Przyjdzie Gość siwy, Gość niespodziewany,
przyjdzie w południe samo dnia letniego,
gdy żąć poczniemy właśnie złote łany —
i nie da zebrać plonu dojrzałego — A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
Nieznany przyjdzie siwy Gość, z daleka,
nie znużon drogą długą, ani kośbą,
na pożegnanie z siostrą nie zaczeka,
nie da posłuchu matki drżącej prośbom — A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
Rzucić nam każe ziemię plonem złotą,
z krwi naszej żyzną, z potu naszej skroni —
nieubłagany młodych rąk ochotą
swoją nam kosą krwawą Gość zadzwoni — A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
W serce nam wbije zimne, złe źrenice,
gardło nam włosem siwym swym okręci,
i zblednie naraz młode nasze lice,
i pójdziem mrozem lęku wskróś przejęci — A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
I już nie będą śmiać się nasze oczy!
Ciemne i zimne da nam Gość mieszkanie...
O! nazbyt wcześnie pierś nam robak stoczy!
O! nazbyt wczesne będzie spoczywanie! A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!...