<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XVI.

Trzeba wyznać, że czy za poradą z Warszawy, czy z własnego natchnienia działając, Komorowscy szli bacznie i ostrożnie, jakby przewidywali, że małżeństwu nieważność zarzucać będą, starając się zawczasu przeciw temu uzbroić.
Sporządzono więc najprzód zaręczyny, odłożono ślub, dając czas panu młodemu do namysłu, rodzicom jego do opatrzenia się i protestowania, a że do wyrobienia indultu, potrzebny był list narzeczonego, wzięto od niego pismo do ks. officjała chełmskiego usilnie naglące o wydanie go... List ten służył późniéj w sprawie jako ważny dokument.
Chociaż wesele a raczéj tajemny ślub ów na dzień 29 grudnia był wyznaczony w Niestanicach, snadź Szczęsnemu wśród świąt Bożego Narodzenia łatwiéj się było wymknąć z Krystynopola, lub go z innych powodów przyśpieszono, gdyż wedle prawnych dokumentów widać, że się odbył w dzień św. Szczepana, to jest d. 26 grudnia, nie we dworze Komorowskich, ale jak naoczny świadek stary kozak niedawno zmarły opowiadał, w unickiéj cerkiewce niestanickiéj. Błogosławił ks. Dłużniewski, pleban dobrotworski, właściwego przedstawiający proboszcza, gdyż miejsce to do dobrotworskiéj należało parafii.
Nie wiemy kto służył na świadka, to pewna, że nie starano się o zachowanie wielkiéj tajemnicy, byli goście zaproszeni, a między innymi wojewodzina bełzka (Potocka).
Pomimo wszystkiego, co na obronę Komorowskich powiedzieć można, postępowanie ich nie jest bez zarzutu. Chłopak młody, rodzice dumni, po których zezwolenia trudno się było spodziewać, ślub bez ich wiedzy zawarty, obwiniają ich i usprawiedliwiają niejako późniejsze zarzuty wojewody kijowskiego, który dowodził, że syna jego wciągniono i uwiedziono (debauché). Była w tém wina, choć nie tak straszna, nie tak wielka, jak ją późniéj obrażona wystawiała duma. Zresztą Stanisław był młody, ale w latach pełnych do rozporządzenia sobą, choć jak widać z jego własnych listów, dziecinny, i samém odosobnieniem długiém a niedoświadczeniem mniéj dojrzały od rówieśników.
Ślub ten pozostał jeszcze na czas jakiś tajemnicą dla Potockich, ale Komorowscy niespokojni o skutki jego, gdy im wielce chodziło o to, ażeby go za pokątny nie uważano, by z siebie zbytniéj dla młodzika powolności rzucili plamę — poczęli go sami rozgłaszać między swymi przyjaciołmi. Na dworze krystynopolskim już o nim wkrótce wiedziano. Sierakowski omdlał ze strachu, gdy go to doszło, przebąkiwali dworscy, ale nikt jeszcze nie śmiał pójść z takiém donniesieniem do pana wojewody.
Ci co jego i ją znali lepiéj, przewidywali nieuchronną katastrofę i okropne burze.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.