Skarb na dnie morza/9
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Skarb na dnie morza |
Pochodzenie | Przygody Zagadkowego Człowieka
Nr 73 |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 30.5.1939 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Następnego dnia Harry Dickson usiadł przy biurku, przygotowując akta do procesu schwytanych bandytów. Tom wyszedł z domu bardzo wcześnie, aby wypełnić swą misję. Nagle rozległy się szybkie kroki. Mistrz poznał kroki ucznia i wstał, spiesznie.
— Znalazłem! Wszystko w porządku, mistrzu, mamy go już!
— All right a więc dobrze myślałem — rzekł detektyw z zadowoleniem.
— Były tylko trzy przesyłki do Monte Carlo — opowiadał Tom. — Dwie były nieważne, za to trzecia jest dla nas interesująca. Oto adres: William Mackbell, villa Carola, Monte Carlo.
Harry Dickson złożył kartkę z adresem i schował do portfelu. Potem poszukał w rozkładzie jazdy połączenia z Monte Carlo.
— Wyjeżdżam dziś o czwartej po południu, mój chłopcze. Uważaj, aby tu wszystko było w porządku.
O oznaczonej godzinie opuścił dom z mała walizeczką w ręku. Wsiadł do pociągu. Po upływie dwóch dni detektyw przybył do Monte Carlo.
Tym razem celem jego podróży nie było kasyno gry, jak to często zdarzało się w innych jego przygodach, nie musiał szukać swej ofiary pośród graczy. Nie! Człowiek, którego szukał, nie miał może żadnej łączności z tymi, których Złoty Cielec trzymał w swych szponach.
Szybko minął kasyno i wspaniałe ogrody palmowe i skierował się w stronę błękitnego morza, szumiącego przy skalistym szerokim brzegu. Na skałach wznosiły się jasne, roześmiane wille. Była to prawdziwa kraina baśni.
Harry Dickson zaczepił wieśniaka w malowniczym stroju narodowym i zapytał go o willę Carola.
— Jest pan na dobrej drodze — odparł mężczyzna i wskazał mu palcem małą gotycką willę na szczycie skały, u stóp której fale rozbijały się z hukiem.
Po upływie dziesięciu minut detektyw wszedł do eleganckiego hallu. Nagle detektyw zatrzymał się i spojrzał przez oszklone drzwi do pokoju, biało umeblowanego.. Na przeciwległej ścianie znajdowały się dwa duże, otwarte okna, przez które widać było rozsłonecznione morze. Wszystko to Harry Dickson ogarnął jednym szybkim spojrzeniem.
Lecz coś jeszcze zwróciło jego uwagę. Na środku pokoju stał mężczyzna średniego wzrostu o miłej, pogodnej twarzy i pochylał się nad stołem, na którym rozłożone były klejnoty niezwykłej wartości. Palce jego pieściły miłośnie lśniące kamienie, a oczy wyrażały najwyższy zachwyt.
Harry Dickson z trudnością powstrzymał okrzyk radości, gdy pomiędzy innymi klejnotami spostrzegł kolię hrabiny von Waldberg i broszkę aktorki francuskiej. Wreszcie mężczyzna schował swoje skarby do czarnej kasetki — i zamknął ją.
Wtedy spostrzegł detektywa. Przesunął dłonią po oczach zmęczonym ruchem. Harry Dickson wszedł.
Dziwny człowiek ukłonił się i spytał, czego sobie życzy.
— Przybywam z polecenia Mr. Blanka z Londynu — rzekł detektyw.
— Ach! Witam serdecznie! — rzekł William Mackbell.
— Proszę pozwolić mi skończyć, sir. Zaaresztowałem „menażera“ i jego dwóch wspólników za dokonanie kradzieży kolii hrabiny von Waldberg oraz broszki Mme Perault. Te dwa klejnoty znajdują się w pana posiadaniu i wobec tego oskarżam pana o udział w kradzieży. Nazwisko moje brzmi Harry Dickson.
William Mackbell cofnął się o kilka kroków i utkwi przerażony wzrok w twarzy detektywa. Nagle zadrżał silnie i z szaleńczym krzykiem skoczył przez okno w fale morskie. Przedtem jednak schwycił swoją kasetkę ze skarbami i wraz z nią spadł w przepaść.
Zdjęty przerażeniem, detektyw wychylił się przez okno. Przez chwilę jeszcze widział ciało Mackbella pomiędzy skałami, potem znikło ono w falach.
Detektyw odszedł od okna. Jakiż fatalny zbieg okoliczności połączył tego człowieka z przestępcami londyńskimi? Zdawało mu się, że to zły sen. Po chwili jednak opanował się. Podszedł do drzwi i chrząknął.
Pojawiła się starsza dama, właścicielka willi, ale nie powiedziała mu wiele: zaledwie przed siedmiu dniami William Mackbell przyjechał bez żadnego bagażu i zapłacił jej za cztery tygodnie. Nie wiedziała, czym się zajmował. Harry Dickson nie powiedział jej nic o tragicznej śmierci lokatora. Zszedł na plażę, wynajął barkę rybacką i przez cały dzień przeprowadzał poszukiwania. Wreszcie około wieczora uwagę jego zwrócił jakiś ciemny kształt.
Zarzucił sieć i spostrzegł, że były to zwłoki ludzkie. Ręka zaciśnięta była kurczowo na rączce kasetki, lecz pokrywa była otwarta. Kasetka była pusta!
— Co za rozczarowanie! — szepnął Harry Dickson. — Być tak blisko celu i stracić wszystko! Wszystkie klejnoty znajdują się teraz na dnie morza!
W jednej z kieszeni zmarłego Harry Dickson znalazł jakiś papier i schował go. Potem zajął się pogrzebem. Mackbell został pochowany na cmentarzu samobójców.
Dopiero w powrotnej drodze, znalazłszy się w pociągu, detektyw wyjął z kieszeni list, który zmarły miał przy sobie. Koperta nosiła napis: „Do mego wroga“. Harry Dickson zawahał się przez chwilę, po czym otworzył list. Uważał, że ma do tego prawo, gdyż był wrogiem tego człowieka.
List zawierał spowiedź samobójcy:
Byt on synem multi-milionera amerykańskiego. Zakochany był w kobiecie, która wydawała się być równie piękna, jak przewrotna. Przyrzekła mu, że zostanie jego żoną, jeżeli w przeciągu trzech lat otrzyma od niego ogromną ilość wspaniałych klejnotów, należących do niektórych dam. Szalona miłość sprowadziła Williama Mackbella na złą drogę.
Jak spokojnie i bezpiecznie pracował, świadczy fakt, że skradziono broszkę aktorki, aby ją sfotografować, a potem odłożono na to samo miejsce aż do dnia, w którym imitacja była gotowa.
Harry Dickson nie opowiedział nikomu o wydarzeniu w Monte Carlo. Hrabina nie ujrzała już nigdy swojej kolii, a gdy pytano o to Dicksona, detektyw poprzestawał jedynie na smutnym uśmiechu.
Nazwisko „William Mackbell“ było zresztą przybrane, prawdy nie dowiedziano się nigdy.
„Menażer” i Guy Tarlie zostali skazani na długoterminowe więzienie. Highley zaś, za usiłowanie zabójstwa oraz zabójstwo policjanta skazany został na śmierć.