Szkice obyczajowe i historyczne/Kilka słów wydawcy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kilka słów wydawcy |
Pochodzenie | Szkice obyczajowe i historyczne |
Wydawca | Józef Zawadzki |
Data powstania | 1839 |
Data wyd. | 1840 |
Druk | Józef Zawadzki |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Dziwnych kolei i zmiennego losu doznał P. Kraszewski w swoim zawodzie autorskim; jak zrazu wszelkie płody jego zjadliwą, często-stronniczą i bezzasadną krytyką witano, tak następnie potém niewcześni chwalcy albo przesadzonemi epitetami, i nic nieznaczącémi ogólnikami, o utworach jego sądzili, albo też powierzchowne i obłudne mu oddawali pochwały. — Nikt go głębiéj ani właściwiéj ocenić nie chciał, nie umiał czy też nie mógł; — aż niedawno dopiero, bo w roku przeszłym, autor Literatury i Krytyki w kilku numerach Tygodnika Peterzb:, choć nie pod każdym względem prawdziwie, ze światlejszym sądem i jaśniejszém pojęciem talentu naszego autora, jako estetyk i filozof krytyk wystąpił. Nie wiele nam jednak powiedział o jego talencie powieścio-pisarskim, który wszakże zdaniem naszém między płodami P. Kraszewskiego nie poślednie i nie obojętne trzyma miejsce. W ostatnim bowiem lat dziesiątku, kiedy nas zarzucano tylko płaskiemi i niedołężnemi tłómaczeniami Warszawskiemi tandeciarskiéj roboty zagranicznych romansów, on piérwszy, prawie, zagasłe już życie w literaturze romantycznéj na niwie krajowéj obudził. Nie utworzył wprawdzie romansu historycznego, ale za to właściwy sobie rodzaj powieści; napełnił je, mniéj więcéj oryginalnémi pomysłami, często sarkazmami przeciw wadóm i śmiesznościom pospolitszym towarzyskim. Często też wyprowadziwszy na scenę jakieś dziwaczne figury, tak je trafnie wystawi, odmaluje (jest to jedna z jego niepospolitych zalet), iż myślémy, żeśmy je gdzieś już widzieli, że je znamy; a kiedy humorystycznie da nam słyszeć ich rozmowę rzekłbyś, iż cię na istny wyprowadził teatr, gdzie tak żywo uiszcza się z przedsięwzięcia swego, dramatyzuje akcyą, różnobarwne przedstawia charaktery. Podobnież biegły z niego malarz scen okropnych, fantastycznych, nocnych: Pożar Zamku Wileńskiego i wiele innych Szkiców, jakże wymownym tego dowodem!
Ocenienie właściwsze, trafniejsze tak różnostronnego talentu, zostawmy bieglejszym i głębszym krytykom; tego zresztą w kilku tu rzuconych słowach dokonać nie podobna, powiémy jeszcze, jakie zdanie przy czytaniu różnych utworów P. Kraszewskiego w nas pozostało: oto jakkolwiek w uprzednich jego powieściach, niektórzy brak celu moralnego, czyli tak zwanéj utilitarności zarzucali, tę mu słuszność przyznać wypada, że piękność estetyczną, artystyczne wykonanie, (a co w przedmiotach sztuki jest najważniejszą) wszędzie głównie ma na celu, i wszędzie namiętnie czytelnika swego zająć potrafi. — Tę zaletę, bardziéj niż gdzieindziéj w niniejszéj powieści, Całe Życie Biedna napotykamy; w niéj nawet porzucił autor, dawny swój ton sarkastyczny, a przyjął jakiś tkliwy, rzewny, który tak czule do duszy przemawia. Wystawił po mistrzowsku charakter łagodny, anielski, kobiéty, pełnéj chrześciańskiéj pokory, poświęcenia się i cierpliwości, a obok niéj jakby dla większego kontrastu, charakter podły, haniebny, piekielny, sprośnego nikczemnika z przerażającą odmalował prawdą. Na tym tle czarném, tamten piérwszy jak różowa jutrzeńka tym świetniéj odbija. Jest to prawdziwy obraz Rembrandta, tego mistrza, który zręcznym wprowadzeniem rzutu światła do mass ciemnych tak nadzwyczajne sprawiał efekta. Styl téj powieści tak wszędzie łatwy, poprawny, gładki; przewyższa nim autor nie jednego, ze znakomitszych nawet, teraźniejszych pisarzy naszych, którzy bez potrzeby często nowe wyrazy tworzą, chcąc głębokie, zawiłe układają okresy, i tym sposobem największą zaletę odejmują pismom swoim — popularność.
Kończąc tych słów kilka, sądzimy iż nie od rzeczy będzie wspomnieć, że utwory takie jak P. Kraszewskiego, albo przynajmniéj tych, którzy choć iskierkę talentu posiadają, zawsze w nas pomocną rękę i gotowych znajdą wydawców, lecz z drugiéj strony pomimo niesłusznego utyskiwania niektórych, na nieczynność naszą, jakoby w rzeczach Literatury Krajowéj, przeciwko czemu mnogie już przez ś. p. ukochanego ojca naszego Józefa Zawadzkiego wydane i teraz się przez nas wydające dzieła użyteczne najlepiéj świadczą, płody mnóstwa autorów, które nam od niejakiego czasu, aż do zbytku narzucają, miernością lub niedołężnością napiętnowane, nigdy przyjętemi nie zostaną.
Nakoniec mniemamy, iż przyjemną zwiastujem czytającéj Publiczności nowinę, donosząc, że powieść niniejsza zaczyna szereg innych podobnych płodów naszego autora, które wkrótce po sobie nastąpią i co kilka miesięcy z pod prasy wychodzić będą. Tytuły niektórych z nich są następne: Historya o Bladéj Dziewczynie z pod Ostréj Bramy, Mistrz Twardowski, Ostatnia z Książąt Słuckich i t, d.
Prócz tych, kilka celniejszych, a dawniéj już drukiem ogłoszonych, tak mało upowszechnionych w świecie czytającym, i które, po większéj części, w nędznych i rażących oko ukazały się wydaniach, po zupełném przerobieniu i poprawieniu ich przez autora, zajmą miejsce w niniejszym zbiorze; jaki wybór w tym względzie uczyni autor, późniéj czytelników uwiadomiemy.