Sierotki (Lenartowicz)

SIEROTKI.




Zdala od wioski, wsparte o skały,
Sieroty dzieci samotne stały.
Ptastwa po drzewach zacichły głosy,
Jeleń znużony przylega wrzosy.
Wszelkie stworzenie chowa się, kryje,
O nasze piersi zimny wiatr bije.
Drzewa z drzewami, chmury z chmurami,
Ptaki z ptakami, my tylko sami....
Otwarte pole, droga szeroka,
Lecz dola twarda jakby opoka.
Chmury przed nami, nad nami chmury,
Słońce się na nas nie patrzy z góry,
Na nas wiatr leci, deszcze i słoty,
Bo my sieroty, bo my sieroty.

Oj! ziemio, ziemio, ty nieuczynna,
Co tobie taka dziecina winna?
Czemuś nam matkę zabrała miłą,
To i nas lepiéj zabrać już było,
Niechby na jednéj z matką pościeli
Razem pomarli, razem leżeli.
W takiem gniazdeczku, w takiéj mogile
Błogoby leżeć przez jaką chwilę,
A potem daléj przy matki boku
Héj po wietrzyku, héj po obłoku,
A tak na świecie to tylko smutki,
I iść potrzeba samy, samiutki.
Gdy tak na grobie sierotka biada,
Aż jéj ze ziemi głos odpowiada:
Dzieciątka moje, idźcie wy sobie,
Bo mnie łzy wasze ciężą na grobie,
Gorzéj kamienia, ciężkiego głazu,
Radabym wstać już, lecz ani razu.
Tyle ich tego, żem zmokła cała
I płynie po mnie potok bez mała.
Widzę ja przez nie twarzyczki wasze,
Jakby zgłodniałe dwie główki ptasze.

Patrzycie z góry do méj gospody,
Jak niezabudki z nad brzegu wody.
Radabym wasze całować oczy,
Ale łez woda moczy mnie moczy,
Po mych powiekach płynie, przepływa,
I jakby trawy rzęsy podrywa.
Idźcie wy sobie, bo czas mi w drogę,
Mam iść do nieba a tak nie mogę.
Nie patrzcie na mnie temi oczyma,
Bo mnie łza wasza przy ziemi trzyma.
Ani mi siłą dźwignąć się żadną,
Dopókąd wasze łzy nie opadną,
Pókąd łaskawy Bóg nie oświeci
Pobladłe twarze mych dwojga dzieci.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Lenartowicz.