wały się ludzkie dusze (znany frazes!). Jeślim doświadczał ciężkiemi próbami, to dlatego, aby to co lepsze jak oliwa wyszło na wierzch, aby dać pole do zmagania się, do walki, do czynu. Gdzie byliście w tych chwilach, co robiliście wtedy?
„A oni (tj. poeci) odpowiedzą wielkim głosem, niosąc pod pachą manuskrypta: — Pisaliśmy!!“
Musiałem o tem wspomnieć, gdyż inaczej mógłby mnie ktoś posądzić, że ta powieść służyła mi za wzór do rozdziału XII., podczas gdy ona była mi tylko potwierdzeniem
domnych“ „wzrok jego gasł, jakby w nim dogorywała dusza“ „...o literaturę, dzisiejszą, chorobę wieku“ „S... powtarzał: a my co? komedyanci, marne robaki,...zmarnowaliśmy siebie i drugich“ „kąpał się bezgraniczny, rozpaczny smutek“ „...a to byli ludzie cisi, nieraz zdolni, tylko dziwnie smutni, bezdomni, znękani, przeczuleni...“ „a cały nasz błąd, to dusza smutna, za wrażliwa, prawie kobieca...“. Ta sama naiwność planu pojmowania jest np. u Mirandolli: „My wnuki Braminów z nad Gangi...“
Jednem słowem Z. bierze na seryo lecz bezkrytycznie wszystko to, z czego ja się śmieję. Nie przypisuję tej powieści większego znaczenia literackiego, lecz korzystam z tego bardzo szczęśliwego trafu, że w niem napotykam niektóre współczesne przesądy intelligentne na kupie: zaiste lepszego przykładu do wiwisekcyi literackiej nawet na obstalunek dostaćbym nie mógł. Muszę jednak dodać, że nie atakuję Z. bynajmniej jako jednostki lecz jako reprezentanta pewnego gatunku pisarzy, a do tego gatunku należą choćby Żeromski i Sienkiewicz. Z. jest tylko wychowankiem tej szkoły zaniedbań intellektualnych w poezyi, która jest w imię Boże naszą polską specyalnością.
Ciekawe jest to, że Z. zna także tę myśl, iż modną chorobę nerwów, schyłkowość, niezdrowie duchowe można w siebie wmawiać (str. 38. jego książki), a jednak i ta myśl występuje u niego tylko jako szablonik, nie przeszkadzający szablonikom wprost przeciwnym (niepoprzebijane ścianki). Ciekawe jest i to, że bohater jego książki występuje już-to jako analityk, rozumowiec według dawnej recepty, już-to jako subtelniś, czuciowiec, według recepty nowej, chociaż właściwie jedno z drugiem się nie zgadza (patrz „Pałuba“ str. 204. w. 23. i n.).