Socyjalizm jako konieczny objaw dziejowego rozwoju/IV. Socyjalizm i patryjotyzm

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Limanowski
Tytuł Socyjalizm jako konieczny objaw dziejowego rozwoju
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1879
Druk I. Związkowa Drukarnia we Lwowie, Hotel Żorża
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV. Patryjotyzm i socyjalizm.

Najczęściej wojują przeciwko socyjalizmowi zarzutem, jakoby nie dawał się on pogodzić z patryjotyzmem.
Czego żąda socyjalizm, już wiemy. Żąda on przedewszystkiem zupełnej wolności ludu pracującego.
Ażali więc istotnie patryjotyzm nie może się pogodzić z tem żądaniem? Czemże więc jest patryjotyzm?
Patryjotyzm inaczej mówiąc jest miłością Ojczyzny. Cóż rozumiemy pod Ojczyzną? Przedewszystkiem naród, którego cząstkę stanowimy, i następnie ziemię, na której urodziliśmy się. Naród stanowi główny czynnik, ziemia drugorzędny. Mieliśmy przecież gorących patryjotów, jak np. w ostatniem powstaniu Pawła Suzina[1], którzy jednak urodzili się i wychowali nie na ziemi polskiej. W czemże się przejawia miłość nasza do narodu? Przedewszystkiem w pragnieniu, aby był szczęśliwy. W tem pragnieniu zawiera się chęć wolności, dobrobytu, oświaty, poszanowania dla niego.
Czyż naród może się uważać za prawdziwie wolny, jeżeli największa jego część pozostaje w ekonomicznej niewoli i stanowi tylko bierną masę w organizmie społecznym?
Czyż można mówić o dobrobycie narodu tam, gdzie większa jego część nie jest w stanie zaspokoić najniezbędniejszych potrzeb życia?
Czyż naród może się uważać za oświecony, jeżeli większa jego część jest pogrążona w ciemnocie?
Czyż możemy szczerze szanować ten naród, w którym samolubna mniejszość korzysta z ciemnoty i zawisłego położenia większości?
Nie! stanowczo — nie! I dla tego, szczerze kochając naród, musimy pragnąć, aby był wolny, dostatni, oświecony i wzbudzał poszanowanie u innych. Kto tego nie pragnie, udaje tylko dla egoistycznych celów patrjyotyzm, ale szczerym patryjotą nie jest.
Prawdziwy patryjotyzm musi ogarniać cały naród, wszystkie jego warstwy, a przedewszystkiem tę, która stanowi podstawę społeczeństwa, t. j. lud pracujący. Prawdziwy patryjotyzm może być tylko ludowy. Kto się uważa za patryjotę, a nie pragnie zupełnej wolności ludu, ten albo sam siebie oszukuje, albo — co gorsza — rozmyślnie oszukuje innych. Taki patryjota nie kocha narodu, ale kocha swoje przywileje, swój dostatek, swoję kieszeń. Nie o Ojczyznę mu chodzi, ale o wyzyskujące stanowisko. Przykrywając samolubstwo swoje i gruby materyjalizm szumnie brzmiącemi wyrazami: obrony wzajemnej spadku przodków swoich, moralnego porządku, wolności Ojczyzny, poszanowania wiary, języka i obyczajów ojcowskich, zgodnego chóru wszystkich stanów i t. d., chcieliby uwiecznić porządek, w którym mogliby mało pracować a wiele używać i rozkazywać. Zedrzyjmy więc z nich maskę i powiedzmy głośno: nie jesteście patryjotami, lecz brudnemi egoistami! I dla tego wy krzyczycie przeciwko socyjalistom, iż ci właśnie dowiedli, że prawdziwy patryjotyzm może być tylko ludowy!
Zbadajmy jeszcze szczegółowo niektóre zarzuty.
Socyjalizm — powiadają — jest ideą kosmopolityczną, która na miejsce patryjotycznego przywiązania do Ojczyzny stawia niedościgniony ideał szczęścia całej ludzkości.
Miłość Ojczyzny przecież nie osłabia w nas miłości rodziny. Dla czegożby miłość ludzkości miała osłabiać w nas miłość Ojczyzny? Azali raczej nie czyni ją czystszą i wznioślejszą? Socyjalizm demokratyczny nie przypuszcza zaborów, panowania lub hegemonii jednej narodowości nad drugą, przymusowego cywilizatorstwa. Programem jego: nie tylko zupełny samorząd każdej narodowości, ale nawet każdej oddzielnej gminy. Miłość Ojczyzny w ustach socyjalisty to pragnienie dla swego narodu — równości pomiędzy wszystkiemi innemi. Nie orężem i jaką bądź przewagą, ale ofiarnością i zasługą ma naród zyskiwać cześć dla siebie. Czyż taka miłość jest mniej silną od miłości, która łączy się z nienawiścią lub pogardą innych? Czyż właśnie takiej miłości nie nauczali nasi wieszczowie w przeczuciu nowej epoki?
Socyjalizm — znowu twierdzą inni — jest z natury swojej materyjalistyczny. Troszczy się przedewszystkiem o warunki ekonomiczne, mało zaś go obchodzi wolność polityczna. Byleby wszyscy mieli chleb powszedni, a gotów jest zrzec się niepodległości narodowej.
O ile ten zarzut jest słuszny, widzieliśmy już poprzednio. Wszędzie robotnicy przyszli do przekonania, że wolność ekonomiczna niemożliwa jest bez wolności politycznej.
Bez wątpienia, że sprawa chleba powszedniego dla wszystkich jest najważniejszem zadaniem socyjalizmu, atoli wyznawcy tego ostatniego dobrze pojmują, że sprawę tę można będzie rozstrzygnąć zadowalniająco tylko wówczas, kiedy sam naród będzie mógł urządzić się zupełnie podług swojej woli. Czy możliwem jest to jednak, jeśli naród nie posiada niepodległości politycznej? A przytem socyjaliści demokratyczni nie tylko pragną dobrobytu ludu, ale i zupełnej jego wolności.
Socyjalizmowi — upewniają niektórzy — chodzi tylko o równy podział bogactw; mało zaś troszczy się on o narodowość i język, przechowanie których jakoby jest głównem zadaniem patryjotyzmu.
Zarzut ten jest najzupełniej niesłuszny. Socyjalizm demokratyczny, zwracający się ku ludowi, z natury rzeczy musi być narodowy. Pojmuje on dobrze, że tylko w ojczystym języku można upowszechnić oświatę, i że ogółowi należy ułatwiać, nie zaś utrudniać wypowiedzenie swych potrzeb i swej woli. Socyjalizm, ze względu na pożytek ogólny, uprawnia wszystkie mowy i narzecza, pozostawiając wszystkim jak najrozleglejszą swobodę we wzajemnem porozumiewaniu się. Mogą być wprawdzie tacy marzyciele pomiędzy socyjalistami, którzyby pragnęli „powszechnego języka, powszechnego pisma, powszechnego braterstwa ludów i powszechnej rzeczypospolitej socyjalno-demokratycznej“, ale niema z pewnością takiego socyjalisty, któryby mniemał, iż można to drogą jakiegokolwiekbądź przymusu zaprowadzić.
Stawią dalej zarzut socyjalizmowi, jakoby osłabiał patryjotyzm, odwracając uwagę narodu od najważniejszego zadania, którem jest walka o zachowanie swego bytu.
Przypuśćmy, że braterstwo, do którego dąży socyjalizm, nie da się ziścić przez długie czasy. Walka narodów jeszcze nieraz się powtórzy. To w takim razie któryż naród będzie silniejszy? Niewątpliwie, ten, w którym poczucie ogólnego interesu będzie powszechniejsze, ten, którego organizacyja wewnętrzna będzie sprawiedliwszą i ściślejszą, ten, który się będzie kierował wyższą historyczną ideą. Rozumieją to nawet rządy, broniące swej spuścizny despotycznej wszelkiemi siłami, i dla tego nieraz w gwałtownych chwilach wywieszają skrawek chorągwi socyjalistycznej. Któryż przeto patryjotyzm dalej sięga okiem? Czy ten, który chce zakonserwować zbutwiałą organizacyją, rozpadającą się samę przez się, czyli też ten, który zamiast zmurszałego ustroju pragnie wytworzyć nowy, odmłodzony, pełny siły i wiary w przyszłość?
Wreszcie — powiadają — socyjalizm wnosi rozdwojenie do łona organizmu narodowego, kiedy przeciwnie patryjotyzm skłania ku zgodzie i powszechnej harmonii.
Lichy to — powiedzmy — patryjotyzm, którego do głębi nie oburzają krzywda i niesprawiedliwość, wyrządzane większości narodu. Patryjota taki, jeśli nie jest obłudnikiem, ukochał jakąś idealną marę, którą nazwał sobie Ojczyzną, ale dla rzeczywistych, realnych interesów narodu nie bije mu serce. W fantazyi swej rozbujałej widzi hetmanów, biskupów, zamki, pałace, sejmy; lecz nie widzi tego, że po wioskach obok pałaców rozsiadły się: nędza i ciemnota, nie widzi tego, że po miastach obok zbytku i rozpusty pełno jest ludzi, którym braknie nieraz kawałka chleba. I możnaż w ta kim ustroju mówić o harmonii i zgodzie? Zaprawdę, syci głodnych nie rozumieją. Socyjalizm ludowy właśnie dla tego roznieca nienawiść ku stosunkom społecznym, opartym na krzywdzie i niesprawiedliwości, że chce pobudzić do ich zmiany, do radykalnego ich przekształcenia i do zaprowadzenia ta kiego ustroju, w którymby istotnie zgoda i harmonija panowały. Miłość gorąca ludu budzi w nim nienawiść ku wszystkiemu, co wstrzymuje i odracza sprawę jego wyzwolenia zupełnego.
Patryjotyzm, niechętny dla sprawy socyjalistycznej, jest patryjotyzmem, który cokolwiek mówi szumnego o ludzie, szuka jednak właściwie Ojczyzny swojej w klasach uprzywilejowanych, dostatnich i oświeconych. Takim patryjotyzmem my, socyjaliści, brzydzimy się. My wcielamy nasz patryjotyzm w cały naród, a przeważnie w lud jako najgłówniejszą jego część, w te masy milijonowe, które łakną chleba, światła, wolności i uszanowania w nich godności ludzkiej. Nasze sympatyje po stronie głodnych, nie zaś sytych. Takim jest nasz socyjalistyczny patryjotyzm!









  1. Przypis własny Wikiźródeł Paweł Suzin (1837/39-1863) – powstaniec styczniowy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bolesław Limanowski.