Tajemnica grobowca (de Montépin, 1931)/Tom II/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemnica grobowca |
Podtytuł | Powieść z życia francuskiego |
Wydawca | Redakcja Kuriera Śląskiego |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Drukarnia Kuriera Śląskiego |
Miejsce wyd. | Katowice |
Tytuł orygin. | Simone et Marie |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Jedźmy — odpowiedział sędzia śledczy.
W chwili, kiedy czworo naszych osób działających wyjechało z prefektury, spotkała się z fiakrem karetka.
Hrabia de Gibray spostrzegł w niej hrabiego Iwana i kazał woźnicy przystanąć.
— Hrabia do mnie? — zapytał Gibray.
— Jechałem do pana z prośbą o pozwolenie...
— Jedziemy właśnie na cmentarz — odezwał się sędzia — może się pan przyłączy do nas? Powiem panu potem, czy będę mógł uczynić zadość pańskiemu życzeniu, czy też wszystko musi tam pozostać w obecnym stanie aż do końca śledztwa.
Hrabia wsiadł do swej karetki i kazał woźnicy jechać za fiakrem.
Pogoda była sucha, piękna, mroźna, konie biegły prędko.
U wejścia na cmentarz wszyscy wysiedli z karetek.
Komisarz do spraw sądowych poszedł po dozorcę i ślusarza, Gibray zdjął pieczęcie woskowe, a ślusarz, sprowadzony przez dozorcę, otworzył zamek w drzwiach żelaznych.
Wszystko znajdowało się tu zupełnie w takim stanie, jak w chwili, kiedy odkryto tutaj trupa kobiety, w której agentka poznała angielkę.
Skoro drzwi się obróciły na zawiasach, — Paweł de Gibray skinął zapraszająco na hrabiego, ażeby wszedł pierwszy.
Młodzieniec skłonił się, przestąpił przez próg, zawiesił wianek na haczyku, umyślnie na to wbitym w ścianie, potem ukląkł i twarz ukrywszy w dłoniach, zmówił krótką modlitwę.
Aime Joubert i jej towarzysze podążyli za nim.
Agentka odezwała się potem:
— Pozwól mi pan, że tu dopełnię równie szczegółowych oględzin, jak w karetce Bineta, które tak mi się powiodły.
Gibray, naczelnik policji śledczej, komisarz do spraw sądowych, hrabia Iwan i dozorca osunęli się za próg, ażeby nie przeszkadzać poszukiwaniom agentki.
Ta przestawiła krzesła i podniosła dywan.
Nagle krzyknęła, uklękła i z pośród szpar posadzki podniosła kamyczek niebieski, wielkości siemienia konopnego.
— Co panu znalazła? — skwapliwie spytał Gibray.
— Turkusik, którego brakowało w spince.
— Doprawdy?
— Niech pan zobaczy!
Aime Joubert wstała, wyjęła z portmonetki spinkę i w puste miejsce włożyła turkusik.
— To nam dowodzi, że spinka należy do mordercy — rzekła — zresztą nie wątpiłam o tem. Moje poszukiwania są tu już ukończone — proszę panów, ale czasu, zdaje się, nie straciłam na darmo.
Hrabia Iwan wziął spinkę do ręki i przez binokle przyjrzał się jej ze wszystkich stron.
— To rzecz elegancka i wykwintna — wyrzekł.
— Bardzo wykwintna, a zatem łatwo ją poznać, co czyni przedmiot ten nieoszacowanym — odpowiedziała pani Rosier, chowając tę drobnostkę do portmonetki.
— Czy pan dziś ma czas, panie hrabio, o jedenastej? — dodała.
— Mam.
— To niech pan z łaski swej przyjedzie karetką dziś wieczorem o jedenastej na róg ulicy Meslay i św. Marcina.
— Będę o oznaczonej godzinie we wskazanem miejscu! — odrzekł hrabia Iwan.
Kiedy opuszczono grobowiec, hrabia Iwan odezwał się do Pawła de Gibray:
— Teraz, kiedy pan wszystko widział, czy pozwoli pan na to, o co proszę?
— Nie wiem, dlaczego miałbym panu odmówić — odpowiedział sędzia śledczy.
— Panie dozorco! — dodał — robotnicy, przysłani przez hrabiego, poczynią w grobowcu poprawki, jakie uzna hrabia za stosowne.
— Dziękuję! — odrzekł Iwan i oddalił się.
Reszta pozostałych udała się do kancelarii dozorcy.
Aime Joubert znalazłszy się sama z trzema swymi towarzyszami, wydobyła z pugilaresu list, który napisała w przeddzień i podała go sędziemu śledczemu.
— Niech pan będzie łaskaw przeczytać go głośno — rzekła.
— Co pan widzi w tem?
— Oto list kupiecki, napisany bardzo lichym stylem przez kogoś handlującego.
— Nic w tem niema podejrzanego.