[21]
STRAJK
Przyszli mroczną gromadą w milczącej powadze,
zwartemi szeregami zaparli ulicę —
przyszli pod gmach, gdzie możne urzędują władze —
stanęli i ku oknom zwrócili swe lice — —
Czoła znaczone niemej grozy majestatem,
twarze szorstkie, jak spieką przypalona gleba — —
Przyszli wielką gromadą, gdzie każdy człek bratem
żądać twardemi słowy powszedniego chleba — —
Wysłali dwóch — czekali — Wiatr hulał w ulicy,
przeto w bluz swych kołnierze powtulali głowy —
Zwartą ławą przed gmachem stali robotnicy,
a w oczach im się palił majestat grobowy — —
Po chwili wyszli tamci — coś głośno pytali —
w odpowiedzi rąk wgórę podniosło się krocie —
przebiegł basowy pomruk, jakby poszum fali:
uchwalili od dzisiaj wielkie bezrobocie — —
Weszło w gmach kilkunastu — zamknęli urzędy — —
Gmach zastygł i sposępniał w milczeniu ponurem,
a oni, by pielgrzymi do grodu Legendy
ruszyli i pieśń gromką zaśpiewali chórem — —
[22]
Hej! — niosła ci się niosła szeroka — daleka —
ulicami — nad miastem, aż sięgała nieba,
a oni szli gromadą ku prawom człowieka,
żądając twardą pieśnią powszedniego chleba — —
Na drugi dzień zosobna, we dwóch, trzech po mieście
tułali się — chodzili osowiali — błędni — —
Pod wieczór rozlepiono depesz coś ze dwieście —
Czytali: — że minister żądania uwzględni — —