Tajemnica grobowca (de Montépin, 1931)/Tom II/XI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Tajemnica grobowca
Podtytuł Powieść z życia francuskiego
Wydawca Redakcja Kuriera Śląskiego
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia Kuriera Śląskiego
Miejsce wyd. Katowice
Tytuł orygin. Simone et Marie
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XI.

Co się stało z Maurycym tymczasem, kiedy pani Rosier — matka jego zawzięcie śledziła mordercę i jego wspólników.
Wstawszy wcześnie rano w dniu oznaczonym dla odjazdu, zapakował rzeczy w walizę, poszedł do restauracji w pobliżu prefektury, — gdzie miał dostać kopję metryki Symony.
O godzinie 9-tej dobrze się najadłszy, zjawił się w prefekturze, gdzie mu wydano ów dokument, należycie poświadczony przez władzę.
Opuściwszy Paryż w południe, Maurycy przybył do Joigny o trzeciej.
Starodawna kurierka czekała na podróżnych.
Landarą tą przyjechał o piątej do Vique-sur-Bresoe, gdzie stanął w hotelu „Pod koniem“.
Umywszy sobie twarz i ręce, Maurycy zeszedł na dół ze swego numeru i w kuchni hotelowej zastał właścicielkę, wdowę Huirot.
— Myślę o pańskim obiedzie — rzekła. — Na dworze chłodno. Czy chce pan jeść obiad w małej salce, czy mam panu nakryć tutaj w kuchni przed ogniem na kominie?
— Zjem tutaj obiad — odrzekł. — Dobrze mi będzie przy ogniu.
Służąca nakryła niewielki stolik.
Wdowa Huiret spytała na pozór od niechcenia:
— Zapewne pan pierwszy raz jest w tych stronach. Jeszcze nie miałam przyjemności nigdy pana tu widzieć. Podróżuje pan dla przyjemności.
— Niezupełnie.
— To zapewne dla interesów?
— Tak, i może będę mógł powziąć od pani jaką potrzebną dla mnie wiadomość.
— Czy pani w Vique-sur-Bresne lub okolicy nie zna niejakiej pani Charvais?
— Charyais? — powtórzyła wdowa. — Tu mamy wielu Charvais. Nawet jedni z nich są moi krewni. Tylko o których pan mówi?
— Kiedy nie wiem o których. Wyborny rosół.
— Bardzo mi przyjemnie, że panu smakuje. Jeżeli pan wie, jak na imię tej Charvais, o którą pan pyta, to może będę wiedziała.
— Klaudyna jej na imię.
— Ta, co dzieci brała na wychowanie?
— Właśnie.
— To bardzo porządna kobieta. Wszyscy Charvais są porządni. Widywałam ją codziennie, kiedy jeszcze mieszkała w Vique-sur-Bresne.
— Więc tu już nie mieszka? — spytał Maurycy pośpiesznie.
— Lat temu już pięć wyprowadziła się stąd po śmierci jej męża — A teraz gdzie mieszka?
— O, niedaleko stąd, w wiosce Puisy.
— Mniej więcej — jak daleko, stąd?
— Około pięciu kilometrów. W trzy kwadranse można tam zajść. Czy pan nie przyjechał czasem po to, aby jej oddać dziecko na wychowanie? Ma ona i w Vique i w Puisy, gdzie mieszka, domek i kawał gruntu, a do wszystkiego tego doszła w uczciwy sposób. Klaudyna kobieta porządna jedno jej tylko szkodzi.
Cóż takiego?
— Córkę ma ladacznicę w Paryżu i od czasu śmierci nieboszczyka Charvais żadnych o niej nie dostała wiadomości.
— Przykra to rzecz naturalnie — odparł Maurycy — ale temu przecie niewinna pani Charvais.
Zjawiło się kilka gości i rozmowa została przerwana ku wielkiemu zadowoleniu Maurycego, który już nie miał o co więcej się dowiadywać.
Zjadłszy obiad i napiwszy się kawy z trzema kieliszkami likieru, wypalił cygaro i poszedł spać.
Nazajutrz już o dziewiątej zrana był na nogach. Obfite spożywszy śniadanie i znowu uraczywszy się winem, które mu doskonale smakowało, wyszedł z hotelu i wypytał o drogę, prowadzącą do Puisy.
W trzy kwadranse też przybył do wsi a raczej do miasteczka, gdzie mieszkała Klaudyna Charvais. Spostrzegłszy jakiegoś człowieka przed domem Maurycy podszedł do niego i zapytał:
— Czy może mi pan powiedzieć, gdzie mieszka pani Klaudyna Charvais?
— Na samym końcu miasteczka — odpowiedział tenże. Pójdzie pan prosto. Jak pan zobaczy na lewo dom, przed którym rosną cztery orzechy, niech pan tam wejdzie, bo tam właśnie mieszka Klaudyna Charvais.
— Dziękuję panu.
W dziesięć minut później znalazł się młodzieniec przed dworkiem z drzewami orzechowemi.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.