Upiór opery/XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Upiór opery |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia Leona Nowaka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le fantôme de l'Opéra |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Natychmiast po fantastycznem zniknięciu Krystyny, Raul uświadomił sobie iż było to dziełem Eryka.
Nie wątpił już teraz w niemal nadprzyrodzoną moc tego człowieka, specjalnie na terenie Opery, gdzie w sposób djabelski stworzył on swoje imperjum.
Raul wpadł na scenę, smutnym, zrozpaczonym głosem wołając Krystyny.
Zdawało mu się, że słyszy skarżący się głos młodej dziewczyny, dochodzący go przez cienkie deski, oddzielające go od niej.
Klękał, przykładał ucho do ziemi, biegał po scenie, jak szaleniec, wydając z siebie niezrozumiałe jakieś okrzyki.
W jakież to ciemne, tajemnicze korytarze uprowadził ją Eryk? Do jakich więziennych, strasznych, przez niego tylko znanych podziemi, przykuł ją na zawsze?
Deski, ukryte pod dywanami sceny, cienkie są i kruche, lecz jakąż niezgłębioną otchłań kryją pod sobą, jakiem przerażeniem napełnić mogą te zwykłe na pozór zapadnie sceniczne, prowadzące do piekielnej, nieznanej nikomu nory, w której niepodzielnie króluje niebezpieczny ten człowiek!
Straszne, niepokojące myśli, jak ogniste błyskawice, przebiegały raz po raz przez wzburzony umysł Raula.
Eryk musiał podsłuchać ich rozmowę, dowiedział się o zdradzie Krystyny, a teraz zapragnie się zemścić.
W ramionach tego potwora młoda dziewczyna była dla niego na zawsze zgubiona! na co się nie waży zraniony w swej dumie „Anioł Muzyki!“
Raul przypomina sobie niesamowicie jarzące się oczy, które prześladowały go ostatniej nocy...
Dlaczego nie zdołał ich zagasić na wieki!...
Człowiek ten posiadać musiał źrenice, rozszerzające się w nocy i błyszczące fosforycznie, jak u kota...
Tak! Niema wątpliwości tej nocy do niego właśnie strzelał!...
Ale potwór uciekł, jak kot po rynnie! Zapewne planował on jakiś krok ostateczny przeciw Raulowi i zraniony uciekł aby złość swoją zwrócić przeciw Krystynie.
Tak rozmyślał Raul, biegnąc do garderoby śpiewaczki.
Gorzkie, gorące łzy piekły jego zmęczone powieki, ale młody człowiek zdawał się ich nie czuć.
Dotykał drżącą ręką mebli, ścian i lustra! Szukał ukrytej sprężyny, czy znaku, któryby go naprowadził na odkrycie tajemniczego wejścia do podziemi.
Nagle przypomniał sobie!... „Drzwi wychodzące na ulicę Scribe“. Podziemny korytarz, prowadzący wprost do pałacu jeziora.
Tak! Krystyna mówiła mu o tem!... Lecz klucza w znanej mu szkatułce nie było!...
Raul wybiegł... okrążył gorączkowo cały gmach Opery, szarpał żelazne drzwi, opukiwał grube mury, przez małe, zakratowane okna zaglądał do podziemi... Jaka cisza i ciemność!... Poszedł dalej. Oto jakaś wielka brama i żelazne, szerokie sztachety!... To drzwi dziedzińca administracyjnego...
Wbiegł do portjera.
„Przepraszani pana. Nie mógłby mi pan wskazać żelaznych niedużych drzwi... tak, drzwi, zrobionych z prętów żelaznych, prowadzących do ulicy Scribe i do jeziora? Jeziora znajdującego się pod gmachem Opery“.
„Rzeczywiście, jezioro jakieś jest pod gmachem Opery, — odpowiedział mu portjer, — ale nie wiem, które drzwi do niego prowadzą”.
„A ulica Scribe, panie, ulica Scribe! Czy był pan kiedy na ulicy Scribe?
Portjer roześmiał się głośno. Raul, z przekleństwem na ustach, uciekł jak szalony!...
Wpadł do teatru, przebiegł korytarze i schody zeszedł na dół, znowu wdrapał się do góry, gdy nagle snop jarzącego światła uderzył go w oczy! Był na scenie! A może tymczasem Krystyna się odnalazła!
Zatrzymał się przed grupką rozmawiających ludzi, serce rozsadzało mu piersi!
„Przepraszam panów, nie widzieliście gdzie Krystyny Daaé?”
Zapytani wybuchnęli śmiechem. Ale w tej chwili od strony kulis ukazał się ądministrator Mercier w towarzystwie człowieka o sympatycznym, spokojnym wyglądzie.
Mercier zwrócił się do Raula.
„Ten pan poinformuje pana najlepiej, panie de Chagny, oto komisarz policji p. Mifroid”.
„Ah! wicehrabia de Chagny! Cieszę się bardzo z poznania pana, — rzekł, kłaniając się uprzejmie komisarz. — Proszę pana ze sobą. A teraz, kto mnie poinformuje, gdzie się znajdują dyrektorowie?”
Mercier milczy, więc Remy oznajmia p. Mifroid, że dyrektorowie zamknęli się w gabinecie i kazali nie wpuszczać nikogo.
Komisarz, prowadzony przez Raula, udał się do kancelarji administacyjnej. Mercier skorzystał z zamieszania i wsunął klucz do ręki Gabrjela.
„Niedobrze to wszystko się skończy, — szepnął — Idź pan przewietrzyć trochę starą Giry”.
Przed drzwiami kancelarji dyrektorskiej cisnęła się grupa ciekawych. Pośrodku nich stał komisarz z Raulem de Chagny.
„Otworzyć w imieniu prawa”! — zabrzmiał donośny głos komisarza.
Nareszcie, po dłuższej chwili, drzwi otworzyły się.
Wszyscy z komisarzem na czele, wpadli do pokoju. Raul szedł ostatni!
W chwili, gdy miał już przestąpić próg, poczuł rękę jakąś na ramieniu i usłyszał nieznany mu głos, szepcący te słowa:
„Tajemnice Eryka powinny pozostać nieznane nikomu!”
Raul obrócił się, tłumiąc okrzyk.
Stał za nim człowiek w wysokiej czapce futrzanej, o cerze oliwkowej i głęboko osadzonych oczach. Ręka jego powolnym ruchem przeniosła się na usta, nakazując milczenie.
Raul, zaciekawiony, pragnął zapytać o przyczynę tych tajemniczych słów, ale nieznajomy, przytknąwszy raz jeszcze palec do ust, oddalił się szybko.