Poglądasz?« Więc ja: »Tę gwiazd trójcę[1] płową
Śledzę, od której cały biegun pała«.
Dziś rano, teraz są pod nieboskłonem;
Jutro swe miejsca zamienią na nowo«.
Mówiąc: »Oto wróg wszelkiej bożej sprawy!«
I ostrzegał mię palcem wyprężonym.
Dolinę w ciasną zamieniając puszczę,
Pełzał wąż[2], dawca pierwszej gorzkiej strawy.
Łeb obracając i po lśniącym grzbiecie
Liżąc językiem[3] jak zwierz, co się muszcze.
Przylotu boskich sokołów[4], lecz potem
Wylot obudwu dobrze-m widział przecie.
Uszła gadzina, i wnet za granicę
Wzroku anieli równym zbiegli lotem.
Podczas owego aniołów ataku,
U mojej twarzy wciąż wiązał źrenice.
Tyle ma z ciebie wosku dobrej woli,
Byś po szczyt góry nie zaznał jej braku.
Lud, co go Magry zamyka dolina,
Mów: byłem niegdyś włodarzem tej roli.
- ↑ trójca gwiazd jest allegorją trzech cnót teologicznych, wiary, nadziei, miłości, w przeciwieństwie do czterech gwiazd widzianych rano (p. I, w. 23), a oznaczających cztery cnoty kardynalne. Pierwsze oglądane wieczorem wspierają życie kontemplacyjne, drugie jako zwiastunki dnia, życie czynne.
- ↑ pełzał wąż. Wąż jest szatanem, który przychodzi kusić duszę codzień wieczorem; wprawdzie dusze czyścowe nie ulegają już pokusie (por. Cz. XI, 23), ale tu w Przedsionku Czyśca szatan chce może napełniać dusze lękiem i zniechęceniem.
- ↑ Liżąc językiem na znak obłudnego przymilenia.
- ↑ boskich sokołów. Nazwę ptaków łowczych daje poeta Aniołom spędzającym węża.
- ↑ W. 112 i nast. Niech świeca... Niechaj łaska oświecająca, która cię wiedzie ku niebu, znajdzie tyle posiłku w twej wolnej woli, abyś mógł zajść aż do raju ziemskiego.