Stara panna (Balzac, 1925)/Od tłumacza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Od tłumacza |
Pochodzenie | Stara panna |
Wydawca | Biblioteka Boya |
Data wyd. | 1925 |
Druk | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Stara Panna powstała w r. 1836 w najpiękniejszej epoce twórczości Balzaka; napisał ją — jak mówi w liście do pani Hańskiej — w trzy noce. Byłoby to o tyle możliwe, iż każda pierwsza redakcja utworu Balzaka była właściwie szkicem, który rozrastał się w wielokrotnych korektach. W większości wydań, utwór ten bywał połączony z Gabinetem starożytności pod wspólnym tytułem Rywalizacje; to znów Prowincja w Paryżu; ugrupowania te, które sam Balzac często zmieniał i przekształcał, nie mają, jak wspomniałem, wielkiego znaczenia.
Stara Panna, którą dajemy po polsku po raz pierwszy, jest jednem z mniej głośnych, ale ze wszech miar interesujących opowiadań Balzaka. Utwór ten pozwala nam — drogą porównania — wniknąć w istotę tego, co możnaby nazwać balzakowskiem spojrzeniem na życie, a co jest w znacznej mierze odkonwencjonalizowaniem literatury, sprowadzeniem ją z mgieł na ziemię.
Zestawmy w tym celu osnowę Starej Panny z Jaszczurem, tym młodzieńczym utworem, który, mimo wszystkich swych piękności, nosi jeszcze znamiona walki między własną treścią Balzaka a pewnemi narowami literackiemi, z których ucisku nie może się wyzwolić. I tam i tu mamy młodego człowieka pełnego talentu ale biednego; i tam i tu rzuca się on w beznadziejną miłość, która, urodzona z rachuby, zmienia się stopniowo w namiętne uczucie. Ale jakież różnice! Ileż jeszcze konwencjonalizmu w poetycznej nędzy Rafaela; ileż zwłaszcza w demonie Fedorze i aniele Paulinie, stojących niby zły i dobry duch u zarania jego młodości! Tu, nędza jest tem czem jest w istocie, płaska, zimna, upokarzająca; miłość Atanazego do panny Cormon jest jednym z najśmielszych w literaturze paradoksów, antyromantycznym protestem przeciw symplifikacji uczuć, stwierdzeniem jak bardzo uczucia ludzi są złożone, jak zależne od ciśnienia okoliczności.
Przypomnijmy tu sobie młodość samego Balzaka, owe jego smętne lata spędzone w małem miasteczku, na chlebie rodziny, wśród otoczenia, które sceptycznie patrzy na jego przyszłość. Tam zakwitła jego pierwsza miłość, która skupiła wszystkie siły jego serca, która pomogła mu się wydźwignąć; a przedmiotem tej młodzieńczej miłości była kobieta o dwadzieścia parę lat odeń starsza, matka dziewięciorga dzieci... Wspomnienie tej miłości przedestylował pisarz w idealną Lilję w Dolinie; coś z osadu realnego tych nawpół podświadomych kompromisów serca weszło może w młodego Atanazego. Sam w sobie zresztą, jako postać, jest ów Atanazy jedynie pobieżnym szkicem innych wielkich ludzi in spe, których Balzac niejednokrotnie malował, zawsze czerpiąc we wspomnieniach własnych lat walki i próby. Pozatem, śmiałość paradoksu autora odbiła się na jego biednym sobotwórze: ten nieszczęśliwy wielbiciel panny Cormon może nas interesować jako problem; ale nic, nawet samobójstwo, nie może go uczynić poetycznym i zajmującym...
Ta miłość — w przeciwstawieniu do powieści przedbalzakowskiej, która była najczęściej grą czystych uczuć w oderwaniu od realjów — ta miłość, ściśle zespolona z życiowem podłożem, to pojęcie życia obalające wszelkie granice między płaskością a tragizmem, to są zdobycze Balzaka, w których nigdzie może nie posunął się tak daleko jak w tym utworze, rzuconym od niechcenia wśród wielkich swoich dzieł.
Poza tą tragedją talentu, poza zabawną a tak prawdziwą i oryginalną postacią panny Cormon, powieść ta posiada i szerokie tło społeczne. Tło to staje się zwłaszcza wyraziste w zestawieniu tej powieści z drugą p. t. Gabinet Starożytności[1], która jest z nią dość ściśle związana. W Gabinecie Starożytności widzimy zapadanie się dawnego świata, rozkład ostatnich tradycji feudalnych; tutaj, w osobie du Bousquiera, mamy upostaciowaną młodą demokrację, pchającą się całą siłą swej energji, uraz, apetytów, nienawiści, zawiści, do zdobycia władzy i majątku. Cała Komedja Ludzka jest w znacznej części obrazem tego procesu, którego przełomowym punktem była Rewolucja Lipcowa.
I tu trzeba nam podziwiać głęboką bezstronność Balzaka jako artysty, jako myśliciela; bezstronność która nigdy nie da się sprowadzić na manowce osobistym jego sympatjom. Te sympatje są niewątpliwie po stronie arystokracji; jak Molier w Don Juanie, tak i on podziwia niej rasę, wdzięk, nawet jej ładne wady; podziwia ten kwiat jaki wydała: kobietę, damę. Rozumie i odczuwa wszystko co było wielkiego w dawnym ustroju, któremu przeciwstawiający się nowy ustrój był jeszcze wówczas brutalnym chaosem. Zna podszewkę wszystkich wielkich haseł i wszystkich rewolucji. Ale czytajmy zakończenie tej Starej Panny i krótki rzut oka na działalność du Bousquiera. Ten człowiek lichy, wątpliwej uczciwości, mały, zawistny, wyrachowany, staje się wszakże, silą tych swoich przywar, współtwórcą, budowniczym nowej Francji: nieci życie, stwarza dobrobyt, ożywia przemysł, handel, warunki nowoczesnego bytu. A ci, dla których Balzac zdradza tyle czułości, owe przeżytki minionego ustroju, zdolni są — to mówi ów Gabinet Starożytności — wydać jedynie mamutów, dewotki i utracjuszów, ba, fałszerzy... Nic nie zdoła w Balzaku przesłonić ostrości spojrzenia przyrodnika. I dlatego to, co on mówi od siebie, kłóci się nieraz z tem, co mówi jego dzieło: często to, co ma być niemal apoteozą, staje się mimowolną i ostrą satyrą.
Dla nas, w Polsce, ta część społeczna dzieła Balzaka szczególnie jest dziś interesująca. Bo ten wielki proces formowania się nowoczesnego społeczeństwa spóźnił się dla nas mocno przez anormalne warunki naszego życia w stuleciu niewoli; i w znacznej mierze przechodzimy ten proces dziś. Możemy tedy czerpać z tej książki otuchę, że, mocą mistyki dziejowej, nawet małość naszych du Bousquierów może się stać podwaliną wielkości kraju!
- ↑ Gabinet starożytności ukaże się w polskiem wydaniu niebawem. Du Bousquier występuje tam pod mianem du Croisier.