Tajemnice amuletów i talizmanów/Rozdział III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemnice amuletów i talizmanów |
Podtytuł | Z cyklu satanistycznego |
Pochodzenie | Biblioteczka Historyczno-Geograficzna Nr. 16 |
Redaktor | Jadwiga Ruczyńska |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze "Rój" |
Data wyd. | 1926 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ich powstanie, sporządzanie i użycie.
Mnóstwo amuletów pochodzi także ze świata zwierzęcego i roślinnego. Przedewszystkiem zużytkowywano w tym celu poszczególne części ciała ludzkiego, zwłaszcza ciała straconych, któremi kat kupczył niejednokrotnie, uprawiając haniebny ten proceder.
Zwłaszcza członkowie wielkiego społeczeństwa występców, którzy podówczas posiadali ścisłą organizację i własne prawodawstwo, starali się o te niesamowite środki czarów, które ochronić ich miały w ich nocnych sprawkach. Tak np. wierzono, że posiadanie wielkiego palca straconego złodzieja chroni przed ujęciem. Straszliwe zabobony panowały pośród ludów germańskich i słowiańskich. Wierzono, iż świece wytworzone z udziałem tłuszczu ludzkiego, paląc się, pozwalały plądrować — a nikt z mieszkańców się nie budził.
Z ciała ludzkiego zużytkowywano przedewszystkiem włosy, które skręcano w pierścienie i sznury. O ile właściciel włosów tych żył jeszcze, spoglądanie na ten amulet wywierać miało nań wpływ zależnie od woli posiadacza amuletu. O ile był to zmarły, chronił on właściciela jego włosów jako dobry duch. Części kości z czaszki, oprawne, zależnie od celu, w złoto, srebro lub ołów, miały strzec od nieszczęść, jakim podlegał zmarły. Dlatego to szczątki osób, które zginęły śmiercią gwałtowną, jak zbrodniarzy, topielców, żołnierzy — specjalnie były poszukiwane. Kiedy wiedźmę prowadzono na stos, szedł za nią tłum, który starał się zabrać ze sobą niedopalone węgle lub kości ze straszliwego paleniska. Noszono pozatem także zęby, jako breloki, mające uchronić od bólu zębów.
Amulety pochodzące ze świata zwierzęcego miały na celu sprowadzić „szczęście“ na właściciela. Oczywista rozumiano je bardzo różnie zależnie od stopnia kultury, przynależności rasowej i życzeń osobistych. Wieśniak miał na myśli bogate plony, mieszczanin powodzenie w handlu, strzelec — zdobycz obfitą, zręczność, siłę i t. p. Mieszkaniec północnej Grenlandji marzył zapewne o wielkich stadach renów, mieszkaniec podzwrotnikowy o niewolnikach i kości słoniowej, malajczyk — o zbiorach swych plantacyj, o powodzeniu w żegludze i ustrzeżeniu się przed rekinami. Szczęście zatem oznacza najczęściej posiadanie bogactw, nierzadko jednak stanowi też ochronę przed nieszczęśliwemi wypadkami. Rzadziej ma się na myśli wzmożenie przymiotów fizycznych, rzadziej jeszcze — codzienne życie na łonie rodziny. Z reguły oczekuje się tego, co niezwykłe, „wielkiego“ szczęścia, jak wielkiej wygranej na loterji. Dlatego to właśnie sięga się do osobliwych środków, aby osiągnąć niezwyczajne rezultaty. I to jest powodem, dla którego nie jest rzeczą łatwą wyszczególnić skutki, jakich spodziewano się po amuletach zwierzęcych.
Często noszono amulety, pochodzące od wielkich drapieżców. Wiele ludów w czasach zamierzchłych oddawało im przecież cześć boską. Powszechnie przypisuje się im cudowne właściwości i strzeże się przed wymawianiem ich imienia, które przynosi nieszczęście. Stąd przysłowie: „Nie wywołuj wilka z lasu“. Amulety robione były z pazurów, z kłów, z kości lwa, z pasm jego skóry, które służyły jako wkładki pasów i płaszczów. Używano też do czarów zasuszone jego serce. Za czasów dyluwialnych żył w Europie lew jaskiniowy i jaskiniowy niedźwiedź (oba wymarłe), i wtedy już z części ich kości sporządzano amulety. Kość z nogi hieny, oprawna w złoto, czyniła właściciela powszechnie lubianym; kości kuny uczyły przebiegłości i podstępu. Specjalne moce zawierać miała kość słoniowa. Rznięto z niej pierścienie, pałeczki czarodziejskie, rogi bojowe i puhary, obrabiano je w ostrza sztyletów, łańcuchy, breloki rozmaitego rodzaju i małe posążki bóstw. W Azji i Polinezji jest ona bardzo rozpowszechnionym materjałem, z którego wyrabiane są drobne przedmioty artystyczne, zwykle posiadające znaczenie religijne. W legendach napotykamy często cudowne rogi z kości słoniowej, jak np. róg Rolanda, który na setki mil przywoływał pomoc. Upiększano nią wogóle broń — co wynika z przypisywanych jej właściwości — i berła władców też częstokroć rznięte były w kości słoniowej, która obdarowywać miała potęgą i zapewniać zwycięstwo. Prawdziwie książęcym podarunkiem i wielce cenionym przedmiotem był róg nosorożca. Rznięto z niego i po dziś dzień się wyrabia — kubki i puhary, które miały posiadać tę właściwość, że nie przyjmowały trucizny. Jeśli wmieszać jad do płynu, jaki zawierają, — to, wedle wierzeń, pęka on. Dlatego właśnie były one specjalnie poszukiwane w średniowieczu i w epoce odrodzenia, kiedy to trucicielstwo należało do „sztuk“ bardzo rozpowszechnionych. Po dziś dzień ma to miejsce na wschodzie, gdzie utrzymał się jeszcze ten przesąd... Amuletami były także łuski i części skóry krokodyla, kości tygrysa i leoparda. Jak widzimy, mamy tu do czynienia głównie ze zwierzętami, o których cząstki nie było łatwo. Natomiast o zwykłe zwierzęta leśne i domowe mniej dbano pod tym względem; ich kości i zęby mógł otrzymać bez wielkiego zachodu każdy — i dlatego nie przypisywano im specjalnych właściwości.
Cenione były białe kły dzika, które i dziś jeszcze niejeden myśliwy nosi u łańcuszka, przynosiły one, podobnie jak bródka kozicy i pióro głuszca, szczęście w łowach i chroniły przed rozmaitemi wypadkami. Jeleń dostarczał 99 środków przeciw najróżniejszym chorobom. Rogi jego miały przywracać zdrowie i ich mielone opiłki brane były nawet do wewnątrz. Pas ze skóry jeleniej udzielał sił i wytrzymałości, a obuwie z niego umożliwiało długie marsze bez zmęczenia. Nogi, zakopane pod progiem domu, chroniły go przed złodziejami. Esencja z mózgu jelenia pomagała na ból głowy, pierścienie z jego rogów na konwulsje. W żołądku wielu przeżuwających znajdują się kuliste kępki włosów, zwane gdzieniegdzie też „kulami jeleniemi“. Powstają one stąd, że zwierzę liże ranę i łyka przytem włosy z sierści, które pozostają w żołądku. Te „kule“ były bardzo cenione przez myśliwych.
Czarodziejską władzą obdarzano również kamień, zwany „bezoar“, o którym dzisiaj wszelki słuch zaginął. Istniały, rzekomo, dwa jego gatunki: jeden pochodzący z Egiptu, Persji, Indyj i Chin, drugi — z Ameryki. Był to — jak donoszą pisma magiczne — szorstki, zwykle szary kamień o bardzo rozmaitym kształcie. Składał się on z kilku nasadzonych na siebie warstw, które, przecięte, ujawniały wewnątrz jądra mały kamyczek lub zwyczajne puste wydrążenie. Wiele tych kamieni pochodzić miało z Peru. Spotykano je również, podobnie jak opisane wyżej „kulki jelenie“, w żołądkach rozmaitych zwierząt, np. mułów. Bywały jasnoszare, czarniawe, biało nakrapiane lub pstre. Osiągały wielkość ptasiego jaja i zazwyczaj miały też jego formę. Istnieje cały szereg „bajecznych“ oznak, z których najbardziej charakterystyczna jest może ta, że najskuteczniejsze owe kamienie magiczne pochodziły z królestwa Golkondy... którego napróżnobyśmy szukali na jakiejkolwiek mapie świata. Kamienie te z powodu swej cenności często bywały podrabiane. Istniały rozmaite próby, które przekonać miały o ich autentyczności. Prawdziwe z trudnością tylko dawały się otwierać za pomocą wyostrzonego żelaza, szorowane ostrym papierem miały wykazywać zielone plamy, a wrzucone do wody, miały ją niezwłocznie doprowadzać do stanu wrzenia. Plinius, słynny przyrodnik starożytnego Rzymu, przypuszczał, iż są one oczami jakiegoś zwierzęcia, być może, hieny — dlatego nazywa je „gemmae hyaniae“. Wschodni pisarze w następujący sposób podają ich powstanie. Pewien gatunek jelenia w celu oczyszczenia krwi zjadać miał na wiosnę żmije, następnie biec do wody i tak długo się w niej tarzać, pókiby nie ustało działanie jadu. Przytem oczy ich, podrażnione trucizną, wylewać miały łzy, które, stwardniałe, tworzyły właśnie bezoar. Jak widzimy, dość skomplikowana i fantastyczna historja. Bezoar właściciela swego chronić miał przed zarazą, zwłaszcza ospą i przed wszystkiemi truciznami.
Podówczas wymieniano też często jednorożca, bajeczne zwierzę ze wschodu. Przypuszczano, że żyje on rzeczywiście, że posiada on postawę i wielkość konia (patrz herb Wielkiej Brytanji) i że na czole posiada on róg, który przeciwdziała wszelkiej truciźnie. Zapewne istnienie swe zawdzięcza ten stwór legendarny jakiejś pomyłce w stosunku do nosorożca. Wykopane kości mamuta uchodziły czas długi za resztki jednorożca. Pewien uczony powiada w r. 1706:
„Wielu mniema, jakoby były to rogi zwierząt, które zaginęły podczas potopu i długo pozostawały pod ziemią, tak, że mięso ich zniszczone zostało siłą czasu. Prawdziwy natomiast róg nosorożca jest twardy i mocny, iż go ledwie można piłować i nie przylepia się, przytknąć do języka“. Oczywista nie wiemy skąd mędrzec ten wziął tak dokładne informacje; dalej twierdzi on: „mniemać należy, że ów Unicornu fossile (t. zn. ten wykopany), który, zarówno pod względem kształtu, jak i postaci, jest jakby kawałem drewna czy rogu, spłodzony jest we wnętrzu ziemi i tam w ową twardą i kamienną materiam przemieniony“.
Szpony orła, oprawne złoto, użyczają siły i zapewniają powodzenie. Kości sokoła miały wysubtelniać zmysły. Kości bociana dawały szczęście w miłości. Spalone na popiół kości sowy noszono w woreczku, aby uchronić się przed napadem zbójców i włóczęgów. Części kruka przynosiły nieszczęście. Noszenie na kapeluszu piór kogucich przywoływało złe duchy.
W dawnych podobiznach djabła, kiedy przedstawiony jest pod postacią człowieka, często odkryć można pióra koguta. Były one niejednokrotnie tajnemi znakami rozpoznawczemi band rozbójniczych. Kolce jeża, łuski szczupaka i kości wiewiórki miały władzę dostarczania pieniędzy. Pióra kukułki są także znakami szczęśliwemi. Natomiast krew nietoperza i jego włosy używane były w obrzędach czarnej magji.
Bardzo często używano ropuchy i żmije. Z ropuchą, uwędzoną w kominie w wielki czwartek, niejedno można było począć. Gdy ją było przyłożyć do wrzodu, spowodowanego dżumą („wielką zarazą“), wyciągała ona rzekomo jad z niego i chory przychodził do siebie.
Specjalną popularnością cieszyły się trzy wielce osobliwe amulety: t. zw. kamienie raka, kamienie jeża i korona żmijowa. Kamienie jeża — były to skamieniałe jeże morskie. Korona żmiji jest stworem całkowicie bajecznym i nic o niej bliższego nie wiadomo. Kamienie raka tworzyły się istotnie w ciele tego zwierzęcia; odróżniano ich dwa rodzaje: te, które pozostawały na dnie strumieni, i te, które wydobywano z zabitych raków. Lekarze stosowali je dawniej na gorączkę, pochodzącą z ran, przypuszczali jednak, iż są one szkodliwe dla ludzi o słabym wzroku. Noszono je jako amulety. Natomiast nożyce raka przynosiły nieszczęście.
Skamieniałe jeże morskie noszono jako breloki, gałki u lasek i ozdoby u łańcuszków. Skamieniałości te nierzadko napotkać można na wybrzeżu morza Bałtyckiego i w formacjach kredowych. Miały one rozmaitą wielkość i kolory: biały, żółtawy, czerwony i bronzowy. Miał to być niezawodny środek na bezsenność, który pozatem chronił przed gorączką i ogniem i pomnażał pieniądze. Średniowieczni przyrodnicy nie mało sobie nałamali głowy nad ich pochodzeniem rosną one na dnie mórz podobnie jak rośliny.
Pod „koroną żmiji“ rozumiano — o ile nam wiadomo — białą kosteczkę, niewysoką i szerokości wielkiego palca u nogi, która w górze była postrzępiona na wzór korony. Miała ona rzekomo rosnąć na głowie białej żmiji t. zw. „króla wężów“. Zdobycz jej narażała na wielkie niebezpieczeństwa. Miała ona chronić przed jadem, użyczać potęgi i t. p. Zdaje się, jakgdyby często górną część przepiłowanych kłów zwierzęcych podawano za ową koronę żmiji.
Państwo roślinne dało wiele leków i trucizn, ale niewiele amuletów. Pochodzi to stąd choćby, że stosunek roślin do człowieka nie jest tak zdecydowanie przyjazny lub wrogi, jak świata zwierząt. Najbardziej znane były: t. zw. w niektórych okolicach Europy „pancerz ochronny“ i mandragora.
W mandragorę (lub inaczej „Allraunę“) po dziś dzień wierzą święcie w niejednej na uboczu położonej wiosce. Znany pisarz niemiecki, Ewers, osnuł na jej tle głośną swoją powieść, dając tem dowód, że zabobonne te wierzenia w niektórych krajach bynajmniej jeszcze nie zanikły. Korzeń ten znany jest też pod nazwą: Jabora Dudaim, Circea lub Antropomorphia. Odróżniano dwa jego rodzaje: „samca“, zwanego morion i „samiczkę“, zwaną thridacias. Samiec miał być hodowany z nasienia, sprowadzanego z Kanady, w ogrodach Francji, Włoch i Hiszpanji. Samiczka rosła jako dziczka w mało dostępnych górach apulijskich. Powłoka
korzenia tego miała — twierdzono — siłę usypiającą i kojącą ból; gotowano ją z winem w tym celu. Noszona, jako amulet, chroniła przed różą, zapaleniem oczu i wszelkiemi rodzajami wrzodów. Szarlatani i znachorzy, występujący na jarmarkach, utrzymywali, iż roślina ta wyrasta wyłącznie pod szubienicą i musi być zrywana o północy. W operze Verdi’ego, słynnego kompozytora włoskiego, p. t. „Bal maskowy“ legenda ta została udramatyzowana. Według tych samych gadek zaczarowaną tę roślinę uzyskać można tylko w sposób następujący: trzeba wziąć ze sobą czarnego psa, przywiązać go do korzenia, zalepić sobie uszy woskiem i następnie wabić psa. Pies wyrwie korzeń, lecz wyda on tak przeraźliwy krzyk ze siebie, że zwierzę padnie trupem na miejscu. Gdyby poszukujący mandragory nie miał uszu zalepionych, i jego spotkałby los podobny. Istotnie korzeń mandragory ma pewne podobieństwo z niewielką ludzką postacią. Nietrudno rozpoznać jest głowę i tułów, nogi natomiast wykręcone są fantastycznie. Już Pytagoras, staro-grecki filozof, znał go i nazywał „podobnym do człowieka“. Wędrujący szarlatani usiłowali gorliwie podrabiać go, był to bardzo korzystny interes, gdyż ten uniwersalny środek leczniczy przynosił im olbrzymie sumy. Brano w tym celu byle jaki korzeń, nadawano im formy ludzkie, ubierano w białe suknie, opasywano pasem pozłocistym, umieszczano wreszcie w pudełku przyozdobionem znakami czarodziejskiemi. Lub też zasznurowywano odpowiednio korzeń i zakopywano go ponownie, by nadać mu odpowiednie formy. Kukły takie musiały być od czasu do czasu kąpane w gorącej wodzie i przybierane na nowo. W Rosji i dziś jeszcze sprzedają te amulety, zwane „adamowa gołowa“, t. zn. głowa Adama. W Chinach jeszcze przed ćwierćwiekiem płacono za sztukę 6000 fr.
Skutek, jakiego oczekiwano po działaniu tej magicznej, rośliny, najlepiej wskaże nam autentyczny list z r. 1675. Mianowicie pewien człowiek, któremu bydło wymierające przyczyniło znaczne bardzo straty, otrzymuje od brata swego korzeń mandragory z listem, zawierającym następujący charakterystyczny ustęp:
„...wobec tego poszedłem do ludzi, którzy go (ów korzeń) posiadali, a mianowicie do naszego mistrza (katowskiego): dałem mu za to 64 talary, a pachołkowi jego grosza srebrnego na piwo. Ofiaruję ci go w miłości braterskiej i postępuj wedle przepisów, jakie poniżej podaję. Kiedy tego „człowieka ziemnego“ będziesz miał już w domu, pozostaw go przez trzy dni w spokoju; potem weź go i wykąp w ciepłej wodzie. Tą wodą pokrop bydło twoje i próg twego domu, a z pewnością obróci się szczęście, jeśli tylko zawsze pilnie słuchać będziesz tego człowieczka. I cztery razy na rok musisz go kąpać i za każdym razem zawijać w nowe jedwabne suknie i przechowywać razem z najlepszą twoją odzieżą“.
Poczem podane są recepty użycia samego płynu. Przy końcu wymieniona jest wreszcie inna jeszcze właściwość talizmanu: „Kiedy będziesz stawał przed sądem, to nie zapomnij włożyć człowieczka ziemnego pod prawe ramię, a zawsze przyznają ci rację, czy ją będziesz miał, czy też nie...“.