Toast (Przed starych sprzętów sklepem...)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Toast |
Podtytuł | Fantazja |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przed starych sprzętów sklepem stał biust Apollina
W grubej półmasce z kurzu, a stołowa noga
Ramię mu ocierała, nie wiedząc, że boga;
I było cicho... szara upiorów godzina,
Czas, w którym nieme rzeczy zamieniają słowa:
Miotła sznuruje kibić wstęgi brzozowemi,
Kij czeka jej, acz łysy, jak gałka słoniowa,
Płaszcz się z rozpaczy wiesza, nie tykając ziemi,
Księgi, co grubszym łomem, naśladują cmentarz.
Smutno jest i mistycznie, komar nucić wszczyna,
Lecz świerszcz znienacka szepnął mu swoje: «Pamiętasz?»
I znów milczenie... Alić, sąsiad Apollina,
Zwichnięty dagerotyp[1], z lornetą w źrenicy,
Tak pocznie do lichtarza starego bez świécy:
«Nudne jest towarzystwo bez ładu i składu,
Jakkolwiek mnie pierwszeństwo da kupiec dzisiejszy».
— «Wątpim», stołowe nogi parskną nie bez jadu,
A z niemi garnek: «Jam jest» gruchnie «potrzebniejszy».
«Jak komu» miotła doda, co kij poparł miną,
W kąt się chowając za jej wielką krynoliną[2]
Sztylet drżał, ale czekał, aż krwawiej się zadrą, —
Gdy sprzęty gminne, to jest: kocioł osmalony,
Buraków pełen, tudzież wody czystej wiadro,
Milczały w sieni zdala rozprawy uczonej.
Wszelako rzeczy drobnej, zapałki chemicznéj,
Milczenie kryło w sobie sens dyplomatyczny;
Szarej godziny bowiem chwile są niedługie
I już, już z świecą w ręku wyglądano sługę.
Gdy spór ów między sprzęty trwał o lepszość losu,
Komu człek da pierwszeństwo wśród tego chaosu,
Ku czemu ręka jego naprzód się przybliży
W stanie rzeczy, o których rzekło się powyżéj...
Nagle stąpanie słychać. Chwila... znów stąpanie
I gwar niezwykły, przyczem dymu kłąb z iskrami,
Jako machina skoro parowa ustanie,
Dysząc, a ludzie z szmerem wysiadają sami,
Ten i ów, niosąc przed się coś, wtedy wybiega.
Takito więc gwar powstał, acz z innej przyczyny:
Kiedy wśród dymu, który ciężko się rozlega,
Wśród skier, co jako złote wiją się gadziny.
Zabrzmiały krzyki: «Pożar!» Wraz mąż jeden, drugi,
Z rozwianym włosem, ręką silną, mąż barczysty.
Przebiegli sklep, na sprzętów niebaczni zasługi,
W objęcia biorąc ciche wiadro wody czystéj...
I oto ciekawości niejeden amator
Antykwarjusza sklep ów mijał, gdy z okrzyki
Na rzeszy barkach wiadro, jako tryumfator,
Poważnie milcząc, swoje sprawowało szyki.
Ludu duch, jak gdy dziejów świat przeczuwa erę,
Służył mu, na wylanie oczekiwał szczere...
O wodo czysta, cóż stąd, że poeci tacy
Dzisiejsi, co od głowy do stóp brną w nadziei
(Ale ich życiem rzadko spotkasz w epopei),
Dzisiejsi, mówię, jako taki pan Horacy...
Cóż stąd, że oni, którym umywałaś nogi,
O wodo czysta, bardzo zapomnieli ciebie,
Służebnej, cichej, prostej, szczególnie ubogiéj.
W której jest błękit niebios i która jest w niebie.
Azali bowiem przeto, za tysiącem, za stem
Tysięcy mil, na morzu, wśród drogi zmylonej
Gdy wody szklankę żeglarz znajduje niesłonej,
Jest mu ta mniej smakownym, pełnym mniej toastem?
I który Falern[3] albo Cypr swemi jagody
Z macicyby na wino mienił się bez wody?...