Trzydzieści morgów/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Trzydzieści morgów |
Wydawca | Wydawnictwo imienia Mieczysława Brzezińskiego |
Data wyd. | 1912 |
Druk | F. Wyszyński i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie na długo sobie Jagna spokój kupiła.
Nie upłynęło i pół roku, gdy przyszedł do niej Aplas, prosząc o parę rubli, skarżył się, że ma nieurodzaj w polu i brak pieniędzy.
Dała mu.
Od tego czasu zachodził co jakiś czas i zawsze wyciągał od Jagny po parę rubli. Gdy zaś dostał pieniądz w łapę, przepijał go zaraz na miejscu w bratkowskiej karczmie.
Aż tu pewnego razu dowiaduje się Jagna, że Aplas swój grunt całkiem zmarnował; pożyczał, póki się dało, gdzie się dało i na jaki procent chcieli. Wkońcu grunt wystawili na licytacyę i sprzedali, a Niemiec wyszedł z niego tak, jak przyszedł — bez grosza.
Oczywiście, że nie przyszedł gdzieindziej, jeno do Bratkowa.
Gdziekolwiekby poszedł, wszędzie musiałby biedę cierpieć lub pracować. A Aplas nie lubił ani biedy, ani pracy.
W Bratkowie zaś będąc, wiedział, że od Jagny, co chce, wyciągnie, że ma sposób na nią.
Zwaliła się więc bieda na głowę Jagny.
Nanowo więc Niemiec po trochu ciągnąć zaczął kobietę i nietylko wszystką gotówkę wyciągnął, jaką miała ze sprzedaży ziemi, ale jeszcze w długi pomału ją wprowadził.
Na domiar złego musiał po pijanemu wygadać do kogoś, że to on, a nie Tomasz, który w tym czasie umarły leżał w ciemnej komorze, sporządził ten testament.
Wieść tę pochwycono zaraz na języki.
Wszędy, gdzie się było obrócić, gadano o testamencie. Jedna i druga kumoszka przypomniała sobie, że akurat wtenczas Aplas był zgolił sobie wąsy i brodę, cała wieś się z niego wówczas śmiała. Teraz już nikt nie wątpił, że wieść ta jest prawdziwa i że Jagna na gruncie siedzi na mocy nieprawego testamentu.
Wieści te, niby z dobrego serca, przyniosły jedna i druga baba Jagnie.
Jagna wpadła z gniewem na Aplasa, który się wyparł, aby cokolwiek komu powiedział. Zwymyślała go mimo to, ale ludziom to gęby nie zamknęło.
Gadali coraz głośniej o tej sprawie i gadanie to zwabiło nawet Jędrka, który chodził pomiędzy ludźmi, dowiadywał się, burzył ich na Jagnę i jej kryminałem groził.
Zaszedł raz nawet do chałupy Jagny i w oczy jej wypowiedział wszystko.
Tak więc z jednej strony te groźby i gadania po wsi chodzące, z drugiej strony Niemiec, który dobytek wysysał tak, jak pijawka wysysa krew z człowieka, doprowadziły Jagnę do tego, że utraciła zupełnie ducha.
Nieraz siadywała na progu domu i dumała.
— Jaka byłaby szczęśliwa (wyobrażała sobie), żeby gruntu tego nie znała wcale. Bartek żyłby dotąd, wesół zawsze, dobry, pracowity i kochający ją. Pracowaliby ciężej, ale już teraz to i dorobiliby się sześciu morgów. Coby to za śliczne było gospodarstwo! Małe, ale zasobne! I nie zaznałaby ani jednej z tych myśli, w których leży strach i obawa, a które męczą duszę, niby szatani potępieńca w piekle.
I Jagna gorzko żałowała, że zły duch wówczas przy łożu zmarłego podszepnął jej niedobrą myśl i że myśli tej usłuchała.
Oto i grunt ten wysuwa się jej z rąk i posiadanie jego nie przyniosło jej ani szczęścia ani spokoju.