Spokój Boży/XXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Spokój Boży |
Wydawca | Przegląd Tygodniowy |
Data wyd. | 1903 |
Druk | Drukarnia Przeglądu Tygodniowego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | M. M. |
Tytuł orygin. | Guds Fred |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Idziemy z Małgosią na grób matki. Zimno i ciemności panują na cmentarzu. W wielkim ogrodzie śmierci widnieją nagie, białe krzyże. Niedawno padał deszcz. Stąpamy cicho po opadłych liściach. Śmierć na tle zimy, jest jeszcze straszniejszą i potężniejszą. Latem pokrywamy grozę kwiatami — i uśmiechniętą zielenią. Staramy się przedstawić śmierć lepszą, ozdabiając ją darami lata. Zima w surowej postaci majestatu, rozpościera żałobny płaszcz, na każdem drzewie wyciska piętno szkieletu.
Przechodzimy przez ponury, ciemny cmentarz, zgroza śmierci nas nie przeraża; jesteśmy w przymierzu z dobrym Bogiem zniszczenia. Siedzimy nad grobem a Małgosia mówi:
„Pomimo, że mi pan często opowiadał o matce, nie mówił nigdy, jak wyglądała; gdyś ją pan utracił, nie byłeś już tak maleńkim, by nie zapamiętać jej oblicza“.
....„Obraz matki najlepiej zachowany w mej pamięci, nie jest obrazem ostatnich jej dni. Pochodzi z tych czasów, kiedy choroba nie wyczerpała jej sił, kiedy była młodą i piękną — lub mnie się taką wydawała. Widzę ją w pogodny letni dzień, wśród wspaniałego zielonego trawnika. Stała w pośrodku gromadki dzieci wokoło niej igrających. Lekki biały szal spadał z jej ramion... Nie widziałem kobiety, noszącej szal z takim wdziękiem. W ramach ogromnego kapelusza ślicznie wyglądał owal jej twarzy; ciemne, gładko zaczesane włosy odbijały od jasnego i białego czoła. Z jaśniejącemi oczyma stała wpośrodku igrającej gromadki. Nagle usiadł kanarek na jej ramieniu. Uciekający ptaszek szukał u niej schronienia... Nawołując nas do spokoju, podniosła rękę; chwilkę siedział jeszcze a dotknąwszy dziobkiem jej świeżych rumieńców, odfrunął“.
Pochwyciłem Małgosi rękę. „Tak Małgosiu, taką sobie moją matkę przypominam a jeśli więcej chcesz się o niej dowiedzieć, zapytaj przyjaciółki z przytułku. Twierdzi — a ja wierzę — że jesteś żyjącym obrazem mej matki“.
Małgosia patrzy na mnie, dużemi, pełnemi miłości oczyma — a ja — czuję ramiona jej na mej szyi, usta do moich zbliżone. Później stoimy w cichem skupieniu, ręka w rękę, nad grobem matki.
....Gdyśmy szli powrotną drogą, pytałem:
„Opowiedz mi, jakim sposobem mnie pokochałaś?“ — odpowiedziała — „czułam, żem ci potrzebną — i od tej godziny posiadasz me serce“.
Później dodała: „Przyrzeknij mi, że gdy umrę — bliziutko twej matki każesz mnie pochować. Mojej matki mogiła na obcej ziemi a ja chcę blizko leżeć naszej góry. Pragnę również byś matkę i mnie zawsze razem widział“.
Gdy jednak spostrzegła, że słowa jej zasmucają mnie z uśmiechem, dodała:
„Niemądry człowieku, czyż sądzisz że ja o śmierci myślę? nigdy jeszcze życia tak gorąco nie kochałam“.