Jakieź to Bóstwo lub Bogów Królowa? Nogą tyka swiat poziomy, Swietną głowę w chmurach chowa; Głos iej donośny jak gromy, Z lica jasny promień bije, Ruchem karmi się i żyje.
Gdzie się morza skonczyły, gdzie zabrakło lądów, Tam tkwią granice iej rządów; A gdyby szczęsne Śmiertelników plemie Odsłoniło nowe ziemie Będą to swieże poddaństwa Niezmierzonego iej państwa. Z boskich iej rąk nasiona rzucone na światy Są jak owe kwiaty Które prawicą Jowisz dobroczynną Cisnął na ziemię dziecinną,
Choć je na chwile w wnętrznościach przydusi, Wiecznie jednak rodzić musi,
Albo jak pływak lekkiego żywiołu[1]
Nilowych lasów starożytnych pycha,
Zwycięsca grobu swojego popiołów, Żyje i oddycha.
Kogo to Bóstwo w szatę promienną ustroi I w wieniec wawrzynu liści, Ten ni ostrych kłów zawiści, Ani czasu się nie boi. — Cztery dopływają wieki, Jako Zadunajskie pola, Krwawe potoczywszy rzeki, Ujrzały zwycięscę-Króla. Potężny Władca, co poł-świata dzierży O szczęście ludzi troskliwy, Wyrzekł słowo; a też niwy Zajęły hufy Nadnewskich rycerzy; Coż ich oczy tam ujrzały? Tenże Dunaj, też Bałkany,
Bóstwo, coś Króla wiecznym odziało promieniem, Szukam wsparcia w twoiej sile, Obym zgonu jego chwile, Godnym wspomniał pieniem.
Z Hemowych szczytów patrzał, jak Dunaj poddany
Nowym Zwycięscom toczył w posłuszeństwie wały, I jak Bisurmany
Ziemię z wsciekłej rozpaczy i wstydu kąsały.
Dla Bohatyrow gdzież Krajow konczyny?
Dusze ich ogniem dyszące dla chwały
Trwożą się, aby rozkwitłe wawrzyny
W pokoju, jak ostrz miecza, nierdzewiały.
Już dzielne szyki Marsa rozwinęły dzieci, Na tle złoconém wieje orzeł biały, Od oręża ziemia świeci, Orężem góry błyskały. Oto ojczyzna z starszemi synami Weszła do Krola ze łzami.
»Panie! lwem cię potężnym widziały już boje, Dość uczyniłeś dla sławy i wiary, Utkwij zwycięskie sztandary I szanuj drogie dla nas życie twoje.« »Coż, zawołał, chcecie,
Bym bezkarnie dopuścił wiarołomstwa sromu; Mam że w wieku kwiecie Bez chwały wrocić do domu? Coż jest Krol? — pierwszy żołnierz swoiej ziemi,
On piersiami niezłomnemi Winien pierwszy grom odpierać, Zwyciężać albo umiérać.« Rzekł i nakształt szybkiej strzały Rzucił się w Spahow nawały.
Tak orzeł gdy w powietrza krainach rozległych A sile jego uległych, Tych, co drząc wczoraj o życie błagali Ujrzy do boju kupiących się nagle, Wspaniałe swoje rozpościera żagle Wsrod huku gromów, wsrod powietrza fali Niezachwiany w locie Uderza na krocie, Ziemię trupami zasławszy szeroko W silnej gardzieli, w szponach natężonych Cisnąc zwyciężonych
Śmiertelną zlany posoką; Omdlałym wzrokiem na niebo poziera I — jak Król umiera.
Młodośći, i ty smierci! wasze połączenie Jakiż obraz tkliwy!
Płaczemy mędrcow prawdy siejących promienie,
Cnotliwych Królów płacze narod nieszczęsliwy; Ale rycerz w wieku kwiecie Ginący z orężem w ręku Jest zrodłem dla ciebie, świecie, Szczodrszych łęz,łez, większego jęku; Wszystkie pod niebem istoty, Którym myśl jest pozwolona
Wzięły w dziele czci nasiona Dla świetnej Rycerżów cnoty.
Niemogąc wielkość do życia powrocić
Sama natura zda się w owczas smucić.
Jakież Sarmatow dręczyły boleści Gdy im zgon Króla rozgłosiły wieści.
Smutek zaległ nad Polską, jako obłok krwawy, Serca z najtwardszej opoki Wylewały łez potoki.
Żaden Polak dnia tego w usta niewziął strawy, Matki po domach przejęte żałobą Smucic się drobnym każą dziatkom z sobą.
Kapłani z żalu jęczeli Przy bogobojnych modlitwach,
Zasępieni Rycerze gorzko pomyśleli O następnych bitwach. Tak kiedy las młodych dębów Z hukiem i grzmotem, Wyparty z czarnych chmur kłębów Morderczym lotem Piorun zapali, Po chwili ognistej fali,
Ow las co niebo grozném tykał czołem, Od burzy i słońca skwarów Osłaniał cieniem Konarów, Leży bezcennym popiołem; Smutny mieszkaniec krainy, Drzącą nogą idạc po nim,
Pyta się wiernej drużyny W czasie burzy gdzież się schronim?
Szumlo! ty dumna, żeć szczodre niebiosy Piersi nadały kamienne, I żebra w ziemi bezdenne Ubezpieczasz twoje losy,
Nędzna własności człeka tajne ci koleje
Wątłe, co dlań stworzone i co on utwarza, Rano zajasnieje, A w wieczor mroz zwarza. Pomnąc czem byłaś, hardém uderz czołem Przed Władysława popiołem. Wpokorze i drzeniu Oddaj cześć imieniu,
Na ktorego cwhalechwale Jak na twoiej skale Pędzone czasu przemocą bezwłoczną Przyszłe wieki spoczną.
Ty, coś go piersią twoją wykarmiła z młodu Matko Bohatyrow rodu
Polsko! wzniéś mysl nad swiaty i nad gwiazdy ziemne W niebiosow gmachy tajemne.
W wieńcach Aniołów świetnych, jak promień czystością
W srod Serafinów swoją żyjących miłością,
[P]rzy tronie Przedwiecznego ci waleczni stoją,
[K]tórzy z orężem legli za Ojczyznę swoją.[2]
Gdy ujrzysz Władysława, ojców twoich Pana, Padnij ze czcią na kolana
I błagaj, niechaj z siedlisk, gdzie dni wieczne traw[i][3] Synów twoich błogosławi.