Wśród czarnych/Pamięci Lady Dorothy Stanley
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Wśród czarnych |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa – Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy przygotowywałem do druku swoje „Listy z podróży do Afryki podzwrotnikowej“, otrzymałem smutną wieść z Londynu.
Zmarła Dorothy Tennant Lady Stanley…
Kto z ludzi wykształconych nie zna nazwiska — Stanley?
Śmiały, pełen wytrwałości i poświęcenia podróżnik angielski, badacz i odkrywca Afryki centralnej — sir Henry Morton Stanley, zapisał swoje imię nieśmiertelnemi zgłoskami w historji wypraw podróżniczych.
Gdy powrócił ze swej ekspedycji podczas której wyratował słynnego podróżnika — Emin-Baszę, sterany ciężkiem życiem włóczęgi, zjadany przez nabyte w wyprawach nieznane wtedy jeszcze choroby, poznał i pokochał młodą, piękną Dorothy Tennant.
Była to gwiazda elity towarzystwa londyńskiego w błyskotliwym wieku panowania królowej Wiktorji.
Wszechstronnie wykształcona, utalentowana malarka, piękna „córa bogów“, jak ją nazywano, dowcipna, rozumna, pełna życia i zdolności do twórczej pracy, młoda Dorothy Tennant nie zawahała się związać swego życia ze starszym, znużonym już śmiertelnie podróżnikiem.
Była wierną towarzyszką i przyjaciółką do ostatniego tchnienia swego wielkiego małżonka. Cała oddana pracy i zainteresowaniom męża, lady Stanley zapomniała, że sama była wybitną kobietą, z opinją której liczyli się tacy różni ludzie jak Tennyson, Gladstone, Balfour i Millais.
W ciągu trzech ostatnich lat byłem w ożywionej korespondencji z lady Dorothy Stanley. Interesowały ją moje podróże i wypowiadane w moich książkach zdania o ludziach i ludach, o ich psychice i o politycznych zjawiskach, dzieliła się ze mną myślami swemi, a jej ostatni list, pogodny, jak słoneczny dzień jesienny, był pełen melancholji i przeczucia bliskiego zgonu, a taki silny wiarą w nieśmiertelność duszy ludzkiej.
Bardzo była zatrwożona nasza dobra, daleka przyjaciółka zamierzoną przez nas podróżą do Afryki podzwrotnikowej, dawała nam cenne rady, myślała o wszystkich szczegółach i drobiazgach.
Żegnając nas z żoną przed wyjazdem z Europy, przysłała nam na pamiątkę o sobie akwarelę własnej roboty i piękny tom „The autobiography of Henry M. Stanley, edited by his wife Dorothy Stanley“ z dedykacją dla mnie.
Z autobiografji Stanleya poznaliśmy tę piękną i szlachetną kobietę, taką drogocenną dla zamiłowanego w niebezpieczeństwach i burzach podróżnika, drogocenną — i za życia i po śmierci, gdy zapomnienie i obojętność bliskich i dalekich ludzi zaciera pamięć o trudach, dokonanych dla narodu i państwa.
O! Lady Dorothy Stanley nie dopuściła, aby ścieżka, prowadząca do grobowca wielkiego podróżnika na podwórzu kościółka w Pirbright, zarosła zielskiem zapomnienia!
Teraz ziemia rodzinna przyjęła ciało „córy bogów“. Niechże pamięta o niej społeczeństwo jej ojczyzny, bo była ona nietylko żoną wielkiego człowieka, lecz jego dumą, szczęściem i kapłanką jego sławy i nieśmiertelności, które są sławą i nieśmiertelnością Anglji.
Cześć pamięci Dorothy Tennant lady Stanley!