[87]
Tarantela. (Do Karola R.)
Raz Leonardo zagrał w gwarnym tłumie,
A była niedziela,
Powiały wstążki — pieśni jak w fal szumie,
Tarantela! Tarantela!
Odtąd Pepita w radości dziecięcej,
Szalejąca co niedziela,
Bez Leonarda nie tańczyła więcej,
Choć znowu brzmi Tarantela!...
Znikł Leonardo, głucho jęczą dzwony,
Wszystkie — choć to nie niedziela.
W klasztorze mniszkę obłóczą matrony,
Gdzieś w dali — brzmi: Tarantela!
I wrócił skądsiś djabeł ze skrzypcami,
A była niedziela,
Ale już niegrał między dziewczętami,
Choć krzyczały: Tarantela!
I poszedł w wieczór po pod mur klasztorny,
Gdzie niema wesela,
I zagrał skoro zszedł księżyc nieszporny,
A z strón wzlata: Tarantela!..
A biedna mniszka przelękła i blada,
Porzuca kąt — gdzie jéj cela,
I wiarołomnie słabym liściem spada
W dzikie ramię kusiciela!...
[88]
Uszli — lecz dłoń olbrzymia ich dosięgła,
A była jasna niedziela —
Zamurowano —
Bo krzywoprzysięgła.
W dali gdzieś brzmi: Tarantela!
Gdzie on się podział? niewielu! lecz mówiono
Że z północy co niedziela
Z skrzypkiem mniszka błądzi muru stroną,
I z skrzypców brzmi: Tarantela!