Stary Bóg żyje/Napoleon III. nieprzyjacielem Papieża

<<< Dane tekstu >>>
Autor Joseph Eduard Konrad Bischoff
Tytuł Stary Bóg żyje
Wydawca Księgarnia T. B. Garus
Data wyd. 1872
Druk Teodor Heneczek
Miejsce wyd. Bytom
Tłumacz Norbert Bonczyk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.
Napoleon III. nieprzyjacielem Papieża.

Działo się roku 1864. W cichym gabinecie pałacu swego w Paryżu siedzi hrabia Józef Retel, zatopiony w czytaniu listów. Dawny młodzieniaszek sługa pięknéj postaci, wyrósł już na Pana, na męża pełnego czci i powagi. Napoleon III. Cesarz Francyi, wielce cenił hrabiego dla tego, że był niegdyś sługą w szczęściu i towarzyszem w nieszczęściu wielkiego wuja Cesarza Napoleona I. Należał on niejako do grona rodziny cesarskiéj, która w rzeczach ważnych mądréj rady jego słuchała. Przeciwnie zaś Cesarz niemógł hrabiego do przyjęcia jakiejś godności albo urzędu nakłonić, on ze wszystkich takich zaszczycających zleceń się wymawiał. Żył — jak to mówią — tylko dla siebie, dla żony i dziatek swoich w zaciszu domowem, wiele czytał, wiele się uczył — ale w życiu publicznem i zbytkach stolicy nie miał upodobania.
„Francya znowu postępuje jakąś ślizką drogą!“ — ostrzegał często Cesarza. „Dziennikarstwo znowu pełne swawoli i zgorszenia. Czytający nie znajdzie w nich nic o Bogu — chyba szyderstwa tylko przeciw wierze i cnocie — a więc gazety jak dawniéj znowu trucizną. Gdyby teraz żył ś. p. wielki wujaszek Waszéj Cesarskiéj Mości, już ze względu na dobro publiczne takim wybrykom położyłby tamę!“
Poznać z tąd, że cnotliwy hrabia jedynie dla tego niechciał przyjąć urzędu w kraju, by się nie stał uczestnikiem niecnotliwych zasad tego Pana, który Francyi panował. Lato przepędzał hrabia w dobrach swoich, że zaś dzisiaj wśród upału w miesiącu Lipcu bawi w Paryżu, to dla tego, że chciał zakupić jakiś obraz właśnie ukończony, słynący z przedmiotu malowidła, jako i z biegłości sztuki. Zaraz drugiego dnia pobytu w Paryżu otrzymał hrabia list, którego treść największą obawą go napełniła! Ręce jego drżały, szeroko rozdarte oczy z bladéj twarzy wyglądające, ciągle patrzą na przeczytany dopiero list, jakoby go połknąć chciały — znów kładzie list na bok, to chłodzi gorące czoło zimną drżącą ręką — usiada — nieruchomy jak bez życia.
Czy to być może — bąknął po chwili? — Nie — to nie prawda! I znowu czyta. — Nareszcie zadzwonił na lokaja. „Czemprędzéj zaprzągać!“ — rozkazuje śpieszącemu słudze!
Ubiera się spiesznie, wsiada do powozu, jedzie wprost do pałacu Cesarskiego. Przyjechawszy wysiada, śpieszy przez długie krużganki i szeregi pokojów przepysznéj piękności, wstępuje nareszcie do gabinetu Napoleona.
U stołu siedział pisząc człowiek otyły średniego wzrostu. Twarz jego nadzwyczaj blada — nawet pożółtawa, bez ruchu, bez śladu jakiegokolwiek wyrazu, bez życia, zupełnie martwa, myślałbyś że to gipsowy posąg, tak zimna, nieczuła. Gęste wąsy sięgały aż pod spodnią wargę, jak gdyby chciały zakryć coś niepięknego. Oczy małe, jakiemś niemiłem spojrzeniem rażące, niekiedy chytro czatujące, niekiedy — zupełnie się kryjące za powiekami, słowem, jedno spojrzenie na tego człowieka napełniało każdego jakąś obawą, nawet bojaźnią. Był to Napoleon III. wtenczas na najwyższym stopniu szczęścia i potęgi, bo Rossyą zbił i upokorzył, Austryą zwyciężył, na gruzach kilku zdeptanych państw włoskich utworzył Królestwo Włoskie, opanował Rzym, podał projekt do zrabowania kraju kościelnego i na złupienie stolicy piotrowéj zezwolił. Cały świat w milczeniu słuchał na rozkazy Mocarza; a gdy brwi tylko zmarszczył Napoleon, truchleli królowie, myśląc że pewna wojna!
„Ah! to mój kochany Hrabia w Paryżu? to miła niespodzianka,“ tak witał Bonaparte wstępującego Józefa Retel, spostrzegłszy nadzwyczajne jego wzruszenie.
„Przypadkowo bawię w mieście, Najjaśniejszy Cesarzu! albo raczéj dziwne to rozporządzenie opatrzności boskiéj że tu jestem!“ Tu Napoleon wlepił oczy w Hrabiego, który na skinienie Cesarza usiadł na krześle.
„Zdaje mi się że drogi mój Hrabia w wielkich kłopotach; — czy jakie nieszczęście grozi?“
„Mnie bynajmniéj“ ale Waszéj cesarskiéj Mości, Jego rodzinie, ba nawet całéj Francyi wielkie grożą niebezpieczeństwa!“ Tu w martwéj twarzy Cesarza zatliła się iskierka życia, zadumienie okryło na moment twarz zwyczajnie nieruchomą.
„Przebacz Mości Cesarzu — że wierność i przywiązanie zniewoliły mnie do oświadczeń, które z obyczajami nadwornemi bynajmniéj się nie zgadzają!“
„Hrabia Retel nie potrzebuje się wymawiać,“ rzekł z zaufaniem Napoleon III. „znam gorliwość i wierne przywiązania Pana, których dawne, liczne dowody Panu dają prawo należeć do grona cesarskiéj rodziny. Proszę więc wprost powiedzieć, cóż Pana niepokoi?“
„Najjaśniejszy Cesarz zamyśla opuścić Papieża! Chce świętego Ojca całego świata katolickiego bez obrony wydać w ręce nieprzyjacielskie!“
Napoleon zamrużył oczy, a tak siedząc nieruchomo za stołem, zupełnie podobien był do posągu kamiennego obleczonego w ubiór Cesarza.
„Któreż to mamidła są powodem, że hrabia takich wypadków się lęka?“
„Otrzymałem list od przyjaciela, w którym mi o grożących tych niebezpieczeństwach donosi!“
„Jak się zowie ten przyjaciel“?
„Przebacz Najjaśniejszy Panie, że przyjaciela mego nie narażę na niełaskę Twoję.“
„Pytałem się tylko z ciekawości — odrzekł obojętnie Napoleon, wiedząc że przyjaciel hrabiego Retel nie może być nieprzyjacielem moim, zasługującym na niełaskę moję. Z resztą co dzisiaj jeszcze tajemnicą — to jutro głosić będą dzienniki całego świata t. j. ugodę między mną a Włochami zawartą. Prawdać, że według téj ugody, za dwa lata wojsko Francuzkie Rzym opuści, ale nikt niepowinienby tego tłomaczyć, jakobym ja Papieża wydał w ręce nieprzyjaciół.“
„Zaklinam Najj. Pana i błagam, aby takiéj ugody nie zawierał“ — prosił z zapałem hrabia Retel. „Wiadoma Waszéj Cesarskiéj Mości nienawiść i zawziętość wszystkich tajemnych związków włoskich przeciw Papieżowi i kościołowi. Skoro więc wojska nasze z Rzymu wyruszą, w tenczas wszyscy nieprzyjaciele jednomyślnie rzucą się na Piusa IX.“
„Napoleon III. sam wprzód, niż usiadł na tronie Francyi, był członkiem owych tajemnych związków rewolucyjnych — znał doskonale ich dążności, wiedział więc, że Retel mówi prawdę, a jednak udawał, jak gdyby go niedorzeczność tych słów oburzała.
„Nie pojmuję co hrabia mówi? Przecie wojska nasze niemogą na wieki strzedz Papieża, bo właśnie z tąd wynika zazdrość całéj Europy — że Francya podjęła się bronić stolicę Piotrową. To już musi ustać! Papieża dzielniéj bronić będzie świętość urzędu i wysoka godność osoby jego, jak oręże całéj Francyi.“
„Przebacz — proszę Najjaśniejszy Cesarzu! Nieprzyjaciele wiary katolickiéj nieuważają ani na święty urząd, ani na godność osoby Papieża, oni go nienawidzą. Skoro więc nasi żołnierze Rzym opuszczą, musi iść Ojciec św. do więzienia, może nawet na śmierć męczeńską, a właśnie to będzie nieszczęściem wielkiem dla Mości Cesarza i rodziny cesarskiéj i całéj Francyi.
„Aleć też hrabia nader dziwnie stan rzeczy pojmuje! Dla czegoż to miałoby tak być? Jakiemże to prawem miałby się łączyć los Papieża z losem mojéj rodziny i całéj Francyi?“
„To rzecz bardzo prosta. Gdyby wuj Najjaśniejszéj Mości nie był prześladował Papieża i kościoła, nie byłby umarł na wygnaniu!“
„Kochany Retel“ odrzekł Napoleon! „sposób myślenia Pana, jest dzisiaj dla mnie zagadką. Czy Pan myślisz, że Monarchowie Europy dla tego wojnę z wujem moim prowadzili aby Papieża uwolnić?“
„Bynajmniéj Najjaśniejszy Panie, tego nie myślę, wiedząc iż nie ludzie strącili wuja, lecz tylko sąd tego Boga, który wszechmocną ręką broni i Papieża i kościół. Książęta zprzymierzeni byli tylko wykonawcami kary boskiéj!“
Cesarz poglądał na hrabiego i milczał, jak gdyby wątpił o zdrowym rozumie jego.
„Może Cesarskiéj Mości nie do uwierzenia, co ja dziś mówić się ośmielam, ale mam na wszystko dowody!“ —
„Czy wolno prosić o nie?“
„I owszem, z radością Cesarzu!“ Tedy zaczął hrabia opowiadać wszystko, co owego wiekopomnego dnia powiedzieli sobie Pius VII. i Napoleon I. w zamku Fonteneblo. Cesarz słuchał z wielką ciekawością.
„Po licznych przykładach wyjętych z historyi wszystkich wieków“ — kończył hrabia Retel — któremi Pius VII. dowodził, jak to Pan Bóg wszystkich gnębicieli papieztwa zgromił i zniszczył, napominał nareszcie Ojciec św. wuja Waszéj Cesarskiéj Mości słowami tak pełnemi wymowy i zapału — że ich na wieki niezapomnę. Jak dziś widzę postać świętego staruszka, stojącego przed Cesarzem, któremu z uczczeniem tak prorokował: „Jeszcze żyje stary Bóg, doczekam ja tego, jak także ręka boska Waszę Mość zniweczy. Miara nieprawości Waszéj już się przepełniła; koniec Twój wnet nastąpi, a będzie taki, jakim był wszystkich prześladowców kościoła. „Taką przyszłość przepowiadał Pius VII. a co prorokował, spełniło się w drugim roku potem.“
„Zaprawdę! nadzwyczajnie,“ rzekł Napoleon. Lecz to trafunek tylko, to przypadkowo się stało że następne niepowodzenia i koniec Napoleona I. był niejako podobny do proroctwa Papieża!“
„Przepraszam Najj. Panie to nie trafunek, nie stało się to przypadkowo, bo świat nie stoi na trafunkach, lecz na rządach boskich. Nie wolno tu wątpić, że to sąd boży, gdyż już tyle razy w przeciągu tylu wieków z jednakich przyczyn jednakie skutki wynikały.“
„Niestety, mój miły Hrabio“ mówi oburzony Napoleon. „Ja nie mam téj pobożnéj wiary w rządy boskie, którą jesteś przejęty!“
„Cesarzu! Napoleon I. we Fonteneblo także nie dowierzał — ale na wygnaniu na wyspie św. Heleny uwierzył! Czy Najjaśniejszy Cesarz pozwolić raczy, abym tu przytoczył te słowa, które wielki Napoleon I. na wygnaniu swojem zwykł był mawiać?“
„Wiesz Hrabio jak wysoko cenię najmniejsze słowko nieśmiertelnego Cesarza!“ odrzekł Bonaparte.“
„Otóż takie westchnienia wychodziły często z serca jego: Monarchowie, czcijcie namiestnika Chrystusowego, nie urażajcie, nie zasmucajcie Papieża, bo was zniweczy podniesione ramię gniewu boskiego, bo Bóg jest obrońcą stolicy Piotrowéj!“
„Tak wszystkich Monarchów napominał Cesarz na wyspie wygnania swego, a ja, Cesarzu mam to szczęście, że mogę w obecnych dniach nieszczęśliwych, te westchnienia najpotężniejszego niegdyś męża Waszéj Cesarskiéj Mości przypominać.“
„Podobno wielkie cierpienia w niewoli bystry rozum Cesarza osłabiły,“ nadmienił Napoleon.
„Wuj Najj. Pana był przeciwnego zdania — odparł Retel — bo mawiał, że dopiero nieszczęście otwarło mu oczy!“
„A jednak zdania jego niezgadzają się z prawdą. Na świecie inaczéj się dzieje, jak on sądził. Rosya n. p. już długi czas prześladuje katolików i Papieża czemuż jéj Pan Bóg nie karze!“
„To prawda, Panie. Ale i to prawda, że Rosya nigdy jeszcze Papieża z Rzymu nie wygnała, do więzienia nie wtrąciła, w ręce nieprzyjaciół nie wydała. Daléj — niech Wasza Cesarska Mość uwzględnić raczy, iż wielka jest różnica między Rosyą a Francyą, Rosya jest krajem narodu jeszcze na pół dzikiego, nie katolickiego, ale Francya jest kraj katolicki i cywilizowany. Rosya niewierzy w Papieża, więc też nie jest od Boga powołaną bronić kościoła.
Ale Francya ma tę powinność, jest więc za to odpowiedzialną. Wreszcie bystre oko Waszéj Cesarskiéj Mości zaiste już spostrzegło — że i w Rosyi surowy sąd boży już się zaczyna. Jeszcze ona nie wygrała! — Zobaczymy co ją czeka za jéj uporczywe odłączenie się od prawdy wiecznéj, za jéj prześladowanie świętego Pasterza narodów!“
„Hrabio, nieczuję się być powołanym o takie rzeczy przepierać się z Panem“ —
„Nie tylko Wuj Najj. Pana“ — mówił z uniesieniem Hrabia Retel, „lecz inny jeszcze, także potężny Monarcha nowszych czasów twierdził, że prześladowanie kościoła katolickiego niezgadza się z dobrem narodów. — Był to król pruski Fryderyk, którego niektórzy Wielkim zowią. Wiadomo Waszéj Cesarskiéj Mości, że Fryderyk II. był życzliwy Wierszopisom. Co więc z dobitnością chciał wpoić w serca potomków, to napisał wierszami. Otóż w testamencie jego znajduje się wiersz następujący:

Nie prześladuj Jezuitów,
Świętéj sprawy Męczenników,
I szanuj duchowne stany.
Nie groź bronią Papieżowi,
Niech panuje kościołowi,
Przeciwnie, będziesz karany. —

„Król pruski niepisał testamentu dla mnie,“ odrzekł krótko Napoleon. „Dajmy téj sprawie pokój. Dziękuję Panu za tyle dowodów życzliwości!“
„Ale ja błagam Najj. Pana abyś nie patrzał obojętnie na to, co się w świecie dzieje,“ wołał Hrabia, dręczony obawą. „Te ugody na Papieża — o których Najjaśniejszy Cesarz myśli, wielkie klęski sprowadzą na ubogą Francyę. Mocno jestem przekonany, że to prawdą, co powiedział Pius VII. we Fonteneblo, czego się i Wuj Cesarza poźniéj doznał: Za to, że Francya przegrzeszyła się przeciw stolicy Piotrowéj, skarał ją P. Bóg wkroczeniem wojsk nieprzyjacielskich do kraju. Że zaś Bóg jest nieodmienny, więc za równe grzechy, równie znowu karcić będzie. Jeżeli Francya dopuści, aby obecnego Papieża Piusa IX. zrabowano, opuszczono, uwięziono albo nawet zabito — co jednak bez dopuszczenia Waszéj Cesarskiéj Mości stać się nigdy nie może, tedy“ —
Tu zatrzymał się Hrabia i milczał. —
„I cóż — tedy?“ — nalegał Napoleon.
„Tedy znowu wojska nieprzyjacielskie spustoszą Francyą. Wasza Mość podzieli los Wuja na wygnaniu!“
Znów przymrużył Napoleon oczy i znów był nieruchomy jak posąg. Potem dodał zimno: „Źle zna hrabia Retel obecny stan świata — Francya ma pierwszy głos w Europie!“
„Nie zapominaj o tem Najjaśniejszy Panie, że stan świata jest odmienny, że nie ludzie, lecz Bóg wszechmocny nim kieruje!“
„Już dosyć hrabio! Dziękuję!“
„Cesarzu, choćbym dziś miał ściągnąć niełaskę i gniew Waszéj Mości Cesarskiéj na siebie, jednak powtarzam prośby moje. Nie podaj Najjaśniejszy Panie, Papieża w ręce nieprzyjaciół! Stary Bóg jeszcze żyje! Pomnij na słowa Twego Wuja: „Nie urażajcie, nie dręczcie Papieża, bo was zniszczy karzący palec wszechmocnéj ręki boskiéj, broniący stolicy Piotra św.!“
Powstał z krzesła Cesarz i zimnym ukłonem i skinieniem ręki odprawił hrabiego.
„Stary błaźnie!“ mruczał potem rozgniewany Napoleon. — „Jeżeli przez niepomyślne okoliczności, przez zawikłania, nieszczęśliwe wypadki i trafunki — wielki zamiar Napoleona I. się nie udał, czyliż dla tego koniecznie i mój zamiar się nie uda? Jakbym miał na szkodę moich obliczeń w brew korzyści mojéj podpierać spruchniały tron papiezki? O nie! Z postępem czasu nastały inne pojęcia! Choćby ustawy czasów przeszłych były najchwalebniejsze, najgodniejsze zasady — muszą upaść, muszą runąć przed potęgą rozwijających się nowych zasad i nowych porządków. Żaden rozumny człowiek nie będzie ożywiać obumierającéj instytucyi, a głupi ten, któryby w te rozsypujące się szczątki chciał wlać nowe życie!“
Siedział jeszcze chwilę zadumany potem wziąwszy pióro pisał daléj.








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Eduard Konrad Bischoff i tłumacza: Norbert Bonczyk.