Serce jak obłok/7
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Serce jak obłok |
Podtytuł | poemat |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1941 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dudniły rzeki po zboczach. Pełzały żółtym płomieniem
ogniska ludzi w dolinach, kiedy się do snu kładli
nic nie widzący powyżej niż biegły z ognisk cienie,
nie szukający ponad to co już oddawna odgadli.
Ryczały krowy mleczne i rogi nużały w senność,
a ptaki spały mocno jak wyrzeźbione w gałęziach.
Piersi zwierzęce i ludzkie wznosiły, zniżały ciężar
ogromnej kuli nocy, którą zamknęła ciemność.
Wtedy z pieczar głos się spiętrzył i tak urosł
jakby nie był lotem ptasim, ale czarną górą.
Wołał Tytan w puste studnie nocy,
aż mu oczy wypalone troską zgasły,
a od głosu ziemia stała w gromach jasnych
złote kule na doliny tocząc.
A lawiny lały się jak srebrne rzeki
jakby starte kołem czasu — wieki.
Właśnie świt nad nocą przysiadł jakby ptak
skrzydłem mlecznym gwiazdy zwolna ścierał
kiedy drogą bladą jak we snach
matka szła o twarzy wyrzeźbionej
w smugi smutku jakby się nią przelał
czarny płomień zamknięty we łzach.
A łzy były za Tytanem tęsknione
i nie gorzkie już, a tylko czerwone.
Wtedy w piersiach Tytana obłok
tak się dźwięcznie w białą chmurę skłębił,
że po halach posypał się pogłos
cekinami mieniących gołębi.
I w ramionach matki zamilkły
jego oczy jak zamarzłe wilki.
Tylko skrzydła jej srebrnych włosów
długo wiały na porannym wietrze
i sypały się w błękitną przestrzeń
zastygając w konstelacje i znaki
niewiadomo czy łzy, czy ptaki.
30. VI. 41.
Krzysztof Kamil Baczyński.