Złota młodzież
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Złota młodzież |
Pochodzenie | Piosnki i satyry |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Héj tam komu ochota,
Baczność! Lwowie! Krakowie!
Podnoszę zdrowie!
Niech żyje młodzież złota!
Ona to, pełna brawury,
Ustroiwszy głowy w rury,
W pół-łokciowym kołnierzyku,
Pokój czy wojna,
Mężna, strojna i zbrojna,
Zadaje ulicy szyku.
Przybył panicz do miasta,
Czerpać w skarbnicy wiedzy.
Teatr, koledzy,
Kieszeń pełna, więc szasta.
Minął rok. Spacer — niedziela,
Lew do kobiet okiem strzela,
Chłód i sarkazm na języku...
Nagle się mieni.
Co to? Żyd. Lew szast do sieni,
Zadał ulicy szyku.
Wśródmieściu zmrok zapada,
Sam czas na polowanie.
Panienki! Panie!
Strzeżcie się! biada! biada!
Lew ostre gładzi pazury,
Poprawia na łbie fryzury,
I w upatrzonym kąciku
Zastawia siecie.
Ryknął — poczuł kij na grzbiecie,
Zadał ulicy szyku.
Ostrożnie! chować pięście!
Lew chodzi z rewolwerem;
To nie jest zerem,
To może być nieszczęście!
A co? nie przepowiedziałem?
Ktoś tam lwa nazwał cymbałem!
Sprzeczka, wrzask jak na sejmiku.
Wrogów rozjęto.
Lew odszedł z gębą spuchniętą,
Zadał ulicy szyku.
Po takiéj ostréj dubli,
Lew co był bez pardonu,
Opuszcza z tonu.
Gardzi naturą wróbli,
Woli być ostrożnym ptakiem.
Więc choć go nazwać zdechlakiem,
Unika wrzawy i krzyku.
Za każdym razem
Drwiny puszczając płazem,
Zadaje ulicy szyku.