[625]
MARYAN ZBROWSKI
ur. około r. 1872. Poezye w »Życiu«, »Chimerze«, »Prawdzie«.
SERCE.
I.
Żyjesz więc, serce?... Czemże były twe przysięgi,
Że nie przeżyjesz? — Nie drżyj, imion nie wymienię...
Wszystko umarło... A ty?... Świątyni sklepienie...
Pająk zasnuł... Jak głucho!... A ty?... Szczyt potęgi?!...
Jakże ty żyjesz?... Milczysz?... Więc cię zaczerwienię
Tem »jak«, i rzucę nagle w torturowe kręgi,
I wydrę tajemnicę twoją. Mów!... Wspomnienie
Z trumny ruszę... Pamiątek wydobędę księgi!...
Drżysz.. Przymuszę!... I skomlisz, ja pies... jak pies... Chryste!
Więc nie zostało w tobie nawet cienia dumy,
Nawet chęci udania? Nie?.. Ty, płomieniste,
Ty, niegdyś żądne walki, szydzące z rozbicia?
Niegdyś... Wszystko ulata, jak sen, wiatru szumy...
I tylko trwa bezwstydnie przyziemny pień życia...
[626]II.
I znów przed tobą serce moje kładę,
Jak muszlę, pełną radosnego głosu,
Spojrzyj! Złowieszczy ptak mojego losu
Gniazdo w niej utkał — ust weselnych zdradę.
Jeśli nań ręce położysz, jak blade
Na rzecz pamiętną dwie gałązki wrzosu.
Jeśli posłuchasz, to może z chaosu
Szmerów — szmer jeden urośnie w kaskadę
Smutku i żalu. Może ci się wciśnie
W duszę i zmarszczkę wyrzeźbi na czole
Znak zamyślenia. Może na ust wiśnie
Popiół posypie. Może plamę cienia
Położy nad twych dróg obłędnem kole:
— Będzie to w muszli dźwięk twego imienia!