Tak, kochany przyjacielu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tak, kochany przyjacielu |
Pochodzenie | Piosnki i satyry |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Tak, kochany przyjacielu,
Nie trać bracie animuszu;
I mnie fortuna, jak wielu,
Niedała złota, geniuszu,
Tylko szczyptę sprytu.
To dość; zwalczyłem przesądy,
Zmieniłem na świat poglądy,
I jestem u szczytu.
Prawnikiem — szło mi niesporo,
Więc prawo ciskam profanom,
A zgjąwszy dumę we czworo,
Pełzam ku hrabiom i panom.
I tym dzielnym skrętem,
Podając drzwiczki, paltoty,
Zostaję w nagrodę cnoty
Ich plenipotentem.
Powoli, nabywam sławy,
Całuje rączki hrabiny,
Składam urocze zabawy;
Przemowy na imieniny,
Wierszyk do kupletu;
I wciąż idąc takim torem,
Wkrótce jestem profesorem
Uniwersytetu.
Gromię bezbożne wybryki,
Pożytkuję myśli cudze,
Piszę trzy panegiryki
O możnych rodzin zasłudze,
I bez wszelkich chemii,
Chodząc często do kościoła,
Zostaję bez potu czoła
Członkiem akademii.
Tu, uwieńczony laurami,
Przybieram uczoną minę,
Wzmacniam stosunki z panami,
Po pod ich wodę niepłynę,
I nie łamiąc głowy,
Popchnięty hrabiowskiem wiosłem,
Zostaję obrany posłem
Na nasz sejm krajowy.
Daléj, gościniec ubity;
Łączą się w mojéj osobie
Rozum, władza i zaszczyty;
Bo choć zgoła nic nie robię,
To pewnego święta,
Miasto, co się panom kłania,
Składa mi, w dowód uznania,
Godność prezydenta.
Teraz, brak mi już niewiele,
Muszę, drogą konsekwencyi,
Odrzuciwszy ceregiele,
Zdobyć tytuł ekscelencyi.
I już okiem bystrem
Widzę jak posiadam banki,
Dostaję rękę hrabianki,
I jestem ministrem.
Tak, kochany przyjacielu,
Nietrać bracie animuszu;
Choć ci fortuna, jak wielu,
Nie dała złota, geniuszu,
Tylko szczyptę sprytu;
To dosyć; zwalczaj przesądy,
Zmień niewygodne poglądy,
A staniesz u szczytu.