Tak toczy się światek.../VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tak toczy się światek... |
Pochodzenie | Powiastki filozoficzne / Tom pierwszy |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia »Czasu« w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wróciwszy do domu, posłał do księgarni po nowe książki, aby ukoić swe troski; oraz zaprosił na obiad paru uczonych, aby się rozerwać. Przyszło ich dwa razy więcej niż pragnął, niby osy znęcone miodem. Pasorzyty te jadły i gadały z niesłychanym pośpiechem. Chwalili dwa rodzaje osób: umarłych i samych siebie, nigdy zaś swoich współczesnych, wyjąwszy pana domu. Jeżeli któryś powiedział coś dowcipnego, inni spuszczali oczy i gryźli wargi z żalu że nie oni. Byli mniej obłudni niż magowie, ponieważ nie mieli tak ambitnych celów. Każdy z nich marzył jedynie o posadzie lokaja i o reputacyi wielkiego człowieka; rzucali sobie wzajem w twarz obelgi, które uważali za wytwór dowcipu. Zasłyszeli już conieco o misyi Babuka. Jeden prosił go pocichu o zniweczenie autora który nie dosyć go chwalił przed pięciu laty; inny domagał się zagłady obywatela który się nie śmiał na jego komedyach; trzeci prosił o wytracenie akademii, ponieważ nie mógł się wcisnąć w jej grono. Gdy obiad się skończył, każdy z pasożytów oddalił się sam, ponieważ nie było w całej zgrai dwóch ludzi którzyby się mogli znosić, ani zgoła mówić do siebie gdzieindziej niż u bogaczy cierpiących ich u swego stołu. Babuk osądził, iż nie byłoby wielkiej szkody, gdyby to robactwo zginęło w ogólnem spustoszeniu.
