Kiedym cię żegnał, usta me milczały... I nie wiedziałem jakie słowo rzucić:
Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,
A serce zbiegło — i nie chce powrócić.
Tyś powitała znów swój domek biały,
Gdzie ci słowiki będą z wiosną nucić —
A mnie przedziela świat nieszczęścia cały:
Dom mój daleko — i nie mogę wrócić...
Tak mi boleśnie, żem odszedł bez echa!
A jednak lepiej, że żadnem wspomnieniem
Twych jasnych marzeń spokoju nie skłócę;
Bo tobie jutrznia życia się uśmiecha:
A ja z gasnącym żegnam się promieniem
I w ciemność idę — i już nie powrócę.