Tako rzecze Zaratustra/Wieczerza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wieczerza |
Pochodzenie | Tako rzecze Zaratustra |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A. |
Wydanie | nowe |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Toruń, Warszawa, Siedlce |
Tłumacz | Wacław Berent |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część czwarta Cały tekst |
Indeks stron |
WIECZERZA
W tem mianowicie miejscu przerwał wróżbiarz powitanie Zaratustry z gośćmi: przecisnął się naprzód, jak ktoś co nie ma czasu do stracenia, pochwycił dłoń Zaratustry i zawołał: „Ależ Zaratustro!
Jedno jest nlezbędniejsze od drugiego, sam to powiadasz: a więc jedno jest dla mnie obecnie niezbędniejsze od drugiego.
Słówko w porę: czyż nie zaprosiłeś mnie na posiłek? A jest tu wielu takich, co z długiej podróży przybyli? Chceszże nas mowami nakarmić?
Rozmyślaliście mi również nadto o zamarznięciu, utonięciu, uduszeniu, oraz o innych niedolach cielesnych: nikt zaś jeszcze nie wspominał o mojej niedoli, mianowicie o zagłodzeniu —“
(Tak mówił wróżbiarz; a gdy zwierzęta Zaratustry usłyszały te słowa, uciekły przerażone. Spostrzegły one, że wszystko, co za dnia zniosły, nie wystarczy nawet dla zapchania samego tylko wróżbiarza).
„Łącznie z pragnieniem, ciągnął dalej wróżbiarz. Aczkolwiek słyszę, że woda tu pluska, niby mowy mądrości, równie obfite i niezmordowanie, ja wszakże — chcę wina!
Nie każdy jest, jak Zaratustra, urodzonym spijaczem wody. Woda nie zda się wreszcie na nic dla znużonych i zwiędłych: nam należy się wino, — ono dopiero darzy nagłem uzdrowieniem i krzepkością pochopną!“
Przy tej sposobności, gdy wróżbiarz dopominał się wciąż o wino, stało się, że przemówił także król po lewej, najbardziej ze wszystkich milczący. „O wino, rzekł, dbaliśmy już razem z moim bratem, z królem po prawej: wina mamy dosyć, — nasz osieł jest pełen wina. Nie brak więc niczego oprócz chleba“.
„Chleba? odparł Zaratustra i zaśmiał się. Otóż chleba właśnie nie miewają pustelnicy. Wszelako człowiek nietylko chlebem żyje, lecz i mięsem dobrych jagniąt, których mam tu dwoje:
— Należy je zarznąć czemprędzej i szałwią korzennie zaprawić: tak je lubię spożywać. Nie brak też u mnie korzeni i owoców, przydatnych nawet dla lakotnisiów i smakoszów, znajdą się też i orzechy oraz inne zagadki do łuskania.
Tak więc zgotujemy niebawem dobrą ucztę. Lecz kto spożywać ją pragnie, winien też i rękę do niej przyłożyć, nie wyłączając króli. U Zaratustry nawet król kucharzem być może“.
To wezwanie przemówiło każdemu do serca: wyjąwszy dobrowolnego żebraka, który dąsał się na mięso, wino i korzenie.
„Patrzcież mi na tego żarłoka Zaratustrę! rzekł żartobliwie: czyż na to idzie w góry i w jaskinie górskie, aby spożywać takie uczty?
Teraz rozumiem wreszcie, czego was niegdyś uczył: „Błogosławionem niech będzie małe ubóstwo!“ i dlaczego żebraków usunąć chciał“.
„Bądź wesołej myśli, odparł mu Zaratustra, podobnie jak i ja. Pozostań przy swych obyczajach, ty nieoceniony, miel swe ziarna, pijaj wodę, wysławiaj swą kuchnię: skoro cię ten obyczaj radością darzy!
Jam jest zakonem dla swoich tylko ludzi, nie jestem prawem dla wszystkich. Wszakże kto do mnie należy, winien być człowiekiem o mocnych kościach i lekkich stopach, —
— ochoczy zarówno do wojny, jak i do uczty, nie mruk, ani ospały marzyciel, gotów zarówno do rzeczy najcięższych, jak i do uczty, — zdrowy a krzepki.
Wszystko co najlepsze należy do moich ludzi i do mnie; a gdy nam tego nie dadzą, weźmiemy to sobie: najlepszy pokarm, najczystsze niebo, najtęższe myśli, najpiękniejsze kobiety!“ —
Tak rzekł Zaratustra; zaś król po prawej odparł: „Szczególna! Słyszał kto kiedy tak rozsądne słowa z ust mędrca?
I zaprawdę, rzeczą najszczególniejszą w mędrcu jest to, gdy bywa w dodatku nawet i rozsądnym, i nie osłem“.
Tak mówił król po prawej i dziwił się; osieł zaś na te jego słowa rzekł złośliwie: ta-ak. Taki był początek długiej uczty, która w opowieściach historycznych zwie się „wieczerzą“. Nie mówiono zaś przy niej o niczem innem, tylko o człowieku wyższym.