Szkicownik poetycki/81
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Szkicownik poetycki |
Wydawca | J. Mortkowicz |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
O, nadwrażliwości moja na punkcie światełek i migotów!
Jakże mnie czarujesz, w oknie jubilera, drobny kuranciku barw, grający wzdłuż roztoczonego naszyjnika brylantów, tam i z powrotem! Nie mogę oczu oderwać...
Dla dalekich mieszkańców wsi, widok miasta, obręczy świetlnej na aksamicie nocy migającej, grającej, musi być podobnie kuszącem czarodziejstwem...
I mrozy, choć śmiercionośne, równie są biegłe w uwodzicielstwie, w zjeżaniu błysków, w pryskaniu tęczowymi iskrami.
I gwiazdy mrugają. Najwidoczniej przyzywają nas.
Czy równie są zwodnicze jak światła wielkich miast? tych miast, które są cieniem rzucającym blaski?
Czy równie są próżne jak gra brylantów? Okrutne jak mrozy?
Ziemia skusiła mnie kiedyś, białym, zapożyczonym od słońca migotem, ściągnęła ku sobie z nieba — niebytu.
Olśniła mnie tęczami barw, ale niczem więcej. Niczem więcej.
Piękna była rosa poranna, piękne światełko w dziecinnym pokoju, z kryształowego świecznika-pająka poczęte, i na ścianę rzucone, gotujące się w sobie z żywotnością nieopisaną.
Obiecywało przyszłą radość, skakało jak szalone podczas sprzątania, zaszczepiało mi w sercu pragnienie rzeczy nagłych, wesołych, nieśmiertelnych i bezpiecznych.
Szukać ich będę wiecznie, ofiara migotania, miłośnica brylantów...