniem...
LUCYFER
- Zaprawdę, ciągłym błotem i płomieniem
- Rzucałem w niebo... jak wulkan... a oto
- Głos wymówiony cicho przez tę złotą
- Wydarł mi z ducha łzy... choć jestem dumny,
- Miłości wiatru... a wszystkie kolumny
- Padną... oto ja sam... Serce mi pęka...
AMFITRYTA
- Ty go żałujesz...
DIANA
- Boża nad nim ręka —
- Ciężyła srogo... to mój brat kochany,
- Lecz biedny... cała ziemia jest powieścią
- Jego żywota...
LUCYFER
- Na Boga... gdy z piany
- Podniosłem pierwszą moją węża głowę...
- Pierwszą myśl... wtenczas latarniami sześcią
- Już uzbrojoną... gdy te lazurowe
- Fale pod moją szyją... grać zaczęły,
- Gdy oczy... kołem obiegły błękity,
- Kołem obiegły błękit i stanęły
- Na złotym kręgu słońca... jak zabity
- Upadłem w morze i skryłem się na dno,
- Skąd po stu latach aż — stałem się śmiały
- Wyjrzeć z otchłani... dzisiaj człowiek mały,
- Dziś dzieci nawet już małe nie bladną,
- Obznajomione... z tą złotą pochodnią...
- Ale pierwszy raz... ja wężem pod nią,
- Z łuską, co strachem stanęła na grzbiecie,
- Z tym słońcem pierwszy — sam na sam na świecie.
- Pierwszy raz Cóż są dziś rycerze świetni Musiałem mój strach ogromny... stuletni,
- Krwią moją węża... mój strach wtenczas głodny,
- Strach ciemny... mój strach stuletni — podwodny.,
- Czuciem powzięty... sam myślą_osłabić,
- Przeżuć... pod serce wziąć... i sercem zabić
- Jako gadzinę... A gdy po stu latach
- Ujrzałem złotą marę taką samą...
- Krągłą... co była niby dnem i jamą
- Żrącą mi oczy... gdy znów na bławatach
- Morskich ujrzałem ten krąg — z ognia duszą,
- Tom ziewnął... całą mą ognistą duszą,
- Ziewnąłem... niby zwąc z sobą do walki
- Tę słonecznicę... gdzieś mojej rywalki
- Duszy słonecznej tarcze...; a świst węża
- Był pierwszym głosem — z pierwszego oręża
- Myśli dobyty... Wy, co dziś śpiewacie,
- Z mojego świstu... z mego zadziwienia
- Macie pieśń, struny... co serce kamienia
- Kruszą... a żaden mi nie powie — Bracie —
- Kiedy upadłem...
DIANA
- Ach, ja siostra twoja,
- Ja z tego samego zdroja,
- Co ty... stworzycielka róż...
- Żałuję ciebie...
LUCYFER
- I cóż?
- Czy mi smutek był nieznany...
- Gdy w piątym dniu nad limany
- Błotne... wyszedłem na nowo,
- Spokojność moją wężową
- Oddawszy... Bogu w ofierze
- Za głos... za tę pieśń, co bierze
- Serca... a gdy nieszczęśliwa,
- To z niebios anioły zrywa
- I znosi... jak gwiazdy na ziemię...
- Ja wąż... ja wężowe plemię,
- Zarodziłem ten świat siny...
- Gdzieś pierś... pierwszy znak matczyny
- Jak pierwsza pieczęć miłości —
- Przypieczętowała twory...
AMFITRYTA
- Ach, duch go porwał... i świata kolory
- Są w jego słowach...
DIANA
- Zapomniał o złości,
- Sama cierpiąca moc w nim teraz gada...
LUCYFER
- T tam... bywało, gdy noc mgłami blada
- Padnie... gdy księżyc wielki, jasny, siny
- Patrzy... a tam gdzieś krzyczą Lamantyny
- Na skał urwiskach... to ja... już na górze
- Z pierwszą chorągwią ducha w tej naturze,
- Z pierwszą boleścią... ducha naprzód idę,
- Jak pierwszy jaszczur... dziś tę piramidę
- Tworów... stworzoną dziwnie a ogromnie,
- Bóg zniszczył... ale są gdzieś wszakże gnaty,
- Które tam jeszcze w ziemi świadczą o mnie,
- Gdy burza wejdzie w Sybir lodowaty
- I te mogiły... trochę popodnosi.
- Są ślady, że mój duch o skrzydła prosi,
- Robi je sobie myślą... czuciem stwarza
- I leci na kształt pierwszego mocarza
- Pierwszym jaszczurem... w podróż kolumbową,
- Pierwszą gadziną jakąś... z ptaka głową
- I z jednym skrzydłem... które może był
- Z ognia... bo pamięć moja pod mogiłą
- Z myślą takiego smoka... spała w ziemi,
- A zmartwychwstawszy, dziś jeszcze pamięta...
- I kolorami go sobie złotemi
- Pisze w powietrzu...
AMFITRYTA
- Ach, smok...
LUCYFER
- A okręta,
- Wybudowane z kości, ciał, mięs, trzewów,
- W tę podróż... za mną, latarnią i smokiem,
- Szły... całe pola objadać z zasiewów,
- Świat cały z lasów... obedrzeć... i krokiem,
- Gdy na nie piorun szedł Boży i woda,
- Nie ustąpiła ta straszliwa trzoda,
- Gotowa pozrzeć świat... rozmiłowana
- W pokarmie... a ja! na świętego Jana
- Klnę się... leciałem przed nią... jak latarnia,
- Jej wódz... lecz większy niż brat...
DIANA
- O! męczarnia.
- Jak ten się straszny duch... z wspomnieniem łamie.
DUCH
- Patrz, na mym czole brylantowe znamię
- Tych wszystkich rzeczy... pamięć moja całą,
- Przed Panem Bogiem moja wielka chwała,
- Moje ojcostwo... względem duchów bratnich
- Jako zagadka rozwiązań ostatnich
- Bliska... pisana stoi... — Kto przeczyta...
AMFITRYTA
- Korony mojej i władzy pozbyta,
- Drzę cała przed nim...
DIANA
- Nie drzyj, morska perło...
- Ja mu wydarłem pierwsze ducha berło...
- Ja mu wydarłem pierwsze świata słowo...
- Ja z pochodnią purpurową
- Szłam przez szósty dzień stworzenia,
- Z kryształowego kamienia
- Razem wyrwana z Helionem...
- Naszym są dziś złotym tronem
- Natury formy ostatnie,
- Wszystkie harmonijne, bratnie,
- Mające za cel człowieka...
- Dlatego, patrzaj, ten anioł się wścieka,
- Że większy od nas postacią i żarem
- Jako poeta, upity nektarem,
- Tworzył... okropność z szalonego ducha,
- A my, złotego łańcucha
- Nie puszczając z naszej dłoni...
- Od białej sadów jabłoni
- Do dębu... co w lasach stoi,
- Okryty pszczół harfą złotą...
- Od ptaszka, co liścia się boi,
- Od orła... co chmur ciemnotą
- Otoczon i piorunami,
- Wszystkośmy stworzyli sami...
- A on... przeciskał się przez tę naturę...
AMFITRYTA
- Skończ!
DUCH
- Wężem...
AMFITRYTA
- Świat mi cały rozwiniecie
- Z waszej pamięci...
DIANA
- Ach! ja na tym świecie
- Gdy jestem... to jak pierwszy raz kwitnąca.
- Czasem się tylko... jakiej tajemnicy
- Dowiem od gwiazdy — albo od miesiąca;
- Albo błękit okolicy
- Czasem mi ją zaśpiewa... albo jak pochodnia
- Nad lasami świecąca, biała gwiazda wschodnia
- Powie, gdym... niepamiętna...
AMFITRYTA
- Ach, Dyjana... ty smętna,
- Jak ci pomóc?...
DIANA
- Siostrzyce,
- Koralową trumnicę
- Zróbcie mi na dnie fali,
- Dajcie bukiet z Korali
- I poduszkę perłową,
- Dwie morskie gwiazdy w nogach
- I dwie gwiazdy nad głową
- Na czterech trumny rogach.
- Niechaj mi świecą we śnie.
- Bo choć na świat bym chciała,
- To dzisiaj jeszcze... wcześnie,
- Wcześnie do łez... i ciała...
AMFITRYTA
- A ten?...
DIANA
- Ten... między ludzi...
- On mię kiedyś obudzi...
LUCYFER
- O wielki Boże... ona w sen kamienny
- Idzie nabywać żywota i siły,
- A ja... jak ogień i wulkan bezsenny
- Zawsze bez ciała... zawsze bez mogiły,
- Mgłą muszę wstawać i do ludzi chodzić
- Ani mi umrzeć... ani się narodzić...
- Dopókiż ja w mgłach, gdzie mi władze gorą,
- Będę się czołgał pod litością Bożą,
- I żył w tych ciałach... które ze mnie biorą
- Siłę natchnienia... i tą siłą tworzą?
- Dopókiż będzie to żądanie we mnie,
- Ażeby ten świat — nic nie mógł beze mnie?...
- W każdym nieszczęściu ludzkim moje pchnięcie,
- W każdej łzie ludzkiej jest moja trucizna...
- Mój duch... jest każde zimne strachem zdjęcie.
- Nawet gdy zadrzy przed wrogiem ojczyzna,
- To ja poruszam jej kością spróchniałą...
- I strach jest ze mnie... a na niej drzy ciało...
- Lecz cóż to... piorun zmów otwiera wrota
- I duch mię jakiś woła...
GŁOS
- Iskariota!
LUCYFER
- Idę... w powietrzu widzą tysiąc cyfer
- Baltazarowych... ktoś woła...
GŁOS
- Lucyfer...
LUCYFER
- Idę... i jeszcze obłok się piekielny
- Przybliża pełny głosów...
GŁOS
- Nieśmiertelny!...
LUCYFER
- Lecę. W płomieniach reszta... ja duch skazitelny.
Znika.
CHÓR DUCHÓW
- Gdzież piekło... to widmo babie,
- Ten dawny... gobelin stary,
- Te blade słońcem jedwabie,
- Gdzie z mar już się stały mary,
- Z kolorów słońcem wypite? Gdzie jest to zwierciadło zbite...
- Gdzie obraz na pajęczynie?
- Widziałże kto trumien skrzynie
- Z cedrów starych smolnej rdzeni,
- Pełne trupów i płomieni,
- Ogniem nakryte i gadem?
- Szedłże kto... grzeszników śladem,
- A zląkł się... ogni piekielnych?
- Gdzie i który z nieśmiertelnych
- Wierzył... w nieśmiertelność żywą?
- Ognistą i robaczliwą,
- I żywotowi... wydartą...
- Kto nad tą spaloną kartą
- Żywota... stojąc u brzega
- Widział, jak skra — za skrą biega
- I ogniów... mrowisko chodzi?...
- Kto był na Charona łodzi...
- I w mgieł okropnych zamęcie
- Słyszał tej łodzi stuknięcie
- Żałosne... o brzeg piekielny?
- Kto... ze mną... w łódź pełną trupa
- Nie wstąpi, jeżeli dzielny,
- I nie odbije od słupa,
- Na którym życia latarnia,
- Obaczyć... co za męczarnia
- Żre tamte głupie mary,
- Co tu żywota sztandary
- Dla próżnych strachów... rzuciły?
- Gdzie są te stracone siły?
- Która z dusz na ziemi zgasła...
- Czy ojca... krzyknijcie hasła,
- Których duch umarły łaknie,
- A — wrócą... żaden nie braknie.
- Czy żebrak... czy pan — czy książę,
- Czy człowiek ubogi z dyma... ? —
- Żadnego... proch nie zatrzyma,
- Żadnego ogień nie zwiąże,
- Wąż nie przykuje do trumny.
ANTYSTROFA
- Duch życia to rycerz dumny
- I ciągle idzie do góry...
- Czasem przed prawem natury
- Jako przed piorunem stanie,
- Zbladnie... i siły natęży,
- I skoczy w ognia otchłanie,
- Wskoczy... i piorun zwycięży,
- I powraca z błyskawicą
- Aniołem i gołębicą
- Spokojną... po jaki wieniec
- Nie pójdzie z myśli orężem
- Ten duch... ten wieczny młodzieniec,
- Co dzieckiem... uleci w burze,
- A z burz tu powraca mężem...
- I królem... całej naturze,
- Odartej ze strachów — z ciemnic,
- Rozdziewiczonej z tajemnic...
- Dziewicy... co wiek za wiekiem
- Rumieni się przed człowiekiem
- I drzy... i staje się blada,
- I na pierś miłosną pada
- Paląca tak jak pochodnia,
- Jako niewolnica wschodnia,
- W koronie z gwiazd i z miesiąca,
- W ramionach człowieka mdlejąca,
- Wieczna kochanka... rycerzy...
STROFA
- Bo nie ten, kto w piekło wierzy,
- Tej starej siatki pajęczej,
- Gdzieś na płomienistej tęczy
- Płonącej... duchem się lęka,
- Ale ten, przed którym pęka
- Ten świat objęty ramiony,
- Miłością serca skruszony,
- Z tajemnic wyspowiadany
- Jak nimfa... jasna i złota,
- Ten tylko będzie wpisany
- W ostatnie księgi żywota...