Siostry bliźniaczki/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Siostry bliźniaczki |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1896 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Piotr Renaud długi czas spoglądał na niego niezdecydowany, w końcu odważył się zapytać:
— Czy panu hrabiemu grozi jakie niebezpieczeństwo?
— Nawet wielkie — odrzekł lekarz. — Życie jego wisi na włosku.
Służący przeraził się.
— Będę robił wszystko co można, ale nie ręczę. Za kilka godzin muszę opuścić zamek, radzę ci więc niezwłocznie odszukać innego lekarza, któryby podjął się kuracji dalszej.
Przyrządził lekarstwo dla obu chorych i poinformowawszy lokaja, w jaki sposób ma udzielać je, zeszedł do rannego oficera bezustannie bredzącego w gorączce.
Rajmund Schloss tymczasem udał się do wsi Fenestranges po doktora Pertuiset.
Na szczęście zastał go w domu, a ponieważ straże niemieckie nie czyniły trudności w przepuszczaniu ich, doktór więc w towarzystwie Rajmunda puścił się natychmiast w drogę do zamku.
Po przybyciu na miejsce zastał niemieckiego lekarza siedzącego u łóżka ranionego.
Obaj medycy przywitali się chłodno.
— Uczyniłem wszystko, co uważałem za potrzebne — rzekł bawarczyk, by ocalić właściciela tego domu. Ale ponieważ muszę odjechać, ustępuje więc panu miejsca.
Doktór Pertuiset skłonił się w milczeniu i podszedł do hrabiego.
Ten, spostrzeglszy go, wzrokiem wyrażał swą radość i chciał podać mu rękę, lecz nie zdołał poruszyć nią.
Lekarz ujął ją w obie dłonie i uścisnął gorąco.
— Jestem przekonany — mówił dalej Blasius Wolff, — że paraliż na tem się ograniczy.
— I ja mam tę nadzieję — odrzekł Pertuiset. — Czy zapisał pan lekarstwo?
— Zapisałem.
— Oto recepta pana doktora — rzekł Rajmund podając ją.
— Atak był bardzo gwałtowny — mówił lekarz francuzki po odczytaniu recepty — i wymagał środka energicznego. I ja postąpiłbym tak samo... Dziękuję panu w imieniu nauki i mego przyjaciela, hr. d’Areynes.
— Niech pan nie dziękuje mi, gdyż i ja będę panu obowiązanym.
— Za co?
— Dziś w nocy pomieszczony tu został oficer niemiecki ciężko ranny. Muszę go opuścić i udać się za moim pułkiem. Może pan obejrzy go teraz, a po moim odjeździe nie odmówi swej opieki.
— Niech pan będzie spokojnym; spełnię mój obowiązek, jak pan spełniłeś swój. Proszę rachować na mnie. Chodźmy zobaczyć go, a później wrócę do hrabiego.
Oficer niemiecki leżał w gorączce, bredził i rzucał się tak gwałtownie, że czuwający nad nim jeden z lokajów zamkowych z trudnością utrzymywał go na łóżku.
Blasius udzielił lekarzowi francuzkiemu potrzebnych objaśnień, oświadczył, że kula przebiwszy piersi na wylot, niebezpiecznie obraziła organa wewnętrzne i wskazał zarządzone przez siebie środki.
Pertuiset, nie zadawalając się objaśnieniem, zdjął bandaż i uważnie przyjrzał się ranie.
— Rana jest bardzo niebezpieczna — rzekł — powierza mi pan delikatne i trudne zadanie.
— Wiem o tem i niewiele mam nadziei, lecz trudno, taki los żołnierza. W każdym razie, wierzę, iż spełni pan obowiązek człowieka i lekarza.
Obaj lekarze pożegnali się grzecznie, lecz chłodno.
W kilka chwil potem bawarczyk opuścił zamek Fenestranges, zaś lekarz francuzki, nadzór nad rannym prusakiem zaleciwszy służącemu, udał się do hr. d’Areynes, przy którym Piotr Renaud i Rajmund Schloss oczekiwali w milczeniu.
Hrabia, spostrzegłszy go, lekko poruszył powiekami.
Czy chcesz pan powiedzieć co? — zapytał lekarz, zauważywszy to.
Wyraz oczu hrabiego odpowiedział potwierdzająco.
— Nie trać pan nadziei, — rzekł lekarz — za kilka dni powrócę ci mowę.
Wzrok hrabiego zachmurzył się.
— Rozumiem pana, boisz się, że mogę omylić się. Prawda?
— Prawda — odrzekł wzrok.
— Należy przewidywać wszystko. Jesteś pan dobrym francuzem, dobrym chrześcianinem i nie lękasz się śmierci. Więc mogę mówić otwarcie?
— Tak — odrzekł hrabia wzrokiem.
— Czy sporządziłeś pan testament?