<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Uparty chłopiec
Podtytuł Życie Ludwika Pasteura
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
16.

Ten, kto widzi dobrze, nie nosi okularów. Ale i ten, kto dobrze widzi, nie wszystko zobaczy gołym okiem.
W fabrykach wyrabiają szkła powiększające i lupy. Później zaczęto robić mikroskopy.
Mikroskopy składają się z metalowej rurki i szkieł powiększających, przez które można widzieć to, czego nikt gołym okiem nie zobaczy. Ani przez okulary, ani przez lupę.
Teraz już uczony ma w swojej pracowni różne mikroskopy.
A ja widziałem w Paryżu mikroskop w pracowni Pasteura. Taki mały, taki ubogi mikroskop, jaki teraz mają najwyżej uczniowie w szkole, a nie uczeni w pracowni.
Patrzyłem na ten mikroskop Pasteura i smutno mi się zrobiło. Jak go musiały boleć oczy, jak się musiał męczyć i trudzić wielki człowiek, pochylony nad tym mikroskopem.
Gdy umiera wielki człowiek, zbiera się po nim pamiątki.
Ludzie zbierają listy, które pisał i które dostawał. Każdy jego papierek, każdy rysunek ma znaczenie.
Oto jest stół, przy którym siedział i pracował. Laska, którą się podpierał. Oto jego zeszyt, książka szkolna, cenzura.
Wszystko to jest ważne, bo pokazuje jak żył wielki człowiek, co posiadał, co kochał, jak walczył.
Przez ten mały i biedny mikroskop oglądał Pasteur w wodzie, w mleku, w winie różne kulki, nitki, pyłki, kryształy, wałeczki, maleńkie paciorki, grona i łańcuszki.
Co to jest? Czy one żyją? Co znaczą? Skąd się biorą?
Jedne z nich ruszają się, skaczą, pływają, gonią się, bawią, kręcą się. Inne wcale się nie ruszają.
Ktoś zapyta: co to jest? Powie sobie: nie wiem. I koniec.
Ktoś inny powie: to dziwne. I także nic więcej. Tyle tam tego. Ładne. Śmieszne. Są, to są. Niech sobie będą.
Ale Pasteur jest uparty. Jeśli zada sobie pytanie: co to jest? dlaczego? poco? — musi znaleźć odpowiedź.
Pasteur zaczął rysować. Znów rysuje.
Teraz nie rysuje już ani matki, ani bednarza Gaidot, ani Zofii Roche. Nie rysuje ojca, ani Karola.
Pasteur rysuje te kulki, nitki, łańcuszki i gałązki, które widzi pod mikroskopem w wodzie, w mleku, w winie. Jedne z nich spotyka często, inne rzadko. Tęskni za nimi, gdy ich długo nie widzi. Nie ma ich. Ale oto są znowu — stare znajome. Tylko jakieś inne, małe, chude. A dziś znów inne, duże. Inne są w kwaśnym mleku, inne te, które widać w zepsutym piwie.
Pasteur zna już kulki i nitki zdrowe i zna chore, wesołe i smutne. Kocha je jak dzieci, jak kryształy, jak Karola, jak żonę i swój mały mikroskop.
Czym jesteście? Co robicie? Jak żyjecie kochani przyjaciele? Może wam zimno? Może jesteście głodni? Witam was małe, dziwne żyjątka!
Mówi Pasteur:
— Te małe kuleczki żyją i pracują. Te małe kulki i nitki, które widzę pod mikroskopem, są tak samo ważne dla człowieka, jak koń, jak krowa, jak chleb, jak powietrze, jak woda, jak ogień.
Mówi Pasteur:
— Są one jak pług, który orze, jak miecz, co zabija. Są jak ogień, co grzeje, jak piorun, który razi. Są jak trucizna. Są jak lekarstwo.
Czy może zabić człowieka takie malusieńkie coś, taki pyłek, kropeczka, takie nic?
Czy Pasteur jest nieprzytomny, gdy mówi, że rzuci groch, a ten groszek rozwali dom?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.