Syn Jutra
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Syn Jutra |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
W odludnych górach na wiszarze skały,
Kędy się we mgłach z szumem sosny chwiały,
Tam stała chatka nizko pochylona
Mchem popleśniała, bluszczem opleciona.
Tam młody Bruno pod rodziców strzechą
Rósł w swojej wiosny młodocianym maju;
On był rodziców jedyną pociechą
Dziecię spokojne jako ptaszę w gaju —
W dzikich on stronach rosnął wychowany,
I kochał góry — najbardziej kochany
Z rodzeństwa swego od ojców — i w siole
Dzieweczka cudna kochała pacholę —
Lecz cichy Bruno od pierwszej młodości,
Acz sercem płacił za serce w miłości,
Był tak milczący i zamknięty w sobie,
Że głucho było w tej piersi — jak w grobie.
Choć go rodzice nad życie kochali,
Choć młodzi bracia przyjacielem zwali,
Choć go kochanka gołębio pieściła,
Twarz jego tęskna acz śmiejąca była —
Twarz miał jednaką wśród ludzi, kwiat w cieniu!
Lecz zwykle darł się sam na wielkie skały,
Kędy się tylko orły kołysały —
I ztamtąd w gwiazdy poglądał w milczeniu —
Lub szedł samotnie na ciche smętarze
I tam pod sosną wzrok toczył po niebie,
Całował ziemię, w uczuć mętnym gwarz
Wołając: Duchy! weźcie mnie do siebie! —
Ale rodzice za najszczęśliwszego
Wśród ludzi mieli młodziana swojego —
I wszyscy szczęścia jemu zazdrościli W
Wszyscy — co wkoło jego chaty żyli.
Lecz dziwo! raz, gdy wieczorem zimowym
Rodzina cała przy ogniu zasiadła,
Śmierć, straszna — biała — koścista — wybladł
Weszła, drżąc z zimna, skokiem upiorowym.
«0 któż z was rzekła pójdzie za mną — skronie
Kto mi z was zniży — bym przy jego łonie
Piersi ogrzała? kto w objęcie moje
Pójdzie z was ludzie, w me ciche ostoje? —
Patrzcie — ja straszna — wichry mi stargały
Me czarne kosy — co już w dal powiały,
Sępy i kruki wygryzły mi oczy;
Czas wyżarł serce — cień mój nieuroczy.» —
Truchleją wszyscy i drżą ściany chatki,
A śmierć się w straszne zaśmiała zaklęcie:
Bruno się wydarł z objęć ojca, matki,
Z krzykiem radości padł w śmierci objęcie! —